Rozdział 11.

12.9K 588 18
                                    

- A ty czym się zajmujesz na co dzień? - zapytałam.

W sumie to bardzo mnie to ciekawi, co on może robić w życiu. Nie wydaje się być zbyt wylewny, jeżeli chodzi o emocje. Zazwyczaj ma obojętny wyraz twarzy, więc dzięki temu jest trochę taki tajemniczy. A ja jestem bardzo ciekawska i wszystko chciałabym wiedzieć. A kiedy muszę się trochę wysilić, żeby coś odkryć i nie mam tego podanego na tacy, to jeszcze bardziej mnie to ciekawi.

- W sumie to mam kilka źródeł dochodu.

No tak, podobno osoby sukcesu nie ograniczają się tylko do jednego, a on wygląda na takiego właśnie człowieka. W sumie to dobrze, ale dalej mi nic o nim nie mówi. Nie odezwałam się w ogóle, więc on chyba odebrał to za delikatną wskazówkę, żeby kontynuować I świetnie, bo właśnie o to mi chodziło.

- Inwestuję na giełdzie, kupuję mieszkania, później remontuję i sprzedaję za drożej, czasem je zostawiam i wynajmuję, mam też kawiarnię.

- O, proszę, a gdzie? - zapytałam.

Może znam, swego czasu uwielbiałam sobie chodzić po restauracjach, cukierniach, barach. Ogólnie po knajpach. Znałam chyba każde miejsce w mieście i uwielbiałam odkrywać nowe.

- Synergia. - niedaleko centrum.

- A wiem, chodziłam tam zamiast do szkoły. - zaśmiałam się trochę na to wspomnienie.

Zazwyczaj rano jacyś poważni ludzie umawiali się tam na śniadanka biznesowe, a ja z moją koleżanką przychodziłyśmy na jedno espresso, bo jest najtańszą kawą i ciasto na pół. Trochę takie zderzenie światów. Nasi rodzice co prawda mieli kasę, ale to był ten czas, kiedy mnie od niej odcięli, a Meli kazali pracować, bo niby miało jej to nauczyć samodzielności i patrząc z perspektywy czasu, to chyba cel został osiągnięty, bo faktycznie dziewczyna potrafi sobie poradzić w życiu.

- Nie wyglądasz na kogoś, kto zrywałby się często z lekcji ani na kogoś, kto mógłby mieć problemy w szkole.

Popatrzyłam na niego, jakby był z innej planety. Kochany, gdybyś tylko wiedział.

- Już mówiłam, że wielu rzeczy się po mnie możesz nie spodziewać. Ale tak, mnie w szkole czasem mnie nie było częściej niż byłam. A z nauczycielami zawsze miałam problemy. Też było zdecydowanie więcej takich, którzy mnie nie lubili niż odwrotnie.

Popatrzył na mnie trochę skonsternowany, jakby próbował sobie to jakoś poukładać w głowie. Chyba naprawdę miał mnie za kogoś zupełnie innego. 

- Ale i tak dostałaś się na dobre studia.

- No tak, ale ja w sumie uczyłam się poza szkołą. Tego, co mnie naprawdę interesowało i co było mi potrzebne. A niestety większość przedmiotów w szkole... powiedzmy, że nie się nie kwalifikowała.

- Rozumiem. A co cię interesowało?

- Głównie języki obce. Chociaż mogłabym się w końcu nauczyć jakiegoś porządnie, zamiast zaczynać cały czas nowy. No i jeszcze filozofia.

- A to mnie akurat nie dziwi. Pewnie przydała ci się na psychologii?

- Tak. Filozofia pomaga zrozumieć czyjś umysł. Są takie poglądy, z którymi się zgadzałam i sama uważałam tak samo, więc je rozumiałam od razu, a były takie, że kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi i kto coś miał na myśli.

- Co na przykład?

