19.5. Znajome ciepło

371 10 4
                                    

Hejka :)

Przyznam szczerze, że nie planowałam drugiej części tego rozdziału, ale w mojej głowie wytworzył się pewien pomysł. Dajcie znać czy się udało i jak się wam podobało? :)
Miłego czytania :)
Buziaki :*

********

Madeline

Siedzieliśmy w zgaszonym samochodzie zaparkowanym na opustoszałym parkingu. Gdyby nie delikatne krople deszczu uderzające delikatnie o metalową blachę samochodu trwalibyśmy w ciszy. Przyjemnej ciszy, która wydawała się być naszym jedynym ratunkiem. Tylko w ciszy mogliśmy być razem, tylko daleko od siebie mogliśmy być razem, chociaż zdawało się to być nierealne. Byłam za bardzo przerażona i wystraszona całą tą sytuacją, uświadamiałam sobie to coraz bardziej kiedy patrzyłam kto siedzi obok mnie, a ja nie siedzę w czarnym mercedesie należącym do Miles'a tylko w czarnym porsche należącym do chłopaka, który miał część mnie, a ja miałam część jego. Ale to nie była transakcja wymienna, nie mogliśmy oddać swoich części, bo one już na zawsze pozostaną skradzione przez jedno z nas dla drugiego. Naprawdę było mi okropnie ciężko, tyle sprzecznych emocji tyle myśli, które mówiły jedno, ale robiły drugie. Siedząc w tej ciszy chciałam mu wiele powiedzieć, opowiedzieć całe dwa lata mojego życia i poprosić byśmy uciekli daleko stąd na koniec świata, ale to nie było możliwe. Choć zdrowy rozsądek mnie już dawno opuścił, to pewne normy zostały zachowane. Jedną z głównych było to iż nadal musiałam brnąć w tę kpinę. Nawet jeśli jak miałam mu spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć, że kłamałam przede wszystkim nie byłam stanie spojrzeć się na niego i utrzymać wzrok dłużej niż parę sekund, moje oczy zdradziłyby mu wszystko. Wiedziałam to, bo znał mnie doskonale nauczył się mnie w każdej możliwej postaci. Byłam pierwszy raz tak bardzo zagubiona. Pustym wzrokiem wpatrywałam się w pustą przestrzeń przed nami. Poczułam powolny ruch po swojej lewej stronie. Poruszył się, a dokładnie obrócił w moją stronę, aby móc na mnie patrzeć. Przestrzeń się skończyła, teraz przyszła pora na wytłumaczenia.

- Opowiesz mi o tym co się wydarzyło? – zapytał bardzo spokojnie, aż za spokojnie jak na niego. Pokręciłam przecząco głową dając mu znak iż nie chce o tym rozmawiać, ale to nie była do końca prawda. Bałam się, że mój głos mnie zdradzi. – Jak tu przyjechałaś? Gdzie masz samochód? – zasypywał mnie pytaniami, a ja nie byłam w stanie na nie odpowiedzieć. Nachylił się bardziej w moją stronę zmniejszając dystans między nami. - Przepracowałaś traumę i możesz prowadzić? - ciągnął dalej zasypując mnie setkami pytań. - Patrzyłam się na jego ręce, jedną trzymał na kierownicy a drugą opierał o zagłówek mojego fotela. Uciekałam wzrokiem wszędzie gdzie tylko się dało. – Madeline. – powiedział stanowczo nieco ostrzejszym tonem odbiegającym od wcześniejszej oazy spokoju. – Odezwij się do mnie. – przeniósł dłoń z zagłówka fotela na mój podbródek nakierowując nim do góry tak, abym mogła na niego spojrzeć. – Przestań odwracać wzrok, to Ci w niczym nie pomoże. Chce Ci pomóc, powiedz co się stało?

- Nie potrzebuje pomocy. – odezwałem się lekkim zachrypniętym i cichym głosem.

- A więc dlatego płaczesz? – zapytał kierując drugą dłoń na mój policzek ocierając łzy.

Nim zorientowałam się co robi, było już za późno. Gładził mnie po policzku zabierając wszelkie zmartwienia, działało to na mnie tak uspokajająco iż nie wiedziałam jeszcze wtedy jak źle może to wyglądać z boku.

- Jestem zmęczona. – odparłam obojętnie udając, że jego dotyk na mnie nie działa, ale on mnie znał i tak jak mówiłam nie łykał kłamstw, którymi go karmiłam.

- Zgubiłaś się? – drążył dalej temat.

Boże, dlaczego tak bardzo interesowało go to w jaki sposób znalazłam się tutaj, dlaczego nie mógł zapytać o cokolwiek innego. Na to nie mogłam mu odpowiedzieć, chociaż bardzo bym chciała. Byłam już znudzona tym tematem, czemu zmuszał mnie do tego, abym w tak ważnych momentach była dla niego suką. Zrań innych tak jakbyś nigdy sama nie chciała zostać zraniona. Złota zasada Miles'a, którą powielałam. Choć okrutne, to tylko w taki sposób jakoś się trzymałam.

Lost hopeWhere stories live. Discover now