Chapter 25

114 12 34
                                    

Mecz zakończył się, czemu towarzyszyły gromkie brawa oraz wiwaty radości uczniów. Zwłaszcza uczniów Slytherinu. Garreth najmniej się z tego cieszył, głównie dlatego, że przegrał trochę galeonów. Nikt nie wierzył w to, że Ezra miała rację. To szukający Hufflepuffu złapał złotego znicza, jednak Imelda zdobyła tyle punktów, że nijak to przechyliło szalę zwycięstwa na stronę puchonów. Radości nie było końca. Ślizgoni podśpiewywali dziwne piosenki, będąc naprawdę dumnymi z tego, że po raz kolejny Puchar Quidditcha mógł wylądować w ich rękach. Andrew Larson nie wydawał się podzielać tej radości, jako jedyny, bo Ezra gratulowała chłopakom znakomitej drużyny. Z kolei Penelope mruczała coś o dobrej grze. Szczerze, w ogóle nie skupiała się na rozgrywce, zbyt skupiona owijaniem się niczym jadowita żmija wokół ramienia Ominisa. Niemal je zmiażdżyła. Chłopak nie skarżył się, ale czuł już odrętwienie w ręce.

— Wynik był od razu do przewidzenia! — ekscytował się Sebastian. — Jak nic Imelda zorganizuje imprezę, czujcie się zaproszeni.

O ile Penelope rozpromieniła się jeszcze bardziej na samą myśl o dłuższym czasie spędzonym u boku swego wybranka. Ominis przeklinał Sebastiana za tak otwartą ofertę. Do jutra nie uwolni się od Penelope. Lubił ją, była urocza, ale też natarczywa. Pomysł również nie ucieszył Andrew, który od razu odmówił uczestniczenia w kolejnej imprezie Ślizgonów. Pociągnął Ezrę za sobą, nim ta zdążyła zaprotestować. Nie pożegnała się z przyjaciółmi, mocno ciągnięta za Larsonem. Kilka metrów dalej udało jej się uwolnić i posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie.

— O co ci chodzi? — zapytał chłopak. — Zamek w tę stronę.

— Jak mogłeś... — jęknęła, czując jak w oczach zbierają jej się łzy. — Jak mogłeś zadecydować za mnie i powiedzieć, że nie weźmiemy w tym udziału?!

Andrew westchnął, uważnie śledząc zbliżające się sylwetki, od których dopiero co się uwolnił. Jeśli nie skończą dyskusji nim ci tu dojdą, może zrobić się nieprzyjemna sytuacja.

— Proszę, nie mów, że chciałabyś dołączyć do tej bandy nadętych bufonów? — prychnął z wyrzutem, a Ezra spuściła wzrok. — Jesteśmy ponad to! Niech te bezmózgie małpy bawią się bez nas, my możemy spędzić wieczór razem, chociażby się uczyć? Albo coś...

— Ale ja... —przerwała mu Ezra. — Ja chciałabym iść na tę imprezę. 

Spodziewała się wrzasków, pretensji. Zwykle tak reagowano, gdy komuś czegoś odmawiano. Rodzice Ezry starali się spokojnie wybijać z głowy głupie pomysły. Trochę zdziwiła ją reakcja krukona. Ukrył twarz  w dłoni, powoli odgarniając sobie włosy z czoła. Chichotał, jakby usłyszał zabawny dowcip. Gdy popatrzył na Ezrę, przestał się uśmiechać. I to się bardzo nie spodobało dziewczynie. Chwycił ją jeszcze mocniej za nadgarstek, chcąc oddalić się od właśnie zbliżających się ślizgonów. Gdzieś umknęła im puchonka, ale teraz nikogo to nie obchodziło.

— Puść, to boli, Andrew! —sprzeciwiła się gryfonka, próbując uwolnić się z silnego uścisku. — Co ty sobie wyobrażasz?!

— Nie pójdziesz na żadną imprezę Ślizgonów. Nie zgadzam się!

Ominis chciał się wtrącić w słyszaną kłótnię, ale prędko powstrzymał go Sebastian, czekający na rozwój wypadków. Odpowiadała mu sprzeczka pary przed nim, ponieważ miał pewien swój plan. Źle się czuł z tym, że chciał wykorzystać Ominisa i Ezrę, ale mogło wyjść z tego więcej dobrego niż złego. Później wszyscy gratulowaliby mu tak dobrze rozegranej strategii. Krukon nie chciał słuchać Ezry, coraz bardziej się denerwował, zbliżając się do granicy cierpliwości.

— Jako moja dziewczyna, mam prawo...— zaczął, ale nie dokończył, bo szumiąca w żyłach starożytna magia Ezry pragnęła się za wszelką cenę wydostać, więc, aby ją stłumić zareagowała instynktownie i spoliczkowała krukona.

Sebastian parsknął śmiechem, a Ominis uniósł wysoko brwi, rozpoznając dźwięk uderzenia dłoni w coś miękkiego, ale elastycznego. Ktoś kogoś uderzył w twarz i miał nadzieję, że to nie Larson odważył się podnieść rękę na gryfonkę.

