Chapter 41

104 9 24
                                    

Nieprzyjemny brzdęk metalu o metal uświadomił Ezrę i Sebastiana, co w tym momencie się między działo. Oboje nie byli pewni, jak do tego doszło, ale szczerze żadne z nich nie chciało takiej bliskości. Dla Ezry było to bardziej intensywne, ponieważ jeszcze niedawno przeżywała swój pierwszy pocałunek z Ominisem zaraz po zwycięskiej imprezie w ich pokoju wspólnym. Odsunęła się od chłopaka, nerwowo zapinając guziki swojej koszuli, dziękując wszelkim siłom, że do niczego między nimi nie doszło. Zapewne żałowaliby tego do końca swojego życia. 

Prawdopodobnie w ten sposób chcieli dać upust emocjom, nerwom, które rozsadzały ich od środka. Sebastian niemal dusił się swoimi uczuciami. Czasem chciała krzyczeć aż do zdarcia gardła, bić we wszystko wokół aż do krwi na rękach. Ileż razy przechodził korytarzami Hogwartu, pamiętając, że jeszcze niedawno wśród nich przechadzała się ślizgonka o anielskim sercu — zawsze gotowa do pomocy, bez oczekiwania niczego w zamian. Ile razy miał tego dość, że stała się tematem tabu, że ludzie przestali o niej mówić, jakby nigdy jej nie było?! Jedyne co po niej pozostało to jej ciało w Komnacie Mapy zapieczętowane wieloma zaklęciami, by nic się z nim nie stało. Zostało tylko to i plotki. Obwiniające spojrzenia przypominały Sebastianiowi, że to była jego wina. Najgorsze spojrzenie widywał co najmniej dziesiątki razy... za każdym razem, gdy zerkał w lustro albo szybę okna. Ze wszystkich obwiniał się najbardziej. Najboleśniej. 

W te święta, gdy Ominis wyjechał do rodziny, a on pozostał z Ezrą samotnie w zamku, chciał jej podarować cudowne święta, które zapamięta na długo. Sam nie wiedział, kiedy to zaszło za daleko. Patrzyli na siebie wystraszeni, obawiając się, czy ten impuls wpłynął jakoś na ich przyjaźń. Jeszcze bardziej wystraszyła ich postać, która zjawiła się tu nagle. Sebastian, siedząc blisko Ezry, słyszał jak ta nabiera głębokiego oddechu i wzdycha z błogą ulgą.

— Sebastian — usłyszał swoje imię. Głos Ominisa był spokojny, lecz podszyty czymś nietypowym dla niego. Czymś rmocznym, przez co Sebastian miał złe przeczucia odnośnie przebiegu wigilijnej kolacji u Gauntów. — Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie ma cię w dormitorium od razu wiedziałem, że znajdę cię tutaj.— Postąpił kilka kroków do przodu, gdy nagle zatrzymał się, jakby nasłuchiwał czegoś. Kogoś. — Czy Ezra też tu jest?

Dziewczyna drżała, jakby również wyczuła obcą nutę w zwykle stonowanym, opanowanym głosie. Nie chodziło, że brzmiał, jakby był wściekły albo smutny — brzmiał, jakby w środku niego nie było już nic, tylko pustka. Głos niemal wyzuty z emocji mroził krew w żyłach tak boleśnie, że aż przytłaczająco. Co się tam, u licha, wydarzyło? Sebastian nie cierpiał, gdy jego przyjaciel wyjeżdżał do rodzinnego domu, ponieważ jego rodzina była zawsze zdolna uderzyć tam, gdzie najbardziej zaboli, zmieniając w pewien sposób Ominisa.

I tym razem było tak samo.

— Bardzo się o ciebie martwiła — powiedział Sebastian, zdając sobie sprawę, że niepewność spowodowana ich małym błędem oraz dziwnym zachowaniem przybyłego ślizgona odebrała jej możliwość odpowiedzenia.

— Czy tak? — zdziwił się Ominis, nie bardzo przejmując się sensem tych słów.

— Ja... — wydukała nieśmiało Ezra. Nagle miała pustkę w głowie. Miała wrażenie, że stanął przed nią zupełnie obcy człowiek.

— Bo odniosłem nieodparte wrażenie, że właśnie przerwałem coś bardzo ważnego.

Ezra i Sebastian wymienili między sobą spojrzenia. Byli rozczarowani samymi sobą, że pozwolili sobie na takie uniesienie, zwłaszcza, że nie czuli do siebie nic więcej poza serdeczną przyjaźnią. Sebastiana serce wyrywało się do Aileen, natomiast Ezra, choć sama jeszcze niedawno dzieliła się z Ominisem sekretem, że jest zakochana, ale obiekt jej sympatii wzdycha do innej, nadal nie końca rozumiała swoje uczucia.  

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now