Chapter 11

132 13 7
                                    

- No już! Chwal się!

Yvone dopadła Ezrę następnego dnia na śniadaniu w Wielkiej Sali. Gdzieś w pobliżu kręciły się bliźniaczki razem z Shannon. Jasnowłosa gryfonka przerwała Crowley jedzenie owsianki, łapiąc ją mocno za rękę.

- Słyszałam plotę! Zostałaś przyłapana przez profesora Sharpa poza szkołą w nocy. Kto to był? - Ezra uniosła wysoko brwi. - Z kim byłaś na schadzce? Czekaj, nie mów mi! Już wiem... Leon z Hufflepuffu? Ostatnio byliście razem w parze na Opiece nad magicznymi stworzeniami! Chociaż Garreth Weasley również co jakiś czas się przy tobie kręci. Nie, nie...

Ezra wyrwała rękę z uścisku koleżanki, skupiając się ponownie na śniadaniu. Przegapiła wczoraj kolację, przez co od rana bolał ją brzuch z głodu. Nie zważała na durne wywody Yvone. Już dawno nauczyła się, że uwielbiała ona romanse, dramaty i tylko węszyła, gdzie pojawi się nowa para. Nic dziwnego, że błąkanie się po nocy skojarzyła ze schadzką z kochankiem. Od dwóch miesięcy nie pomyślała nawet raz nad znalezieniem chłopaka.

- Hej! Nie jedz teraz, kiedy ja przeżywam twoją historię romantyczną! - pisnęła gryfonka. - Czekaj! A może to Graham z Ravenclawu, mamy razem wróżbiarstwo. Połączyła was wspólna wizja przyszłości?

- Uważam, że powinnaś czytać znacznie mniej powieści romantycznych i zejść na ziemię - mruknęła Ezra, wkładając eo buzi łyżkę z owsianką. - Nie byłam na żadnej schadzce.

- Mhm, jasne, i niby żaden chłopak nie zajmuje twoich myśli? - Ezra wzruszyła ramionami. - Na Merlina! Nie żartuj!

Ale Ezra nie zamierzała brać udziału w tej dyskucji. Faktycznie, odkąd przybyła do Hogwartu na randki chodziła do biblioteki z książkami, i szukała poszlak odnośnie białego ognika z poprzedniej nocy. Na szczęście Irytek, który przypadkiem stał się ofiarą jej mocy, unikał jej jak ognia i uciekał na jej widok. Latał i wrzeszczał, że demonica panoszy się po zamku, za każdym razem, gdy wpadał na korytarzu na Crowley.

- Co powiesz na wypad do Hogsmead w tę sobotę? Jeszcze tam nie byłaś, prawda? - zaproponowała Yvone, i w sumie nie był to głupi pomysł. - Świetnie! W takim razie powiem Natsai, Gwendolyn, Alinie i Shannon, że idziesz z nami! O raju, babskie wyjście!

Do Wielkiej Sali wleciała poranna poczta. Pod sufitem fruwała masa sów, które zrzucały paczki tuż pod nosy adresatów. Oczywiście Ezra nigdy nie dostawała listów, bo nawet nie było osoby, która mogłaby do niej napisać. Tego dnia było inaczej. Bladobłękitna koperta wylądowała tuż przed nią. Popatrzyła za odlatującą sową, zastanawiając, czy to przypadkiem nie była pomyłka. Ostrożnie sięgnęła po list i odpieczętowała go. Po pięknym, pochyłym piśmie rozpoznała, że nadawcą była jej dawna przyjaciółka z Beauxbatons, Felicity.

,,Kochana Ezro,
Mam nadzieję, że ten list znajdzie Cię w zdrowiu. Przykro mi, że rozstałyśmy się w gniewie. Nie uwierzyłam Ci, kiedy zarzekałaś się, iż nie używałaś czarnej magii. Bałam się jednak. Wiesz, że przez czarnoksięski urok nie mogę więcej mówić. Odwróciłam się od Ciebie, gdy powinnam być przy Tobie. Przyjaciele zawsze powinni być dla siebie nawzajem. Zwłaszcza wtedy, gdy są najbardziej bezbronni. Dowiedziałam się, że po wszystkim jesteś teraz w Hogwarcie. Nie chcę prosić Cię o przebaczenie, aczkolwiek wiedz, że życzę Ci jak najlepiej i dobrze wspominam nasze wspólne przygody. Przykro mi również z powodu tego, co spotkało Twoją rodzinę. Trzymaj się, kochana przyjaciółko.

Z wyrazami szacunku i miłości,
Felicity Rampel.

P.S. Ktoś ostatnio był w szkole i pytał o Ciebie. Wyglądał dość podejrzanie, nauczyciele od razu go przegonili. Uważaj na siebie w Wielkiej Brytanii''.

Ancient Magic | Ominis GauntWhere stories live. Discover now