samotność

0 0 0
                                    

kiedyś nie pamiętam kiedy
więc pewnie dawno temu
byłem samotny
zrodzony w pojedynkę
i szybko od matki zabrany
nie stanowiłem całości
półśrodki jedynie kreując
byłem tak trochę obok istnienia
niewiele znacząc w pojedynkę
jeszcze mniej w grupie
zlany z tłem niewyróżniający się

pewnego razu w formę ciasną
mnie wepchnęli
krępującą ruchy blokującą myśli
zatraciłem w niej resztki istnienia
porzuciłem cechy charakterystyczne
które mozolnie starałem się wypracować
odebrali mi prawo do bycia indywiduum
dopasowali na zasadzie
braku różnorodności
narzucili sztuczne więzi społeczne
zapewnili że jestem taki jak trzeba
powtarzalnie jednolity

nauczyłem się żyć w tej
małej społeczności
wśród której zawsze panuje
trująca cisza
przywykłem do towarzystwa które
nic nie wnosi do życia mego
ni złego ni dobrego
oswoiłem się z myślą że
nie zapłaczę
gdy stopniowo będziemy rozdzielani
nie zapłaczę
choćbyśmy mieli skończyć marnie

wzdycham do tej samotności utraconej
pogwałconej i zbezczeszczonej
tęsknię za nią bo bez niej
uczyć się muszę opuszczania
przywyknąć muszę do ciasnoty krępującej
co podcina mi skrzydła
zanim zdążyłem je wychodować

w samotność nie umiem
bo zawsze jestem w pakiecie
zawsze w wytłoczce stłamszony
nic nie przeżyję w pojedynkę

Jajko Where stories live. Discover now