Madeline
Udało nam się w końcu zajechać do restauracji, w której mieliśmy zjeść wspólny posiłek i pobyć ze sobą jak za starych dobrych czasów. Różniła nas tylko jedna rzecz z dzisiaj od tej, która różniłaby nas od nas z przeszłości. Kiedyś poszlibyśmy do baru albo klubu, a teraz postawiliśmy na wykwintną restaurację. Oczywiście zamierzaliśmy skorzystać z pięknej letniej pogody i wybraliśmy miejsce na zewnątrz w plenerze. Był środek tygodnia co powodowało, że nie było licznych tłumów i mogliśmy czuć się swobodnie. Restauracja była jednopiętrowa z podziałem na plener i na wnętrze, z racji tego że wybraliśmy to pierwsze skierowaliśmy się do otoczonego dużym i wysokim ciemno brązowym płotem, za którym skrywała się cała masa stolików, wybraliśmy ten najbardziej w rogu, aby móc czuć się swobodnie. Po jednej stronie zasiadłam z Sarą, zaś naprzeciwko mnie kolejno siedział Jason i Nicholas. Sara miała rację, musiałam być pewna swoich obaw, a najlepszym rozwiązaniem na przetestowanie ich było właśnie dzisiejsze spotkanie. Z naszego miejsca mogliśmy podziwiać deptak, który znajdywał się obok nas tylko od drugiej strony stolików. Było spokojnie i cicho, ludzie spacerowali po deptaku zajadając lody i ciesząc się dobrą aurą. Też zamierzałam to zrobić. Gdzieś z głośników na zewnątrz leciała muzyka z letnimi rymami, która nadawała pewnej rozluźnionej atmosfery. Wszyscy zatopili nosy w kartach z menu i mierzyli spojrzeniem kolejne pozycje kartkując również strony. W międzyczasie kiedy prowadziliśmy luźne rozmowy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Bibianna siostra Miles'a momentalnie mój humor się pogorszył co nie uszło uwadze przyjaciół. Przeprosiłam ich i oddaliłam się kawałek dalej postanawiając odebrać. Nie wiedziałam jakim cudem, ale po tym jak mój telefon został roztrzaskany na środku chodnika pod mieszkaniem Scotta, on załatwił mi nowy telefon z identycznym numerem telefonu. Nie wiedziałam jak tego dokonał, ale nie zamierzałam tego negować i cieszyłam się że nie musiałam martwić się tym szczegółem. Może zebrał pozostałości telefonu z ziemi i skleił mocnym klejem, miałam ochotę się zaśmiać, ale powstrzymała mnie kolejna wibracja z telefonu poprzedzona dźwiękiem durnej melodii.
Patrząc na to z obecnej perspektywy czasu sądziłam, że Bibiana dzwoni po to aby porozmawiać ze mną o kolejnych głupotach i dogadać mi, jak bardzo nas nie rozumie. Jednakże bardzo się zdziwiłam kiedy odebrałam telefon i usłyszałam to co mi powiedziała. Popsuła mi dobry humor, cała ich rodzina psuła mi humor za każdym razem.
- Halo? – powiedziałam do telefonu.
- No w końcu. – wrzasnęła dziewczyna. – Do Ciebie i do Miles'a dodzwonić się to jak do prezydenta. – przewróciłam oczami, naprawdę wyjątkowo drażniła mnie jej osoba choć jej nie widziałam. Może dlatego, że była siostrą mojego kata, ale przecież nie miała z tym nic wspólnego. Więc dlaczego mój umysł tak reagował na nią. Byli rodziną, a za rodziną staję się w mur, a ich rodzina była tą przysłowiową, która jest w stanie rzucić wszystko na ratunek drugiemu. Tego nie mogłam im odmówić.
- Przepraszam Bibi, ostatnio sporo się dzieje. Nie miałam jakoś czasu. – starałam się ją uspokoić i jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
- Nie miałaś czasu? – wrzasnęła wściekła. – No tak, bo jesteś zajęta zdradzaniem mojego brata. – warknęła, gdyby stała przede mną na pewno doszłoby z jej strony do ręko czynów.
- Słucham?! – krzyknęłam odrobinę za głośno, bo przyjaciele unieśli na mnie swój wzrok przerywając jakąś trwająca dyskusję. Uśmiechnęłam się do nich lekko sugerując, że jest wszystko w porządku i wrócili do rozmów, ale co jakiś czas posyłali mi kontrolujące spojrzenia. – Chyba sobie ze mnie żartujesz? Miles Ci tak powiedział? – zapytałam zszokowana słowami dziewczyny.
- Nie święta wróżka. Ponoć wyprowadziłaś się od niego?! – wrzasnęła z wyrzutem. – Po co chcesz zniszczyć naszą rodzinę, od początku wiedziałam że go nie kochasz! Po co to wszystko było?
YOU ARE READING
Lost hope
RomanceDrugi tom serii Hope. Od ostatnich wydarzeń minęły dokładnie dwa lata. W trakcie ich wszystko się zmieniło, ale my nadal pozostaliśmy tymi samymi ludźmi. Byliśmy tylko ludźmi, dzieciakami i przyjaciółmi. Choć starsi i dojrzalsi to nadal tak samo na...