Chapter 51

85 4 27
                                    

Ominis zostawił Ezrę, dając jej uspokoić nerwy tuż przed wyjściem na boisko. Sam zdecydował się zostać i słuchać przebiegu meczu, o ile mogło to ją jakoś zmotywować. Szedł na ślizgońską widownię, kiedy wyczuł, że ktoś zagrodził mu drogę. Uśmiechnął się kpiąco, doskonale zdając sobie sprawę, kto wyszedł mu naprzeciw. Odczuwał mieszaninę różnych uczuć — radość, że w końcu się spotykają twarzą w twarz po tak długim czasie i rozczarowanie, że nie uprzedziła go o powrocie do Hogwartu. Anne Sallow miała na sobie ślizgoński mundurek, czego nie widział, ale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna jest dumna z ponownego noszenia go.

— Nie pisałaś w listach, że wracasz po Nowym Roku do szkoły — rzucił z nieukrywaną pretensją.

Zawsze byli sobie bliscy. Anne i Sebastian byli pierwszymi i jedynymi przyjaciółmi Gaunta. Śmierć Solomona, obłęd Sebastiana, klątwa Anne i tragedia z Aileen... to wszystko sprawiło, że Ominis i Anne stali się sobie jeszcze bliżsi, bo nie mogli podzielić się z nikim swoimi prawdziwymi myślami, nie zdradzając przy tym Sebastiana, którego do dzisiaj dalej kryli. Ominis sądził, że nie mają przed sobą żadnych sekretów, a jednak panna Sallow nie raczyła go przygotować na swój powrót, omijając ten temat dość umiejętnie. No tak, w końcu była nieodrodną siostrą swojego brata — manipulowanie i wymigiwanie się mieli po prostu we krwi.

— A ty nie mówiłeś, że pokłóciłeś się z Sebastianem — odparła, takim samym tonem. Dziewczyna nie uśmiechała się już. Skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na wyjaśnienia. — Chciałam wam zrobić niespodziankę już w dormitorium, ale wciąż się mijaliśmy, a potem miałam babski wypad do Zakanego Lasu z nową przyjaciółką.

— Nową przyjaciółką? — zdziwił się Ominis. Był pewny, że Anne bardziej będzie starać się odnowić kontakt ze starymi współlokatorkami, Grace i Neridą. — O kim ty mówisz?

— Urocza gryfonka, Ezra, znasz może? — zakpiła sobie podle, przykładając palec do ust. — Oczywiście, że znasz. Pisałeś mi o niej w wielu... wielu listach. — Ominis zmarszczył brwi. — Spotkaliśmy się na zajęciach i od razu wyczułam tę atmosferę między tobą a moim bratem... O co poszło? Czy on znowu coś...

— Anne — przerwał jej Ominis, zaciskając palce na różdżce. Pomyślał przez chwilę o wyminięciu dziewczyny i zakończeniu tematu. 

Była taka jedna sprawa...

Anne i Ominis, stając się sobie bliżsi postanowili nie mieć żadnych sekretów, a jeśli już jakieś mieli — dzielili się nimi między sobą. Stali się swoimi powiernikami tajemnic. Prawie wszystkich. Ominis Gaunt miał jeden sekret, dzielił go z jedną osobą i to wcale nie była Anne. Dziewczyna nie miała pojęcia o jednej, jedynej rzeczy...

Prawda o tym, co się stało z Aileen Nightingale.

Kiedy Anne odzyskała przytomność, zdając sobie sprawę, że nie ciąży już na niej klątwa, oddychanie stało się lżejsze, ciało nie ważyło tyle, co ołów i nie czuła, że coś obcego żyje w jej ciele i zabija ją od środka... zderzyła się z okrutną prawdą — a raczej kłamstwem chłopców. Grono pedagogiczne wtajemniczone w los Aileen, również nikomu nie zdradzili tego. Anne powiedziano, że Aileen oddała życie, by ją uzdrowić i zmarła. Dziewczyna długo żywiła do samej siebie urazę. Jej klątwa doprowadziła do śmierci tylu ludzi. Tyle złego wydarzyło się z tego powodu, że utraty tak serdecznej przyjaciółki ją dobiła. Nie cieszyła się z uzdrowienia. Wręcz przeciwnie — zaszyła się w samotni, gdzie próbowała zagłuszyć wyrzuty sumienia naprawdę wieloma środkami.

— Chodzi o Aileen — kontynuował Gaunt, wyrywając Anne z zadumy, która wpędzała ją znowu w ten dziwny stan. — Aileen nie umarła.

— Co? — Anne zachłysnęła się powietrzem. — O czym ty mówisz? Powiedzieliście mi z Sebastianem, że zmarła dla mnie... — Czuła, jak przestaje panować nad własnym ciałem i drżeniem głosu. — Powiedzieliście...

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now