Odłożył sztućce na talerz, w takie sposób, że każdy jest po przeciwnej stronie talerza, znaczy że jeszcze nie skończył jeść, wział swoją szklankę i napił sie coli. Ma naprawdę dobre maniery. Potrafi się dobrze zachować. I wydaje się po prostu być obyty.

- Chociażby John Locke. Jego chyba najpopularniejsza teza, od której zaczyna się o nim każdy artykuł, opracowanie, rozdział w książke, czyli twierdził, iż doświadczenie ludzkie stanowi podstawę wiedzy wewnętrznej i zewnętrznej.

Wpatruje się we mnie przez chwilę, po czym mówi:

- A jest jakaś inna wiedzy niż zewnętrzna i wewnętrza. - jego wyraz twarzy jest trochę zabawny, wygląda jakby delikatnie go osłupiało, chyba teraz zaczął rozumieć, o co mi chodzi.- To tak jakby powiedzieć, że coś znajduje się albo w tej restauracji, albo poza nią. Nie ma żadnej innej opcji.

- No właśnie o to chodzi. - dodałam. - To jest zupełnie bez sensu. Ale on to później tłumaczy w taki sposób, że człowiek rozwija się poprzez obserwację i to jest ta wiedza zewnętrzna, ale również przez refleksję nad sobą, to jest ta wiedza wewnętrzna. - wzruszyłam ramionami.

- Nie patrz tak na mnie. - podniosłam reće w obronnym geście. - To nie ja to wymyśliłam.

- Wiem, wiem. - otrząsnął się trochę. - Po prostu dziwi mnie to, że ktoś mógł zasłynać takim banałem. I teraz pewnie jest jednym z największych filozofów na świecie, prawda?

- Prawda. - odpowiedziałam szybko.

- Boże drogi. - pokręcił głową na boki, nie mogąc w to uwierzyć.

- Miał tez kilka innych teorii, które wcale nie były takie banalne, przynajmniej jak na jego czasy, Nawet bym powiedziała, że przełomowe.

- Nie wątpie. - powiedział bardzo poważnie, ale wiem, że żartuje i uważa człowieka za jakiegoś odklejonego od planszy, na co cicho zaśmiałam się pod nosem.

- A co ciebie interesowało? Domyślałam się, że raczej nie filozofia? - uniosłam delikatnie brew.

- Nie, w żadnym razie. Nie widziałem nigdy w tym sensu. Tak naprawdę dopiero ty mi trochę wyjaśniłaś. Faktycznie może się przydać, żeby nauczyć się zrozumieć czyjś umysł. Ale tak poza tym nie intersowały mnie takie rzeczy. Tak samo jak literatura czy sztuka.

Wypowiada się o tym w taki sposób, że nie można podać w wątpliowść, że mówi prawdę. Chyba faktycznie nie cierpi sztuki.

- Raczej ścisły umysł? - dopytałam.

- Ja w sumie do szkoły też nie chodziłem za często, ale jak tak sobie myślę, to lubiłem matematykę, całkiem też mi się podobała fizyka. - popatrzył się przez okno, jakby dalej się zastanawiał. - jeszcze geografia, ale to bardziej pod względem położenia państw, to bardzo wpływa na wiele aspektów. No i jeszcze sport, w gimnazjum trafiłem na nauczyciela w-f, który naprawdę znał się na rzeczy. Wczęsniej myślałame, że do gry w piłkę nie potrzeba większej filozofii.

Popatrzyłam na niego i pewnie po moich oczach, widzi, że chce mi się śmiać, ale chyba nie wie z czego. Jest to powiedzenie, że jeżeli coś jest nieskomplikowane, to nie potrzeba większej filozofii, ale chyba powiedział to nieświadomie, zapominając o naszej poprzedniej dyskusji, w której w sumie skrytykował jednego z najsłynniejszych filozofów.

- Ech. - tylko tak to skomenotwał, ale zauważyłam, że kąciki jego ust się delikatnie uniosły.

Jest niebezpiecznyUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum