20. Mętlik w głowie

381 12 0
                                    

Scott

Zajechałem pod dobrze znany mi bar doskonale zdając sobie sprawę, kto dzisiaj ma w nim zmianę, a dokładnie Maya. Miałem nadzieję, że może uda się jej szybciej dzisiaj zerwać z pracy i pojedziemy do mnie, potrzebowałem towarzystwa, a w szczególności potrzebowałem jej. Takie wydarzenia jak dzisiaj uświadamiały mi, że to  wszystko nie ma sensu. Nie powinienem siedzieć i czekać, aż przestanie kłamać, aż w końcu przyzna sama przed sobą, że nic nie jest w porządku, ale jeżeli ciągle się zapiera ja mam złożone ręce. Muszę iść na przód i ułożyć sobie jakoś życie. To taka typowa gadka, którą powtarzam sobie od paru lat. Szkoda, że nic nigdy się nie układa. Tak samo mówił mi to Jordan, mówił mi to Jason, Jake i wszyscy moi bliscy. W szczególności, że mam przed sobą świetną dziewczynę i całkowicie inną od dziewczyny, na którą ciągle czekam i która ewidentnie ma mnie gdzieś. Robi nadzieję, a kiedy ja się nakręcam chowa głowę w piasek. Nie wiem jakie ma powody, aby ciągle kłamać i to prosto w oczy, co musi się wydarzyć aby ze mną porozmawiała na poważnie i szczerze. Jestem już tym wszystkim zmęczony, po prostu mam dość. Powinienem się odciąć na dobre, zamknąć ten temat i nigdy do niego nie wracać. Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, jednak nie potrafiłem udawać, że nic między nami nie było i nic nas ze sobą nie łączy. Czułem to kiedy była tak blisko mnie, czułem jak reaguje na mój dotyk, na moje słowa i na moją obecność. Pragnęła być blisko mnie tak jak ja pragnąłem być blisko niej. Nie ukrywałem nawet tego w przeciwieństwie do niej. Choć mogłem snuć wiele teorii, to nie wiedziałem o czym dokładnie ona myśli i co czuje. Widząc jej strach i przerażenie mogłem myśleć wiele, ale w co miałbym wtedy wierzyć? Robiła jedno, mówiła drugie, a trzecie wychodziło.  Bo mimo wszystko, kiedy by tylko nie zadzwoniła zawsze bym jej pomógł i zawsze bym przyjechał do niej nawet na drugi kraniec świata. Rzuciłbym wszystko dla niej.

Wszedłem do baru i od razu skierowałem się do swojego standardowego miejsca. Bar jak zwykle był opustoszały, zastanawiałem się jak właściciel go utrzymuje i za co, bo na pewno nie za huczne imprezy i zbiegowiska. Przy barze stała uśmiechnięta brunetka z włosami do ramion luźno opadającymi na jej obojczyki. Żywo o czymś rozmawiała z blondynką zajmującą jedno z krzeseł przy barze i to znajomą blondynką. To była Amara. Dwie paple w jednym budynku, strach pomyśleć co się będzie działo.

W dniu wybuchu w poradni jak się okazało matki Spencera, mieliśmy wszyscy spotkać się w klubie świętować moją wygraną sprawę, lecz tego dnia tak naprawdę wszystko co zaplanowaliśmy poszło nie tak. Sprawa została odroczona terminem, która będzie ciągnęła się za mną jak smród po gaciach, bo kiedy miało odbyć się kolejne spotkanie na wniosek Milesa, zapewne na prośbę Westona rozprawa została przesunięta o ponowne dwa tygodnie później. Nie wiedziałam co mieli tym zabiegiem na celu, bo jeżeli chcieli wyprowadzić mnie z równowagi to im się udało. Zamiast świętowania wszyscy spotkaliśmy się na szpitalnym korytarzu, po jakimś czasie również przyjechała tam Maya, która akurat skończyła swoją popołudniową zmianę, a ja nie miałem czasu jej o tym wszystkim  poinformować. Kiedy ja obijałem mordę Milesowi, a Jake'a pilnował bym nie skończył na policyjnym dołku, Maya spędziła czas z resztą moich przyjaciół, ale to właśnie chyba z Amarą i Jasonem złapała najlepszy kontakt. Z Jasonem dlatego, że często do nas wpadał i nam przeszkadzał, zaś Amara była taką osoba, której po prostu nie dało się nie lubić. I nie mogłem powiedzieć o niej złego słowa. Wtedy w szpitalu została ze mną wspierała mnie, była przy mnie chociaż spotykała się ze mną o ile tak to można było w ogóle nazwać. Wspierała mnie przy szpitalnym łóżku dziewczyny, która kochałem. Wiedziała o tym, była jedną z niewielu którym się zwierzyłem, czułem że mogę jej zaufać. Od czasu naszej kłótni w klubie przegadaliśmy kilkanaście nocy i w końcu było między nami w porządku, choć czasami stąpaliśmy po kruchym lodzie. Zarówno ona jak i ja lubiliśmy postawić na swoim.

Lost hopeWhere stories live. Discover now