Rozdział 10

1.4K 136 14
                                    

POV AMANDA POV
Mikusia wydała mi się miłą osobą. W chwili, kiedy dzwoni dzwonek na lekcję, wchodzimy do klasy i siadamy razem w ławce. Cała jej klasa przygląda mi się ze zdziwieniem, ale nie zwracam na nich uwagi. Gadamy z Mikusią o zainteresowaniach, ulubionych rzeczach, przedmiotach szkolnych (drzwi, którymi wychodzę hahaha xD Albo dzwonek na przerwę) i takich różnych.

-Masz tu jakiś przyjaciół? - pytam.

Mikusia trochę się czerwieni, chociaż bardziej ze złości, niż ze wstydu. Patrzy w ziemię.

-Yyy... nie - odpowiada - Nie ma nikogo takiego. Gdy tylko udało mi się nawiązać z kimś kontakt, Agzel zaraz go rozwalał. Zawsze wszyscy się go bali. To - wskazuje oko - I to - podnosi rękę zawiniętą w bandarz i usztywniacz - Też jego wina. Ostatnio nieźle dostałam.

Przysuwam się i pocieram jej ramię.

-Nie martw się. Ja się go nie boję.

Uśmiecha się do mnie smutno.

-To dobrze - odpowiada.

(W tej chwili mamy 143 słowa i musiałam to zaznaczyć dla moich Bambinosek ♡ Bo to głównie one komentują i lajkują moją książkę. Kocham was! **Jasne, normalnie też jest ten moment w każdym rozdziale, ale tu wyjątkowo nie wiem, co napisać)

*po szkole dum dum dum*

Wracam kawałek z drogi z Mikusią. Rozmawiamy i śmiejemy się. Pod koniec naszego wspólnego wracania przytula mnie, co sprawia mi radość. Uśmiecham się szeroko. Odwzajemnia uśmiech. Skręca w osobną dróżkę. Macham jej, odmachuje. Idę w swoją stronę.

Pod drzwiami stoi brunet. Patrzy na mnie wyczekująco.

- Czego chcesz? - pytam zniecierpliwiona.

Uśmiecha się szyderczo i trochę łobuzersko.

- Czego chcesz?!

Podchodzi do mnie z cwaniackim uśmieszkiem i przyciąga mnie do siebie. Odpycham go.

PanieDajMiSiłęBoZarazMuPrzypier...
Spokojnie.
Uff...

-Możesz się przesunąć? Chciałam wejść do domu.

Stoi nadal przede mną.
Próbuje przyciągnąć mnie do siebie. Nie wiem, po co.

-Wal się! - odpycham go - Nie jesteśmy razem! I nigdy nie będziemy! Po tym, co zrobiłeś, zastanawiam się, czy w ogóle kiedykolwiek byliśmy! Idź sobie!

Oczywiście stoi przede mną jak debil. Szczerzy się do mnie. Mam bardzo szczerą ochotę mu przyrąbać. Uspokajam się.
Ciii...
Ok.

-Dobra, gościu, czego ty chcesz?

Próbuje jeszcze raz mnie złapać. Odpychan go silniej. Uderza głową w ścianę.
Oooojjj...
Nieźle się wkurza.
Przyciąga mnie do ściany.

-Zdradziłaś mnie - warczy mi prosto w twarz.

Parskam, opluwając go.

- Słoneczko, role ci się pomieszały - odpowiadam - To ty mnie zdradziłeś. To ty zrobiłeś to z moją najgorszą wroginią!!! To ty poleciałeś na czyjś latex I pięć kilo tapety na twarzy!!! To nie ja! To ty wszystko zepsułeś!!! - drę się I już właściwie mało co mnie obchodzi.

Brunet podnosi rękę. Czuję tylko piekący ból, krew z nosa I jego słowa.

-Zdradziłaś mnie z Leo.

Wyrywam się I uciekam. Podcina mi nogi. Uderzam twarzą o beton. Boli, bardzo boli.

- Nie zdradziłam cię. Leo to tylko mój przyjaciel. On zawsze pocieszał mnie i współczuł mi toksycznego związku.

- O ty. . .

I want to be polsat xD
Moja kariera ^
No :*
Piszcie czy się podoba rozdział!
Nie podoba się, co sądzicie, pozytywnie, w ogóle nie sądzicie?
No napiszcie w každym razie.
Kocham!

Co do ważnej notki!!!!!
Zastanawiam się, czy nie zawiesić bądź nawet nie usunąć książki :(
Niestety, wszystko spadło.
Nie lajkujecie, nie komentujecie.
Nie mam specjalnie motywacji.
Bo dla kogo mam pisać, skoro nikt nie czyta?
Przemyślę to i dam znać.

Dziecko ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz