Rozdział 50.

1.9K 42 1
                                    

Nie wiem, jak ja mogłam z kimś takim spać, ale kogo ja mogę za to winić? No tak, tylko siebie. Mentalnie uderzyłam się ręką w czoło. Będę to sobie wypominać do końca życia. Nigdy tego nie zapomnę i nigdy sobie tego nie wybaczę. Na swoją oboronę mogę powiedzieć tylko tyle, że dalej miałam klapki na oczach i liczyłam na to, że to wszystko skończy się dobrze. Chociaż powinnam to była wiedzieć lepiej już na samym początku. Chyba nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że stanie się coś złego. Zawsze uważałam, że urodziłam się pod jakąś szczęśliwą gwiazdą albo że mój anioł stróż jest wybitny w swojej pracy. Robiłam swego czasu różne głupie rzeczy, ale zawsze jakoś z tego wychodziłam bez szwanku. Nigdy nie miałam poważnych problemów, koniec końców zawsze było dobrze, ale chyba moja dobra passa się skończyła. Wykorzystałam moje żetony na happy ending. Mówi się, że kot ma siedem żyć, ale wygląda na to, że teraz jestem kotem, który żyje tym siódmym, ostatnim życiem.

Położyłam się, próbując zasnąć. Jeżeli mam tu umrzeć, to wolę, żeby to wszystko się szybko skończyło. Już mam tego dość, za bardzo jestem wycieńczona psychicznie. Zawsze jest tak, że coś przeżywam, stresuję się, a później przychodzi ten moment, w którym wszystko jest mi obojętne i mam wszystkiego dość. Po prostu zaczynam się poddawać. Jest mi wszystko jedno. 

Jak na złość dzisiaj się oczywiście wyspałam i teraz nie mogę zasnąć. Jestem głodna, ale przecież nie zejdę na dół, żeby przypadkiem nie spotkać Adriena. Wiem, że nie mogę go cały czas unikać i prędzej czy później znowu go będę musiała zobaczyć, ale wolę odkładać to jak najdłużej się tylko da. Boję się, jak to może się dla mnie skończyć. 

Usłyszałam pukanie do drzwi. 

Kurwa mać.

Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Co tym razem ma w ręcę? Nóż? Siekierę? 

Jeżeli miałabym umrzeć, to wolałabym, żeby to było szybko i bezboleśnie. Może chociaż w tym przypadku się wykaże odrobiną człowieczeństwa. Ale wszystkie moje nadzieje jak na razie poszły do diabła. 

- Rose, musimy porozmawiać. 

Nie mam najmniejszego zamiaru stąd wychodzić, przynajmniej nie z własnej woli. Nie wiem, czego ten człowiek ode mnie chce tym razem i aż strach się bać, co to jest.

- Nic ci nie zrobię. Obiecuję. Chcę z tobą porozmawiać. 

Mam ochotę mu powiedzieć, żeby sobie poszedł do piekła, gdzie jego miejsce. Naprawdę myśli, że ja mu otworzę drzwi, jeżeli absolutnie nie muszę tego robić? Nawet jeżeli by się tu paliło, to wolałabym zostać, niż być z nim w tym samym pomieszczeniu. 

- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać. 

NIE MORZLIWE

Powinien dostać Nobla za dojście do takiego wniosku. Czego on do cholery chce?

- Dzisiaj przegiąłem. Ale wiem, że tam jesteś i mnie słyszysz. - zawahał się, ale po chwili kontynuował. - Nie jestem święty, jak pewnie sam zauważyłaś. 

Parsknęłam śmiechem. Szmaciarz jest wcieleniem diabła. Rzeczy, które robi stanowczo odbiegają od świętości. Nie wiem, co on tą rozmową próbuje osiągnąć. 

- Ale na swoją obronę mogę tylko powiedzieć, że nigdy nie zrobiłem krzywdy komuś dobremu. Robiłem okropne rzeczy, nawet nie chcę ci o tym opowiadać, ale wszystkie te osoby na to zasłużyły. 

Jeśłi tak uważa, to ciekawe co w takim razie robię ja tu? Nigdy nawet nie oszukałam przy kasie samoobsługowej. I niby co takiego zrobiłam, że sobie na to wszystko zasłużyłam? 

- Pracuję z różnymi bardzo niebezpiecznymi ludźmi, jeżeli myślisz, że ja jestem zły, to nic nie wiesz o tym świecie. Dostawałem różne zlecenia. Ale nigdy nie przyjąłęm zlecenia, które miało na celu w jakikolwiek sposób skrzywdzić kobietę lub dziecko. Zawsze odmawiałem. Za każdym razem. - podkreślił ostatnie zdanie. 

Ale ja tymbardziej nie rozumiem, dlaczego w takim razie tutaj jestem? Skoro według niego samego nigdy nie skrzywdziłby kobiety. Najwyraźniej od każdej zasady są jakieś wyjątki i na moje nieszczęście wygląda na to, że właśnie ja jestem tym wyjątkiem. 

