15. Trudne pytanie

254 10 0
                                    

Minęły ponad dwa lata, nie mogłem uwierzyć jak ten czas szybko minął. Zatraciłem się w czasie w którym wszystko przestało mieć znaczenie. Przestałem wierzyć w ludzi i nawet w siebie, gdyby nie wsparcie najbliższych stoczyłbym się na samo dno. Wszyscy mówią o tym jak wspaniała jest miłość, jakim niezapomnianym uczuciem jest zakochanie się w kimś ze wzajemnością. Dla mnie był to stek samych bzdur, miłość wcale nie dodaje nam sił. Miłość to przeklęta wartość, która w odpowiednim momencie zabiera wszystko nie zważając na konsekwencje. Nie da się jej zatrzymać, przedłużyć. Pojawia się znikąd i tak samo znikąd ucieka. Nie żebym kiedykolwiek w nią wierzył, bo nie wierzyłem, ale żywiłem się nadzieją i wiarą w to, że może Ci wszyscy ludzie zachwalający ją mają rację. I kiedy zaczynałem naprawdę pozytywnie się nastawiać wszystko zniknęło za sprawą pstryknięcia palcem. To była chwila zupełnie przeciwna do czasu w którym sam przed sobą zaczynałem przyznawać, że coś w moim sercu się zmieniło, że czuje coś do dziewczyny o imieniu Madeline, do dziewczyny która jest siostrą mojego najlepszego przyjaciela i do dziewczyny, która jak widać skradła moje serce bezpowrotnie. Tym właśnie dla mnie była złodziejką mojego serca, którego nie chciała oddać. Nie wiem czy byłbym w stanie oddać swoje serce komukolwiek kto nie byłby nią.

W tym momencie kiedy siedziałem pod murami szpitala i paliłem już chyba z dziesiątego papierosa wracałem do naszych wspólnych choć krótkich ale wspaniałych dni, które ze sobą spędziliśmy. Było ich nie wiele, ale gdyby była ich nawet cała masa pamiętałbym każdą, bo była tego warta. Lecz w tej chwili wracałem do wspomnień w dniu w którym zadała mi jedno z absurdalnych pytań i wtedy owszem myślałem, że takie było. Ale teraz patrzyłem na to zupełnie z innego kąta widzenia.

- Scott? - zapytała nagle i niespodziewanie Madeline stając w progu salonu.

Siedziałem na kanapie ze stosem papierków , które musiałem przejrzeć i ogarnąć do firmy, w końcu niedługo wielkie otwarcie. Zwróciłem w jej kierunku oczy. Patrzyła na mnie uważnie walcząc ze sobą. Przeszła przez próg sypialni, bo właśnie stamtąd się wyłoniła. Postawiła stopę w salonie i zbliżała się w moją stronę powoli. Miała na sobie czarna bluzę i spodnie z tego samego kompletu, przynajmniej tak to wyglądało, a że nie byłem stylista, a na modzie znałem się tyle co na pilotażu samolotu tak uznałem. Podeszła do sofy na której części siedziałem ja. Usiadła na samej jej krawędzi jednakże wygodnie zatapiając w niej swoje ciało. Położyła sobie białą poduszkę na kolanach i ciężko westchnęła nim się odezwałem.

- Tak? - zapytałem z nadzieją, że przejdzie do konkretów.

Starałem się brzmieć pewnie i stanowczo, lecz mój głos mnie zdradzał. Nie wiedząc czemu byłem skołowany, nie wyglądała na kogoś kto zapyta mnie w tym momencie co zamawiamy na obiad, ale też nie na kogoś kto zamierza prawić jakieś poważne gadki. Tak na prawdę to nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. To była w końcu Madeline, kłopoty i głupie pomysły to jej drugie imię. W szczególności kiedy przyłapałem ją na tym jak nerwowo skubie końcówki palców, aby następnie mocno zacisnąć je w pięści. Stresowała się. Ja też, miała w sobie coś takiego, że widząc ją odczuwałem te same emocje chociaż nie do końca wiedziałam czym są spowodowane. A pytanie zadane przez nią zupełnie zbiło mnie z planszy. Było takie nietypowe i niespodziewane i nawet mógłbym przysiąść że bardzo nie w jej stylu. Bo mimo wszystko nie było ono głupie, miało głębsze i ukryte znaczenie, którego nie zrozumiałem od razu.

- Co byś zrobił gdyby mnie nie było? - zaśmiałem się nerwowo na jej pytanie przy okazji odkładając kartki papieru na pobliski stolik. Podrapałem się po głowie jednocześnie w dłoni nadal trzymając długopis z czarna nakrętka.

- Czemu mam myśleć co bym robił gdyby Ciebie nie było? - odbiłem jej pytanie swoim podobnym po czym szybko dodałem. - Przecież jesteś i bardzo lubię kiedy jesteś obok.

Lost hopeWhere stories live. Discover now