Rozdział 16

1K 95 3
                                    

-Chodź tutaj.

Podnoszę swoje obolałe ciało i kuśtykam do niego. Okrywa mnie kocem i prowadzi do domu. Nie opieram się, nawet nie dam rady. Wchodzimy do środka. Czuję przyjemne ciepło.

-Zdejmij kurtkę i usiądź przy kominku.

Robię to. Rozglądam się wokół. Dom jest drewniany, na podłodze leży szary dywan z krótkim włosiem, w ceglanym kominku płonie ogień, na środku pomieszczenia stoi drewniany stół, a przy nim krzesła. Na stole stoi laptop, przed którym siada mężczyzna, a na ścianie przed szarą kanapą wisi telewizor, a cały pokój kończy się ścianą i drzwiami do osobnego pokoju. Jest w nim ciemno. Przez uchylone drzwi widać tylko fragment białej, kamiennej podłogi. Są jeszcze drewniane schody, prowadzące gdzieś do góry.
Pocieram ramiona.

-Jesteś głodna? - pyta mężczyzna znad laptopa, na którym coś szyblo pisze.

Odpowiadam skinieniem głowy. Podnosi się i idzie do kuchni. Po chwili przynosi mi talerz zupy.

-Dziękuję - patrzę na niego z przestrachem.

-Pewnie chcesz wiedzieć, czemu cię porwałem? - pyta.

-Yhym - przytakuję, przełykając łyżkę zupy.

-Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Potrzebowaliśmy młodego człowieka do testów. Właściwie to nie my, tylko mój szef. Wiem, jak się teraz czujesz. Też zostałem przez niego porwany. Byłem pierwszym testerem. Na mnie to nie podziałało. Dlatego teraz zmusza mnie do porywania i testowania nastolatków. Nie mogę uciec, on zawsze mnie obserwuje.

Jem w milczeniu, słucham mężczyzny. Zupa jest dobra, cebulowa z grzankami.

-Czy ja też tu zostanę?

-Nie wiem. O tym decyduje szef.

-Mhm. Co to za test?

-Tego niestety nie mogę ci teraz zdradzić. To wielka tajemnica szefa. Zna ją tylko jego banda. I ja.

-Rozumiem.

Zupa się kończy. Mężczyzna zabiera mi talerz i zanosi go do zlewu. Przychodzi po najwięcej 4 sekundach. Wszystko robi szybko.

-Szef zaraz będzie.

Na potwierdzenie jego słów w drzwiach przekręca się zamek. Do pomieszczenia wchodzi wysoki, barczysty mężczyzna. Jego kurtka ocieka wodą, więc na zewnątrz najprawdopodobniej pada deszcz. Mężczyzna ma czarne, przystrzyżone może dwa centymetry nad głową włosy. Z jego twarzy da się wyczytać tylko zło.
Zdejmuje kurtkę i rzuca ją pod ścianę.
Mężczyzna koło mnie zrywa się, podnosi kurtkę i wiesza na wieszaku.

-Hank, dziewczyna miała być w piwnicy - grzmi szef.

-P-przepraszam, szefie. Ale wyb-budziła się i pomyślałem, że lepiej, j-jak się nie rozchoruje.

-Dobra.

Szef wychodzi po schodach na górę. Słyszę otwieranie i zamykanie drzwi.
Z kuchni dobiega nas dźwięk telefonu. Hank rzuca się do kuchni. Zamyka za sobą drzwi.

Błyskawicznie znajduję się przy laptopie. Szukam tej konkretnej informacji.
Jest.

"Zarażeni po piętnastu minutach od zarażenia wyrażają nieuzasadnione obawy oraz odruchy obronne.
Jedynym antidotum jest krew obiektów odpornych. Po połączeniu z krwią obiektów zarażonych, pierwsza zwalcza zarazę"

Że co?!

Przepisuję sobie to na osobną kartkę. Wkładam do kieszeni, ale po chwili wyciągam i przekładam do skarpetki. Ostatecznie kieszenie zawsze mogą mi przeszukać, a do skarpetek raczej zaglądać nie będą.
Wracam na dywan i patrzę w ogień.

Kiedy Hank wraca udaję, że tak było cały czas.

*
Dziś nie mamy Mikusi :(
No ale trochę mi zajęła sytuacja Ami.
Także się nie gniewajcie xD
No i ten...
Votujcie, komentujcie!
I do następnego!
Pa ♡

Dziecko ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz