41. Hollywood

245 13 10
                                    

Nie , nie , nie.
Czy ja zawsze muszę mieć tego pierdolonego pecha ?
Wreszcie odwróciłam wzrok od Meltona. Skręciłam , a potem znowu ,tym razem w inną stronę. Weszłam do sklepu , wyszłam , wstąpiłam do kawiarni i kupiłam małą kawę. Pokręciłam się jeszcze chwilę po lotnisku i finalnie okrążyłam halę odlotów dwukrotnie. Wybrałam inne wyjście niż te , do którego wcześniej zmierzałam i z głową schyloną w dół zmierzałam w stronę obrzeży miasta , gdzie chciałam znaleźć sobie jakiś motel , chociażby na jedną noc. Szczerze? Zupełnie nie wiedziałam co robić i dopiero teraz dochodziło do mnie co zrobiłam.
Słodki Jezu , ja uciekłam z domu.
Rozmyślałam cały czas. Było to moją zgubą,bo w pewnym momencie zabłądziłam. Zupełnie nie znałam miasta , w którym się znajdowałam , więc jak przez chwilę straciłam uwagę , to od razu weszłam w nie tą aleję i wylądowałam w ślepej uliczce.
- Kurwa - szepnęłam sama do siebie.
Spokojnie Hailie , nie panikuj. Zawrócisz i będziesz dalej szła.
Powiedziałam sobie w myślach.
- Jak długo zamierzasz jeszcze przede mną uciekać ? - słyszę głos za sobą i już wiem do kogo on należy. Odwracam się szybko i widzę Daviana , który zmierza w moją stronę. - Bardzo lubię berka , ale sama kiedyś zauważyłaś , że jesteśmy dorosłymi ludźmi z ważniejszymi sprawami na głowie - stoi teraz raptem krok przede mną , a ja przełykam ślinę. Cofam się o maleńki krok , w nadziei , że tego nie zauważy.
Zauważył.
Zrobił zdecydowany krok do przodu i wyciągnął rękę po moją dłoń. Zrobił to powoli , tak bym mogła tego uniknąć. Nie robię tego jednak z nieznajomych mi przyczyn.
- Maleńka - drżę na dźwięk tego przezwiska - jeżeli za chwilę nie udamy się w inne miejsce ty będziesz musiała pożegnać się z wolnością , a ja z życiem , bo twoi bracia mnie zabiją za to , że jeszcze ich nie powiadomiłem o twoim miejscu pobytu - mówi cicho , pochylając się nade mną i trzymając mocno mój nadgarstek.
- Nie powiedziałeś im ? - pytam cicho.
- Nie , a powinienem ? - odbija moje pytanie , kolejnym pytaniem.
- Nie - odpowiadam od razu.
- Tak myślałem - śmieje się pod nosem. - Tylko , że ja nie jestem jedyną osobą , która może ich o tym poinformować , a nazwijmy to ,, nagroda " za złapanie ciebie jest dla wielu ludzi bardzo kusząca - tłumaczy , błądząc palcem po skórze na mojej dłoni.
Nagroda za złapanie ? Jak za tych przestępców w filmach z Hollywood ?
- Kto by się mną na tyle interesował , by zadać sobie trud szukania jakieś losowej dziewczyny ? - ponownie pytam , tak cicho , że właściwie szepcze.
- Jesteś naiwna Hailie. Pewnie dlatego , że twoje rodzeństwo trzymało cię od naszego świata jak najdalej tylko mogli. Oczywiście , że ludzie się tobą interesują i śledzą twój każdy krok i to od dawna - otwieram lekko usta , bo takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
- Że , że co ? - jąkam się , przerażona nowo odkrytym faktem.
- Ufasz mi , lisiczko ? - pyta , dotykając palcem mojego policzka.
Czy ja ufam Davianowi Meltonowi ?
- Ufam - odpowiadam pewnie po chwili.

Zadrżałam wychodząc spod prysznica. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem , a potem ubrałam się w bluzkę i dresy , które z sobą zabrałam. Byłam ( ponownie ) już w innym kraju , jak pewnie się już domyślacie - w Rosji. Przetuptałam do pokoju w którym miałam spać. O zgrozo był to pokój Daviana , ale nie miałam innego wyboru. Gdy przybiliśmy do ogromnej rezydencji w drzwiach powitał nas Brexo Melton , czyli ojciec Daviana , który zadowolony z mojego przybycia nie był. Groźno warknął do syna , że chcę z nim porozmawiać , a sam zainteresowany odesłał mnie do sypialni z srebrną literką ,, D " . Od tego wydarzenia minęła godzina , podczas której kisiłam się pod prysznicem. Dopiero teraz wyszłam i powoli wślizgnęłam się pod kołdrę. Mimo tego ręce mi się trzęsły. Chwilę później usłyszałam klik otwieranych drzwi i to , że ktoś siada na łóżku. Chwilę później poczułam , że ktoś ( czytaj : Davian ) kładze się obok mnie. Obróciłam się , by widzieć jego twarz , a on mnie objął. Nic nie powiedziałam , kiedy przyciągnął mnie do siebie , ,zamiast tego też oplotłam go rękami. Jego ciepłe ręce ogrzewały moje ciało , więc za chwilę moje dłonie przestały się trząść.
- Lepiej ? - szepcze.
- Lepiej - odszeptuje. Przymykam oczy zmęczona , ale nie mogę zasnąć , bo w nowym miejscu nie czuję się komfortowo.
- Jesteś bezpieczna lisiczko. Nic tu ci się nie stanie - uspokaja mnie , a ja chwilę później zasypiam.

Hejka serduszka ! Jak wam się podoba rozdział ? Macie jakieś opinie/ sugestię odnoście dalszych losów naszej Hailie ?
Jeżeli nie to napisz w komentarzu ,,Pizza " to zrobi mi się mega miło.
Bajo !
Autorka
Maraton 2/7



Najważniejsza ( Rodzina Monet )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz