Chapter 55

75 6 40
                                    

Ominis zaciskał swoje długie palce na pergaminie, który zgniótł, kiedy zapoznał się z jego treścią. Cały drżał, dzięki Merlinowi, że w dormitorium przebywał teraz sam. Sebastian wyszedł na śniadanie, twierdząc, że dziś ma bardzo pracowity dzień. Gaunt nie wnikał czy miało to coś wspólnego z Ezrą. Nie wiedział, kiedy Sallow zamierzał poświęcić Ezrę dla odzyskania Aileen. Jednak od wczoraj chłopak wydawał się mocno zamyślony. Dzięki temu Ominis mógł sam przetrawić to, co go dręczyło. Ostrzymał list.

Z domu.

Od ojca.

Wydawało mu się, że był ostrożny. Od ostatniej wizyty w domu widywał się z Ezrą sporadycznie w Krypcie. Najbliższe ich zbliżenie było przed meczem Quidditcha. Pozwolił sobie, aby jego uczucia i pragnienia wzięły nad nim górę. Trzymanie Ezry w ramionach przypominało trzymanie się bezpiecznej przystani, która leczyła jego duszę, serce i ciało. A jednak ojciec dowiedział się. Ale skąd?! Kto doniósł?

List wyraźnie mówił, że to ostatnie ostrzeżenie, następnym razem Ominis zostanie zabrany z Hogwartu. Za rok Ominis nie podlegał już rodzicom, miał być dorosły, ale teraz... Był objęty obowiązkiem nauki, ale jego ojciec na pewno by to prawo obszedł. Jak miał trzymać się z daleka od Ezry. Teraz, gdy wiedział, że i on nie był jej obojętny.

- Moja słodka trucizno... - szepnął Ominis, wrzucając list do kominka w ich dormitorium. - Uzależniająca niczym narkotyk, równie zabójcza.

Opadł plecami na łóżko, wzdychając cicho. Czy Anne znalazła jakieś rozwiązanie dla tego problemu? Chłopak zdradził przyjaciółce swoje prawdziwe uczucia względem gryfonki. Anne wydawała się szczęśliwa, że otworzył na kogoś swoje serce do tej pory zamknięte na cztery spusty. Tym bardziej nie podobał jej się kręcący wokół Ezry Larson.

Cisza wokół stała się przytłaczająca, więc wstał raz jeszcze poprawił krawat (nieświadomy, że źle został zawiązany) i wyszedł na korytarz. Nie przejmował się cichymi rozmówcami innych uczniów. Zawsze znalazł się jakiś temat do plotek. Przed Wielką Salą wpadł na kogoś, o kim jego różdżka mu nie zakomunikowała, gdy go prowadziła.

- Przepraszam - powiedział zdawkowo, choć wcale mu nie było przykro.

- Nie szkodzi. - Jego serce zabiło mocniej, kiedy rozpoznał ten głos. - Ominisie... Masz źle zawiązany krawat.

Chłopak zarumienił się, ale poczuł jeszcze większe gorąco, gdy musnęła jego twarz palcami, kiedy zawiązywała mu szmaragdowy krawat w poprawny sposób. Walczył sam z sobą, aby chwycić ją za nadgarstki. Wyczuł, że jej dłonie drżały, jakby czegoś się bała.

- Wszystko dobrze? - spytał cicho. - Zjadłaś już śniadanie?

- Właściwie nie jestem głodna - wymamrotała, a on od razu zrozumiał, że nie jest z nim szczera. - Widzimy się na zajęciach... To znaczy, słyszymy się, tak?

Jej zakłopotanie sprawiało, że stawała się taka urocza. Tylko treść listu trzymała go w ryzach, póki był w Hogwarcie mógł ją słyszeć, słuchać o niej.

- Proszę, nie okłamuj mnie jestem ślepy, ale nie głuchy, a tym bardziej nie głupi - westchnął, krzyżując ręce na piersi. - Zanim znowu zaprzeczysz, czuję wahanie w twoim głosie. Ezro, znam cię niemal już na pamięć.

- Przepraszam, Ominisie, ja...

- Co się dzieje?

- Nic takiego.

- Ezro...

- Ominis, błagam. Nie chcę o tym rozmawiać. - Wyminęła go, nim zdążył ją zatrzymać.

Ancient Magic | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz