36.5. Kolacja z fatalnym skutkiem

251 10 6
                                    

Madeline

Wszelkie słowa, sygnały odbierałam w opóźnionym tempie. Choć fizycznie byłam w restauracji z innymi ludźmi, słyszałam ich śmiechy, szepty i rozmowy to tak naprawdę nie było mnie tam. Byłam tylko ciałem, bo myślami odleciałam w inny wymiar, w miejsce które chciałabym nazwać bezpieczne. Okazało się, że nie było takiego miejsca bo cały czas miałam przed oczami Milesa, który nagle i niespodziewanie odwraca się w moją stronę przybiera pełen pogardy i pewności siebie uśmiech, wstaje z miejsca i podchodzi do mnie. Łapie mnie za rękę i odciąga od przyjaciół, wsadza do samochodu i wywozi daleko od wszystkiego i wszystkich, a następnie zamyka w na pozór idealnym domu z luksusem sugerując mi, abym się uśmiechnęła przecież mam wszystko, więc czego może mi tutaj brakować. Brakowało mi zawsze wolności, od zawsze czułam oddech na plecach innych osób, choć pozostawiona byłam sama sobie zawsze byłam obserwowana bo kiedy robiłam coś źle, popełniałam błędy dostawałam reprymendę, natomiast kiedy odniosłam sukces nie dostałam nawet uśmiechu mówiącego trzymaj tak dalej.

Czułam, że zaczynam dusić się własnymi myślami. Próbowałam zapanować nad oddechem kiedy moje towarzystwo stolikowe żarliwe o czymś dyskutowało.

- To jest jakieś pojebane. – wrzasnął Jason. – Miles i Maya?

- To niemożliwe. – zaprzeczył Nico.

- Przecież sam to widzisz. – odparł pretensjonalnie.

- Nie wiedziałam, że w ogóle się znają. – wtrąciła się do dyskusji Sara.

- Zaraz tam pójdę i to wyjaśnię. – syknął Jason unosząc się znad krzesła. – Nie będzie sobie z nami pogrywać, ani on ani ona. Mówiłem Wam, że nie można jej ufać i że coś mi w niej nie gra. Teraz macie za swoje.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, co on zamierza zrobić. Zamierzał wyłowić nas na brzeg odkryć naszą kryjówkę. Musiałam zareagować natychmiast, nim będzie za późno.

- Jason! Nie! – wrzasnęłam na tyle głośno, że mnie usłyszał ale na tyle cicho, że nikt inny nie zwrócił na nas uwagi.

Goście restauracji siedzieli też głównie po drugiej stronie tarasu, wiec mało prawdopodobne aby nas usłyszeli, podobnie z nimi, ale jeden fałszywy ruch i mogli nas zauważyć. Skoro my widzieliśmy ich oni mogli zobaczyć również nas. To działało w obydwie strony.

Spojrzał na mnie zaskoczony nie bardzo rozumiejąc mój nagły wybuch podobnie do pozostałych.

- Proszę nie rób tego. – powiedziałam błagalnie, a w spojrzeniu przyjaciela zagościł chwilowy spokój. Zajął z powrotem swoje miejsce dając mi wytłumaczyć. – Proszę. Nie zwracajmy jego uwagi na nas, spotkanie teraz wymagałoby konfrontacji, a ja... A ja nie jestem na to wszystko gotowa. – wyjąkałam drżącym głosem.

Zaczynałam panikować, naprawdę byłam przerażona tym, że mnie zauważy a konfrontacja z nim nie stanie się już tylko planem w przyszłości, a faktem dokonanym mającym miejsce tu i teraz. Przyjaciele zauważyli moją panikę. Świadczyło o tym moje ciało, mój głos, nerwowe ruchy. Bałam się poruszyć o choćby milimetr, który mógłby spowodować, że obróci się chociażby kawałkiem ciała w naszą stronę i dojrzy mnie w tłumie. Bałam się na niego spojrzeć, nawet kiedy siedział przy stole zajęty rozmową.

- Rozmawiają ze sobą jakby znali się od dawna. – parsknął Nicholas. – Przykro mi Mad. – wyszeptał łapiąc za moją  dłoń i okazując mi wsparcie.

- Przykro Ci? – zaśmiał się Jason, który dzisiaj ewidentnie był nastawiony do wszystkiego i wszystkich bardzo bojowo.

- Przestańcie zwracać na siebie uwagę. – syknęła Sara mierząc ich surowym spojrzeniem.

Lost hopeOù les histoires vivent. Découvrez maintenant