- Problemem jest tylko to, że za każdym razem wiedziałem, że jeżeli ja odmówiłem, to ktoś inny tak czy owak się tym zajmie i niezależnie od tego, czy będę to ja, czy ktoś inny, to komuś stanie się krzywda. Ale przynajmniej lepiej się czułem sam ze sobą, wiedząc, że to nie ja jestem za to odpowiedzialny. 

Czy on właśnie zaczyna mi się zwierzać? Nigdy nie słyszałam, żeby mówił o sobie coś osobistego. To znaczy słyszałam. Na naszych niby randkach, ale to było wszystko udawane i zmyślone. Jednak teraz czuję, że mówi prawdę, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Teraz się na to zdecydował? 

- Dostałem teczkę z informacjami tobie. Miałem się tobą zająć, żeby Emanuel mógł zajść za skórę twoim rodzicom. Na początku oczywiście odmówiłem, ale dostałem wiadomość od Emanuela, że rozumie i w takim razie znajdzie kogoś innego. - przerwał na chwilę. - Rose, znam jego ludzi. Gorszych skurwysynów nawet ja nie widziałem. Gdybyś była tutaj z jednym z nich, to nawet nie chcę wiedzieć, co by ci sie stało. Emanuel ma burdel, w którym ludzie mogą spełniać wszystkie swoje najobrzydliwsze fantazje. Bicie, poniżanie, gwałty, zoofilia, nekrofilia i wiele więcej jest tam na porządku dziennym. 

Pomyślałam o tych wszystkich okropnych rzeczach i zrobiło mi się niedobrze. Dlaczego tacy ludzie chodzą po tej ziemi? Jak ktoś może być taką bestią? Niektóre z tych dziewczyn pewnie się nawet ode mnie nie różniły, a skończyły tak źle. 

- Widziałem kiedyś jak kark Emanuela pieprzył jedną kobietę butelką po wódce, a później raził ją prądem. Wiele z pozostałych osób też zrobiło jej różne inne rzeczy. Po wszystkim była w takim stanie, że nadawała się tylko na oiom, ale oni stwierdzili, że jak będzie umierać, to sprzedadzą ją na organy, a jak nie, to wywiozą ją do burdelu na wschód. 

Biedna dziewczyna. Może lepiej by było dla niej, gdyby jej życie się w tamtym momencie skończyło. Jeżeli dalej żyje, to pewnie jest za granicą, daleko od rodziny, nie zna języka ani nikogo, kto mógłby jej pomóć i przeżywa takie okropne świństwa codziennie. Nawet nie wiem, jak opisać moje współczucie do niej. A najgorsze jest to, że ona zapewne nie jest jedyna. 

- Ja nigdy nie chciałem wziąć tego zlecenia. Ty tu nie miałaś być, ale uświadomiłem sobie, że jeżeli ja tego nie wezmę, to albo nie ujdziesz z tego z życiem w ogóle, albo wyjdziesz ledwo, ale za to z ogromną traumą. 

Jeżeli to, co mówi, jest prawdą, to faktycznie mogło mnie spotkać coś o wiele gorszego. Ale nie mogę nic poradzić na to, że jego za wszystko obwiniam. W końcu to z nim tutaj jestem, on mnie tu przywiózł. A poza tym, ja już nie wiem, w co mam wierzyć. Chociaż pamiętam, jak mówił ma na samym początku, zanim mnie tu w ogóle przywiózł, że mogłam trafić na kogoś gorszego. Ta myśl mnie jakoś trzymała na duchu i dlatego wierzyłam albo chciałam wierzyć, że nie jest złym człowiekiem. Wtedy nie chciał mi powiedzieć wszystkiego, ale najwyraźniej miał tę sytuację na myśli. Teraz opowiada mi zdecydowanie więcej. Może w końcu zaczyna być szczery? 

- Rose, mnie tutaj nawet nie miało z tobą być. Ja nigdy nie chciałem ci zrobić najmniejszej krzywdy. Wiem, że to, co się stało w ogrodzie, było przesadą, ale zacznijmy od tego, że to jest nic w porównaniu z tym, co mogłoby ci się stać. I gdyby ten film nie był przekonujący, to źle by się to dla ciebie skończyło. A poza tym, kiedy chciałem odmówić Emanuelowi zrozumiałem, że to było równoznaczne ze spisaniem cię wtedy na straty. Dlatego właśnie tu jestem. 

Zapadła cisza. Chyba powiedział już wszystko, co chciał mi powiedzieć, ale ja dalej nie mam pojęcia, w co mam wierzyć. Teraz brzmi szczerze, ale ja już kilka razy dałam się nabrać. Może wcześniej mówił mi tylko urywki prawdy, bo nie chciał jej zdradzić całej. Teraz najwyraźniej jest bardziej rozmowny. Może w końcu się czegoś dowiem. Myślałam, że już się poddałam. Straciłam jakąkolwiek chęć do tego, żeby jeszcze walczyć, ale może jeszcze mam szansę. Muszę chociaż spróbować, nawet nie dla siebie, ale dla moich rodziców. 

Podeszłam do drzwi. 

Jest niebezpiecznyWhere stories live. Discover now