Chapter 33

117 13 14
                                    

Dzień za dniem.

Każdy wyglądał tak samo — Ezra wstała z łóżka, zjadała śniadanie i brała udział w zajęciach według planu lekcji. Znajdowała czasem czas na obiad, ale kolacje sobie odpuszczała, by zaszyć się samotnie w bibliotece. Bibliotekarka zapoznała się z tą zapaloną czytelniczką na tyle, że pozwalała jej siedzieć te półgodziny dłużej, o ile zostawiała po sobie porządek. Nawet Sebastian Sallow nie mógł liczyć na takie ulgowe traktowanie. Ezra od wydarzeń na tamtej wyspie unikała ludzi. Przestała im nieświadomie ufać. Ze wspomnień Aileen wiedziała, że Sebastian potrafił użyć Zaklęć Niewybaczalnych, i sięgnął po tę magię dla siostry. Ale żeby auror również? Co kryło się za celami Sidonisa?

Obiecała mu, że nikt się nie dowie, bo z pewnością, od razu zjawiłby się po nią. Do czego był jeszcze zdolny?! Ezra postanowiła dla świętego spokoju odsunąć się od ludzi, z którymi zdążyła nawiązać więzi i skupić się na pewnej sprawie. Mapa. Aileen kolejny raz prosiła ją o odnalezienie mapy. Tylko gdzie ona miała niby prowadzić?

Ukrytego skarbu? Dziedzictwa? Odpowiedzi? A może była to mapa z zaznaczonymi miejscami ze źródłami starożytnej magii? Przeszukiwała księgę za księgą, ale poza starymi mapami dawnego świata nie odkryła nic intrygującego. Niewątpliwie wiedza Ominisa i Sebastiana na temat osoby Nightingale byłaby na wagę złota, ale nie zamierzała przerywać ciszy między nimi, choć chłopcy od tygodni próbowali z nią porozmawiać. Z pewnością Ominis miał więcej do powiedzenia — na przykład wyjaśnienie ich tamtego pocałunku, który nigdy nie powinien mieć miejsca.

— Mapa Avalonu za czasów Króla Artura — odczytała napis na jednej z ilustracji. — Mapa dawnego pobytu Excalibura... Gdybym chociaż wiedziała, do czego doprowadzić miałaby ta mapa...

Gdzieś w oddali zabrzęczały łańcuchy, czemu towarzyszyło żałosne zawodzenie. Ezra od razu po dźwiękach rozpoznała Krwawego Barona kręcącego się po korytarzach. Innych uczniów już dawno by przeraził ten duch. Jednak Ezra była często nocami odprowadzana przez ducha Slytherinu na prośbę profesora Sharpa. Zupełnie jakby wuj ją pilnował, aby nie zrobiła czegoś szalonego.

Właśnie trwała kolacja i nikogo poza Ezrą nie było w bibliotece, oprócz jeszcze jednej osoby. Niechciany towarzysz postawił swoje księgi tuż obok stosu Ezry i usiadł na przeciwko niej, milcząc.

— Hej — mruknął cicho, wręcz nieśmiało, co nie pasowało do jego charyzmatycznej osobowości. Ezra mimowolnie podniosła spojrzenie niebieskich oczu na przystojną twarz Krukona. — Już któryś raz widzę cię tu samotną. Pokłóciłaś się z nimi?

Nie musiał wymawiać nazwisk, by wiedzieć, kogo Andrew miał na myśli.

— Najwidoczniej Krukoni nie potrafią odróżnić naukowej ciekowości od zwykłego wścibstwa — odparła Ezra, ponownie zaczytując się w księdze o dawnym królestwie legendarnego króla.

— Nie musisz od razu być taka wredna. Przez wzgląd na... nasze dawne relacje postanowiłem się odezwać. Nie uważasz, że to wspaniałomyślne? Szukasz czegoś konkretnego? — Tym razem Ezra zbyła go zwykłym mruknięciem. — A szukałaś na dziale ksiąg zakazanych?

— Nie bez powodu ten dział jest zakazany.

Krukon wzruszył ramionami.

—Myślisz, że kryje się tam tylko czarna magia? — Ezra wzdrygnęła się na te słowa, co nie umknęło czujnej uwadze Larsona. — O to chodzi? O czarną magię? Ezro, czy Sallow albo Gaunt...? — Wyciągnął ku niej dłoń, ale dziewczyna cofnęła się, wstając z ławki. Rozejrzała się dookoła, czy na pewno jest tu sama. Chwyciła za swoje trzy księgi z zamiarem odłożenia ich na miejsce. — Nie zbywaj mnie, kiedy chcę ci pomóc!

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now