Chapter 17

128 16 14
                                    

Sobotniego wieczoru wyczekiwali wszyscy. Każdy uczeń piątego, szóstego i siódmego roku odliczał minuty, kiedy kolacja w Wielkiej Sali dobiegała końca. Ezop Sharp zdawał sobie sprawę, że tym razem jego dom zakłóci ciszę nocną i chciał interweniować, ale... No właśnie było pewne ,,ale''. Dawno nie widział Ezry tak szczęśliwej. Straciła rodzinę, dobre imię, znalazła się zupełnie sama w nowym miejscu i on, pomimo bycia pedagogiem, nie potrafił jej pomóc. Starał się ją wspierać na swój nietypowy sposób, ale było to za mało. W Hogwarcie nawiązała nowe relacja, więcej się uśmiechała. Może nawet nie zdawała sobie sprawy, że przestała skrywać swoje uczucia, jak uczyli ją rodzice. Wiedziała już, co w niej drzemie, ale nadal sprawiała kłopoty.

Widział, jak wiele radości jej daje przebywanie wśród rówieśników. Nikt nie oskarżał jej o czarną magię. Co mu pozostało? Ta impreza mogła być pierwszą w jej życiu. Z trudem zagryzł zęby i odwrócił się w drugą stronę na korytarzu, udając, że nie zdaje sobie sprawy z przemykającej za jego plecami młodzieży. Gdzieś wśród nich była Ezra i tylko ze względu na nią, nie dał im wszystkim szlabanu.

Ezra czekała pod posągiem garbatej wiedźmy na Andrew. Dziwnie czuła się w sukience w kolorze przypominającej bardziej szmaragd niż typową zieleń. Sięgała ona jej lekko za kolano i miała ozdobne, krótkie rękawki. Sukienka była podszyta ciemną koronką. Yvone, mająca pięć sióstr, miała talent do robienia fryzur, więc związała czarne włosy Ezry w piękną koronę z warkocza.

Andrew długo się nie zjawiał przez co Ezra zaczynała mieć naprawdę wielkie obawy, czy przypadkiem nie zostanie wystawiona. Aż zaczynała żałować, że nie zgodziła się iść z Garrethem. W końcu usłyszała zbliżające się, pospieszne kroki. Zza rogu wyłonił się Andrew ubrany w elegancką błękitną koszulę, ciemną marynarkę i dopasowane spodnie.

- Przepraszam za spóźnienie, wszędzie roiło się od prefektów - tłumaczył się, a widząc, że dziewczyna nie gniewa się, wyciągnął przed siebie ramię. Ezra od razu go chwyciła. - Wyglądasz... czarująco.

Na blade policzki Ezry wpłynął soczysty rumieniec. Rzadko kiedy słuchała komplementów. Najczęściej mówiła jej je Felicity, chwaląc czarne włosy Ezry. Oboje udali się do lochów, gdzie przed wejściem do dormitorium stał siódmoklasista, strzegący wyjścia.

- Macie farta, już miałem wchodzić, impreza trwa w najlepsze - powiedział uczeń, po czym odwrócił się w stronę przejścia. - Salamandry znów śpiewają - wypowiedział hasło, a ogromny żelazny wąż przesunął się po ścianie, ukazując otwarte wrota. - Szybko.

Od samego wejścia dało się słyszeć skoczną melodię, do której wiele osób poruszało się swobodnie. Rzeczywiście, zabawa trwała w najlepsze. Na stole z poczęstunkiem stało już sporo pustych butelek nie tylko po napojach. Starszacy pozwolili sobie na większą swawolę i przynieśli butelki Ognistej Whisky. Oczywiście nikt nie kontrolował czy młodsze roczniki również po to sięgają.

Gdzieś w tłumie Ezra dostrzegła swoje koleżanki z Gryffindoru, które wesoło pląsały w takt muzyki. Wśród nich stał także Garreth. Może Shannon udało się w końcu go zaprosić? Andrew poprowadził Ezrę najpierw do stolika, gdzie podał jej czerwony koktajl. Pachniał dość intensywnie, ale raczej nie zawierał żadnych procentów.

- W zeszłym roku impreza była u Puchonów - powiedział jej na ucho, by go usłyszała mimo głośnej muzyki. - Pamiętam, jak Phil Bernard ze Slytherinu zorganizował picie piwa kremowego na czas.

Ezra zaśmiała się, próbując to sobie wyobrazić. Nie kojarzyła Phila, więc prawdopodobnie opuścił już mury szkoły, kończąc swoją edukację.

- I kto wygrał? - Uśmiechała się cały czas, zastanawiając się, który dom zdominował tę dyscyplinę. - Niech zgadnę, Phil?

- Aileen Nightingale - odpowiedział, a uśmiech zniknął z twarzy Ezry. To naprawdę musiała być wyjątkowa osoba. - Cieszę się, że przyszłaś ze mną. Zatańczymy?

Ancient Magic | Ominis GauntDonde viven las historias. Descúbrelo ahora