Ten stał jak zaklęty, nie wierząc, że ośmieliła się go uderzyć. Jednak to nie wystarczyło, aby ugasić żar w sercu Ezry. Nie docierały do niej słowa krukona, wyrażające pogardę i niezadowolenie. Ezra myślami biegła nieznanymi korytarzami, minęła cztery puste ramy portretów, by wkrótce znaleźć się w jeszcze dziwniejszym miejscu. Czuła jak magia tam, choć szczelnie zamknięta, wzywa ją. Najczystsza moc, potężna, ale przesiąknięta także złem. 

Tajemnicza wizja odeszła, sprowadzając Ezrę z powrotem na błonia szkoły, gdzie Andrew Larson postawił ją przed obrzydliwym wyborem:

— Jeśli pójdziesz na imprezę do ślizgonów z nami koniec — ostrzegł ją, wskazując palcem na milczących uczniów domu węża. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, co odebrał jako wystarczającą odpowiedź. — Dobrze. Nie przychodź później do mnie z płaczem!

I trzymając się za wciąż piekący policzek, oddalił się, zachowując resztki swojej godności. Niestety zbyt wiele osób widziało poniżenie najprzystojniejszego ucznia w Hogwarcie. Po twarzy Ezry popłynęły łzy. Nie miała złamanego serca, nie bolało to, jak w książkach matki — powinna paść na ziemię i łkać, przeklinając swój los, a jednak odezwały się w niej dawne nauki rodziców. Nie okazała żadnych emocji. Odwróciła się tylko w stronę przyjaciół. Czy pogardzali nią, po tym co zrobiła? 

Sebastian podszedł do Ezry i objął ją mocno, wplątując palce w jej czarne włosy. Od początku nie pałał sympatią wobec krukona. Głównie dlatego, że jeszcze rok temu kręcił się wokół jego Aileen. Może właśnie stąd wzięła się ta jego niechęć wobec ich domu? Jakby nie patrzeć Aileen złamała mu serce i prawie rękę. Ominis odchrząknął, przypominając o swojej obecności, czując, że nikt w jego pobliżu się nie poruszył. Nie chciał być tego świadkiem, aczkolwiek drażnił go krukon kręcący się jak natrętna mucha wokół gryfonki. 

— Co za dupek — skwitował Sebastian, odsuwając się od dziewczyny. — Czy teraz możemy zapomnieć o jaśnie oświeconym idiocie i zabawić się w naszym dormitorium? 

— Przepraszam, Sebastianie, ale chyba nie mam jednak ochoty na zabawę —mruknęła.

— Hej, hej, ale nie poddajemy się, okej? — Chwycił jej twarz w dłonie, a ta zarumieniła się, czując jak policzki zaczynają piec niemiłosiernie. W obecnej sytuacji mogła zrzucić to na chłód panujący na zewnątrz. — Wieczorem wpadnij do nas!

Sebastian klepnął w ramię Ominisa, który obudził się, jakby z letargu, dopiero przyswajając, co się teraz wydarzyło. W tej sytuacji powinien powiedzieć coś pokrzepiającego, lecz to zawsze Sallow cieszył się niesamowicie rozwiniętą charyzmą, nie potrafił odnaleźć właściwych słów. Gdy w odmętach jego umysłu coś się pojawiło od razu uciekło, gdy do jego ramienia znów przyczepiła się Penelope, opowiadająca jakąś historię o swojej kuzynce. 

Zdziwiła się na widok Sebastiana obejmującego czule twarz Ezry. Puchonka fuknęła coś pod nosem i chyba Ezra naprawdę nie chciała tego słyszeć. Może faktycznie przydałaby jej się taka forma rozrywki? Trochę muzyki, alkoholu, tańca... Na myśl o ostatnim, posłała Ominisowi zakłopotane spojrzenie. Czasem zapominała, że chłopak nie dostrzeże jej spojrzeń czy innych gestów, czasem była za to wdzięczna, a jednak czuła poniekąd żal z tego powodu. Nikt nie zasłużył na życie w ciemności, a on został skazany na to od urodzenia.

— To jak z tą imprezą? — dopytywała wesoło Penelope. — Czy wy jesteście razem? — zwróciła się do pary, a ta na te słowa odskoczyła od siebie. — A co z Andrew Larsonem?

— Chyba... chyba zerwaliśmy — wyznała Ezra i przyszło jej to z łatwością. Mogła przez to wyjść na bezduszną, ale nie zamierzała udawać smutku.

— Och, no szkoda, szkoda. Ale widzę, że szybko znalazłaś pocieszenie — zachichotała. — Możemy chodzić na podwójne randki! — zaćwierkała, po czym wspięła się na palcach i dosięgnęła swoimi ustami policzka Gaunta.

Chciała powtórzyć gest, ale ten przypadkiem odwrócił głowę. Ich wargi zetknęły się w krótkim pocałunku. Ezra uśmiechnęła się smutno. Odwiązała szalik z szyi i podała go Sebastianowi, by oddał go przyjacielowi. 

— Do zobaczenia wieczorem! — zawołał za nią Sebastian, kręcąc głową. 

Cały plan mógł... cóż, pojawiły się pewne komplikacje.

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now