Chapter 40

96 11 31
                                    

Ezra wpatrywała się w jaskrawy płomień wesoło tańczący w kominku w Wieży Gryffindoru. Ominis wyjechał kilka godzin temu do swojego rodzinnego domu, a ona od początku miała złe przeczucia. Gdy Gaunt opuścił mury szkoły, Sebastian krótko opisał relację chłopaka z resztą rodziny, nie pomijając faktu, że był zmuszany do torturowania mugoli zaklęciem Cruciatus. A gdy odmówił, sam został nim ugodzony. Cierpiał wiele godzin. Stąd wzięła się jego wielka niechęć względem czarnej magii. Ezra odłożyła kolejny wolumin na bok, nie mogąc się w ogóle skupić na nauce. W myślach nawiedzał ją ten tajemniczy czarnoksiężnik oraz Sidonis i to, że okazał się zdrajcą. Obrońcy w żaden sposób nie chcieli pomóc bez prób. Dziewczyna miała jakiekolwiek pojęcie o tym, co może ją czekać tylko dzięki towarzyszącemu przez ostatnie godziny Ślizgonowi. Sebastian opowiedział o czterech próbach, jakie przechodziła Aileen, o Izydorze, wspomniał nawet o Ranroku i Rookwoodzie.

Może tym właśnie był ten czarnoksiężnik? Niedobitkiem i dawnym zwolennikiem Wiktora Rookwooda? Czas mijał i pokój wspólny opustoszał. Zaraz miała rozpocząć się kolacja wigilijna, na którą wybierali się wszyscy uczniowie, którzy pozostali w zamku na święta. Oczywistym było, że Obrońcy nie dopuszczą Ezry do wiedzy o starożytnej magii i skarbca skrywającego coś, co ją wzywało. Nie uważali jej za godną. Gryfonkę to nie obchodziło. Jej zależało tylko na wybudzeniu kuzynki.

- Czas na kolację - westchnęła Ezra. - Inaczej Sebastian sam się tu po mnie pofatyguje.

Zostawiła wszystko na miejscu i wyszła z pokoju wspólnego Gryffindoru, przechodząc przez portret Grubej Damy. Niektóre postacie na swoich portretach również świętowały Święta Bożego Narodzenia. Wstyd się było przyznać, ale Ezra nie znała żadnych tradycji ani zwyczajów tego święta. Pierwszy raz je obchodziła tak naprawdę. Zeszła do Wielkiej Sali pięknie wystrojonej, zresztą jak pozostała część zamku. Dwie ogromne choinki stały na podeście za stołami nauczycieli. W kominkach zarzył się ogień, dodając przytulnego klimatu. Ezop Sharp uniósł się lekko ze swojego krzesła, gdy dostrzegł dziewczynę. Wciąż nie wyjaśnili sobie niczego. Jednak tak szybko jak wstał, tak prędko usiadł. Odpuścił na dzisiaj jakąkolwiek rozmowę, pozwalając podopiecznej na spokojny wieczór świąteczny.

W Wielkiej Sali znajdowała się garstka uczniów, głównie siedmiorocznych i kilku pierwszaków. Oczywistym było, że pewnie chcieli raz w życiu spędzić święta w zaczarowanym zamczysku. Ezra odszukała Sebastiana przy stole Slytherinu i podeszła do niego.

- Prima Aprilis! - zawołała radośnie.

Chłopak podniósł na nią zaskoczone spojrzenie. Przez moment zastanawiał się, co usłyszał, a gdy dotarło do niego, że się nie przesłyszał, parsknął śmiechem. Chichotał tak długo, że twarz Ezry zaczerwieniła się po koniuszki palców.

- Co cię tak niby rozbawiło, Sallow? - sapnęła cierpko, zaczynając żałować, że się tu zjawiła.

- Dzisiaj nie jest pierwszy kwietnia - wyjaśnił, ale Ezra dalej nic nie rozumiała. - Czekaj... Chciałaś mi życzyć wesołych świąt? - Ach, no jasne, tak się mówi w czasie Bożego Narodzenia. Ezra poczuła się okropnie zawstydzona. - Hej, spokojnie. - Chłopak chwycił ją przez stół za rękę, a potem zachęcił ruchem głowy, by usiadła. - Doceniam próbę. Wesołych świąt.

- Przepraszam, nigdy nie świętowałam Bożego Narodzenia - wybełkotała cicho, ale Sebastian doskonale ją słyszał. - U nas w domu mało co świętowaliśmy. Rodzice starali się unikać większych wydarzeń, abym za bardzo się nie przebodźcowała czy nie podekscytowała, no wiesz, żeby moja starożytna magia nie wybuchła.

Sebastian pokiwał głową ze zrozumieniem. To było przykre, że dziewczyna nie obchodziła nigdy prawdziwych świąt.

- To jak to u was wyglądało?

Ancient Magic | Ominis GauntDonde viven las historias. Descúbrelo ahora