36. Kolacja z fatalnym skutkiem

223 14 2
                                    

Madeline

Udało nam się w końcu zajechać do restauracji, w której mieliśmy zjeść wspólny posiłek i pobyć ze sobą jak za starych dobrych czasów. Różniła nas tylko jedna rzecz z dzisiaj od tej, która różniłaby nas od nas z przeszłości. Kiedyś poszlibyśmy do baru albo klubu, a teraz postawiliśmy na wykwintną restaurację. Oczywiście zamierzaliśmy skorzystać z pięknej letniej pogody i wybraliśmy miejsce na zewnątrz w plenerze. Był środek tygodnia co powodowało, że nie było licznych tłumów i mogliśmy czuć się swobodnie. Restauracja była jednopiętrowa z podziałem na plener i na wnętrze, z racji tego że wybraliśmy to pierwsze skierowaliśmy się do otoczonego dużym i wysokim ciemno brązowym płotem, za którym skrywała się cała masa stolików, wybraliśmy ten najbardziej w rogu, aby móc czuć się swobodnie. Po jednej stronie zasiadłam z Sarą, zaś naprzeciwko mnie kolejno siedział Jason i Nicholas. Sara miała rację, musiałam być pewna swoich obaw, a najlepszym rozwiązaniem na przetestowanie ich było właśnie dzisiejsze spotkanie. Z naszego miejsca mogliśmy podziwiać deptak, który znajdywał się obok nas tylko od drugiej strony stolików. Było spokojnie i cicho, ludzie spacerowali po deptaku zajadając lody i ciesząc się dobrą aurą. Też zamierzałam to zrobić. Gdzieś z głośników na zewnątrz leciała muzyka z letnimi rymami, która nadawała pewnej rozluźnionej atmosfery. Wszyscy zatopili nosy w kartach z menu i mierzyli spojrzeniem kolejne pozycje kartkując również strony. W międzyczasie kiedy prowadziliśmy luźne rozmowy zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Bibianna siostra Miles'a momentalnie mój humor się pogorszył co nie uszło uwadze przyjaciół. Przeprosiłam ich i oddaliłam się kawałek dalej postanawiając odebrać. Nie wiedziałam jakim cudem, ale po tym jak mój telefon został roztrzaskany na środku chodnika pod mieszkaniem Scotta, on załatwił mi nowy telefon z identycznym numerem telefonu. Nie wiedziałam jak tego dokonał, ale nie zamierzałam tego negować i cieszyłam się że nie musiałam martwić się tym szczegółem. Może zebrał pozostałości telefonu z ziemi i skleił mocnym klejem, miałam ochotę się zaśmiać, ale powstrzymała mnie kolejna wibracja z telefonu poprzedzona dźwiękiem durnej melodii.

Patrząc na to z obecnej perspektywy czasu sądziłam, że Bibiana dzwoni po to aby porozmawiać ze mną o kolejnych głupotach i dogadać mi, jak bardzo nas nie rozumie. Jednakże bardzo się zdziwiłam kiedy odebrałam telefon i usłyszałam to co mi powiedziała. Popsuła mi dobry humor, cała ich rodzina psuła mi humor  za każdym razem.

- Halo? – powiedziałam do telefonu.

- No w końcu. – wrzasnęła dziewczyna. – Do Ciebie i do Miles'a dodzwonić się to jak do prezydenta. – przewróciłam oczami, naprawdę wyjątkowo drażniła mnie jej osoba choć jej nie widziałam. Może dlatego, że była siostrą mojego kata, ale przecież nie miała z tym nic wspólnego. Więc dlaczego mój umysł tak reagował na nią. Byli rodziną, a za rodziną staję się w mur, a ich rodzina była tą przysłowiową, która jest w stanie rzucić wszystko na ratunek drugiemu. Tego nie mogłam im odmówić.

- Przepraszam Bibi, ostatnio sporo się dzieje. Nie miałam jakoś czasu. – starałam się ją uspokoić i jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.

- Nie miałaś czasu? – wrzasnęła wściekła. – No tak, bo jesteś zajęta zdradzaniem mojego brata. – warknęła, gdyby stała przede mną na pewno doszłoby z jej strony do ręko czynów.

- Słucham?! – krzyknęłam odrobinę za głośno, bo przyjaciele unieśli na mnie swój wzrok przerywając jakąś trwająca dyskusję. Uśmiechnęłam się do nich lekko sugerując, że jest wszystko w porządku i wrócili do rozmów, ale co jakiś czas posyłali mi kontrolujące spojrzenia. – Chyba sobie ze mnie żartujesz? Miles Ci tak powiedział? – zapytałam zszokowana słowami dziewczyny.

- Nie święta wróżka. Ponoć wyprowadziłaś się od niego?! – wrzasnęła z wyrzutem. – Po co chcesz zniszczyć naszą rodzinę, od początku wiedziałam że go nie kochasz! Po co to wszystko było?

Lost hopeWhere stories live. Discover now