8.Dno basenu

518 19 18
                                    

Na dole ważna informacja , więc nie pomijajcie ! - autorka

Cam stanął na krawędzi basenu , a my czym prędzej podpłynęliśmy do brzegu . Mówiąc ,,my" mam na myśli , mnie i całą świętą trójcę .
- Cześć tato - przywitałam się mrużąc oczy , od słońca. Po mini sprzeczce z Dylanem i mojej wygranej , najpierw goniliśmy się po całym podwórku ( co skończyło się tym , że wylądowałam w basenie ) , a potem w wspomnianym basenie , skończyli wszyscy , chlapiąc i podduszając się nawzajem .
- Hej , królewno - uśmiechnął się delikatnie , a następnie jego spojrzenie przeszło na Dylana , Shane'a a na końcu na Tone'go .
- Coś nie tak  ? - spytał Shane , marszcząc ciemne brwi .
- Nic się nie stało - cztery słowa , a wywołały we mnie taki błogi spokój . Żyjąc w naszej rodzinie , wręcz przyzwyczaiłam się do kłopotów , więc słowa ojca były na wagę złota. Odbiłam się od dna basenu i wyszłam na zewnątrz . Było okropnie zimno i mimo iż kochałam naszą Pensylwanię , to już zdążyłam zatęsknić za ciepłem Barcelony . Okryłam się ręcznikiem i spojrzałam na zegarek , który zostawiłam , przy nim . 
Dochodziła 15:00.
Zdałam sobie sprawę , że nic nie jadłam od ponad 6 godzin. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu . Nie musiałam nawet czekać , bo dosłownie nie minęła sekunda , a dostałam uważnym spojrzeniem , od każdego , zaczynając od taty , na Dylanie kończąc. Powstrzymałam  się od wywrócenia oczami na nadopiekuńczość mojej rodziny i odparłam tylko :
- Głodna jestem ,powinnam coś zjeść- ojciec przytaknął , a ja podziękowałam sobie za tą konkretną reakcję . Truchtem przebyłam drogę do mojego pokoju , by się ubrać . Z trudem zdjęłam mokry , przyklejony strój od ciała , wytarłam się i wskoczyłam w zwykłe ubrania . Zjadłam obiad , by moje kochane rodzeństwo się nie czepiało i rozkoszowałam się posiłkiem .
Czy już wspominałam , że Eugienia , gotuje cudownie ?
Teraz siedzieliśmy już w domu , obżerając się sorbetem truskawkowym , który wygrzebałam z zamrażalki . Mimo , że święta trójca przez 99 % czasu doprowadzała mnie do szału i miałam ochotę ich zabić , to doceniałam takie chwile jak te.
- W sumie to przeszłabym się na spacer - mówię grzebiąc łyżką w pustej już miseczce po lodach.
-  Po co ? - spytał Tony.
- Żeby ponapawać się pięknem naszej kochanej Pensylwanii - odpowiedziałam i wstałam . Kochałam swoją rodzinę nad życie , ale potrzebowałam chwili ciszy i spokoju , po ostatnich wydarzeniach . Miałam nadzieję na godzinny spacer , z słuchawkami w uszach i muzyką w tle.
Oczywiście świat nie byłby sobą , a ja nie nazywałabym się Hailie Monet , gdyby moje plany się ziściły .
- Pójdę z tobą , królewno - usłyszałam , głos taty i uśmiechnęłam się promiennie . W końcu to była naprawdę miła propozycja . - Chciałbym z tobą porozmawiać - uśmiech zszedł mi z ust , tak szybko jak na nie wszedł . Poważny ton taty nie zwiastował niczego dobrego , więc spojrzałam na niego niepewnie marszcząc brwi .
- Coś się stało ? - spytałam , niepewnie przechylając głowę w lewą stronę .
- Nic Hailie , nic - potaknęłam , ale nie dałam się nabrać na te niewinne kłamstwo. W końcu nie byłam już tą samą małą , zagubioną dziewczynką co kiedyś .
Prawda ?

Hejka ! Jak wam się podoba rozdział ? Mam do was mega ważne pytanie : z kim w tym fanfiku sparować Hailie ? Mamy do wyboru 3 opcję :
1 ) Leo Hardy
2 )  Adrien Santan
3)  Zupełnie nowa postać , wymyślona przeze mnie .
Szczerze najbardziej mi się podoba numer 3 , najmniej za to 2 , ale was pytam. To też nie tak , że na 100 % was posłucham , ale chcę mieć zobrazowanie czego byście najbardziej chcieli .
Oczywiście , jeżeli doczytxś do tego momentu piszesz w komentarzu ,, Pizza "
Autorka

Najważniejsza ( Rodzina Monet )Where stories live. Discover now