Chapter 31

99 12 12
                                    

Kilka miesięcy wcześniej...

Ezra przeglądała notatki z zajęć Historii Magii z profesor Lennox, kobieta była wymagająca i potrafiła przerwać wykład tylko po to, by sprawdzić czy uczniowie na pewno ją słuchają, więc zadawała im pytania sprawdzające. Tuż obok niej usiadła Felicity, która bawiła się kosmykiem swoich włosów. Zawsze tak robiła, kiedy chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak zacząć. Ezra kątem oka dostrzegła nerwowe ruchy przyjaciółki, więc odłożyła pergamin na bok.

- Coś cię gryzie - stwierdziła, wzdychając. Felicity zawahała się, ale pokiwała głową. - Chodzi o naukę?

Felicity spuściła wzrok na swoje lakierowane buty, ale to nie była jednoznaczna odpowiedź. Nastolatka wykonała kilka powolnych gestów, pełnych gracji. Komuś z daleka mogło się wydawać, że tańczy, a dłonie poruszają się w rytm niemej melodii. Jednak Felicity milczała od dawna. Ponoć spotkała kiedyś czarnoksiężnika jako mała dziewczyna. Jego czyny tak przeraziły dziewczynkę, że zamknęła się w sobie, przestając mówić. Była też plotka, że była tak wielką gadułą, że rodzice rzucili na nią klątwę, by zamilkła. Albo inny czarodziej to zrobił. W każdym razie Felicty nie wspominała o tym ani słowa.

- Rene znów ci dokuczała? - Felicity przytaknęła. - Och, co za wstrętna dziewucha. Porozmawiam z nią - powiedziała, ale jasnowłosa koleżanka chwyciła ją za rękę. - Spokojnie, wiesz, że ja nigdy nie jestem zła. Po prostu przekonam ją, aby oddała twoją... - Felicity pokazała kolejne gesty - twoją broszkę rodzinną.

Dziewczyna otrzepała swój błękitny mundurek z niewidocznego kurzu i wstała, by przejść korytarzami aż do ogrodu. Lecz tam nie zastała tych złośliwych wiedźm. Zgodnie z oczekiwaniami odnalazła je w bibliotece, gdzie siedziały w czwórkę i wesoło o czymś gawędziły. Najwyższa z nich dziewczyna o kasztanowych włosach i małym nosku upstrzonym piegami posłała im drugie spojrzenie, po czym uśmiechnęła się kpiąco.

- Och, zobaczcie, nasze półwiedźmiątko przyprowadziło swojego rycerza na białym koniu - zachichotała Rene.

- Inkwizytora - poprawiła ją Ezra, a Rene uniosła wysoko brwi, nie rozumiejąc, co dziewczyna ma na myśli. - Inkwizytorzy polują na czarownice i nie na białym koniu, a na testralu. To istota widniejąca na herbie mego rodu. - Jej poważny ton nie spodobał się uczennicom. Wielu uczniów nie przepadało za Ezrą już z samego sposobu mówienia. Zachowywała się, jakby była od nich lepsza, a on była tylko idealną córką rodu czarodziejów czystokrwistych. - Felicity twierdzi, że masz coś, co należy do niej

Rene rozpromieniła się w szerokim uśmiechu, wskazując dłonią złotą broszkę z małym rubinem osadzonym w środku ozdoby, kształtem przypominającą kwiat. Pozostałe czarownice zachwycały się tym.

- Cudowna, prawda? - sapnęła słodko, a Felicity sposępniała jeszcze bardziej. - W dobrym guście jest się dzielić, prawda?

Koleżanki jej przytaknęła, a Ezra wyciągnęła ku niej rękę.

- Tak samo jak oddawanie skradzionych rzeczy - powiedziała spokojnie. Wręcz irytująco.

- Skradzionych? O co mnie oskarżasz, Crowley?! Tylko pożyczyłam, zresztą nie słyszałam, aby się skarżyła!

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, oprócz Felicity i Ezry, ciągle czekającej z wyciągnętą ręką. Gdy zrozumiała, że słowami nie przekona wiedźmy do oddania broszki sięgnęła po matczyną różdżkę, celując w złodziejkę.

- Oddaj.

- Czy ty mi grozisz? Używanie czarów między zajęciami jest zabronione - przypomniała jedną z zasad regulaminu. Ezra nie ustępowała. - Trafisz na dywanik do Madame Cadance!

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now