40. Cyrk

249 16 10
                                    

Działałam jak w amoku. Nie rejestrowałam bodźców , mimo , że zmysły były wyostrzone. Jak przez mgłę pamiętam urywki wspomnień z następnego dnia : krzyk ochroniarza , to że go ogłuszyłam, samotną i bardzo długą pieszą wędrówkę przez las , dotarcie do cywilizacji. Następnie kupienie fałszywego paszportu i dowodu , wypożyczenie auta. Sama nie wiem jakim cudem udało mi się umykać ludziom moich braci i policji. Parę razy robiło się gorąco , ale zawsze jakimś cudem , gdy już godziłam się z myślą , że mnie złapali, udawało mi się uciec. Wypożyczonym autem jechałam długo - dobrze wiedziałam , że najbliższe lotnisko , które znałam jest już obstawione. Przejechałam więc przez granicę mojego rodzinnego stanu i wylądowałam w Ohio. Wiedziałam , że najlepszym i najprostszym wyborem byłby Nowy York , ale przez wcześniej wymienione zalety też był aż zbyt oczywistą opcją do wyboru. Założyłam na nos okulary z pociemnianym szkłem , a na głowę czapkę z daszkiem. Porzuciłam gdzieś auto , razem z kluczykami , nie przejmując się tym , że był wypożyczony tylko na dobę. Dzięki nie jednej łapówce , nie dwóch dostałam się na lot już za pół godziny. Co prawda ledwo zdążyłam przejść przez odprawę , ale trudno. Spakowana byłam tylko w dosyć duży , ale nadal podróżny plecak. Leciałam klasą ekonomiczną , co nie powiem było dużym szokiem dla mnie , przyzwyczajonej do latania prywatnymi odrzutowcami z kanapami , telewizorem i konsolą. Mimo to gdzieś jeszcze we mnie siedziało to prawie 15 lat życia w ubóstwie , więc szybko się przyzwyczaiłam. Przez cały lot nie pozwoliłam sobie na sen , cały czas zachowując czujność. Szybko przeprawiłam się przez lotnisko i podeszłam do budki , w której potwierdzano tożsamość turystów.
- Imię i nazwisko ? - pyta pani , ubrana w uniform i z  związanymi w koka włosami.
- Mia McClure - odpowiadam bez zająknięcia , tak jak jest na paszporcie wypisane. Mój brzuch robi salta z stresu , ale tego nie pokazuję i bez najmniejszego zająknięcia odpowiadam na jeszcze kilka pytań.
- Witamy na Cyprze pani McClure - mówi wreszcie kobieta i uśmiecha się promiennie.
- Dziękuje - odpowiadam , gdy podaje mi paszport. - Miłego dnia.
- Nawzajem - mówi głośniej kobieta. Uśmiecham się ukradkiem , choć ten dzień wcale nie jest miły.
I nie będzie.
Przechodząc przez halę odlotów staram się nie wyglądać podejrzanie , ale jednocześnie unikam kontaktu wzrokowego. Co prawda w oczach mam soczewki , które zmieniają barwę tęczówki na turkusową , ale wolę nie ryzykować. Robię tak dopóki moje oczy nie napotykają innych tęczówek o kolorze oliwkowej zieleni. Stoję jak wryta , patrząc nadal w te diabelskie oczy.
O kurwa.
No to będzie cyrk.

Hejka serduszka ! Zjedliście dziś coś dobrego ? Pochwalcie się co w komentarzach. Co niektórzy z was pewnie już się domyślają kogo ujrzała Hailie , prawda ? Sądzę , że to nie jest trudne do wykminienia. No bo kogo ,, zielone tęczówki " mogła napotkać , jeżeli żaden z braci nie ma tego koloru oczu ?
Oczywiście , klasycznie jeżeli doczytałxś do tego momentu to napisz ,, Pizza " w komentarzu to zrobi mi się strasznie miło.

Tak jak sami wybraliście zaczynam maraton tej opowieści. Przez następne 7 dni będzie conajmniej po jednym rozdziale. Jak wiecie raz nie wstawiam rozdziału przez ponad tyzień , a raz lądują po 4 rozdziały dziennie , więc teraz będzie tak regularnie.

Bajo !
Autorka.


Maraton 1/7

Najważniejsza ( Rodzina Monet )Where stories live. Discover now