AMELIA

223 23 21
                                    

Triumfalny uśmieszek widniejący na twarzy Estelle Duval będzie od teraz dla mnie symbolem sromotnej porażki. Po wyniku może aż tak tego nie widać – wywalczyłam pierwszy set, a w dwóch kolejnych uległam cztery do sześciu, ale czuję się, jakbym przegrała coś więcej niż awans do wielkoszlemowego ćwierćfinału. Uległam negatywnym emocjom, które wzbudza we mnie Francuzka, co przełożyło się na dekoncentrację w kluczowych momentach meczu. Zamiast skupić się na wykorzystaniu jej słabości, pozwoliłam, aby to ona wykorzystała moją.

Zanim weszłyśmy na kort, zaczepiła mnie, pytając, jak tam moje naiwne serduszko, czy Alexander już zdążył je podeptać. Nie dałam się sprowokować do dyskusji, ale jej słowa przez cały mecz rozbrzmiewały w mojej głowie niczym echo. Estelle nie mogła wiedzieć, że znacząco się z Alexem do siebie zbliżyliśmy, ale i tak po raz kolejny postanowiła zasiać we mnie ziarnko niepewności. I niestety się jej udało.

Na korcie tak naprawdę przegrałam sama ze sobą. Nie potrafiłam odciąć się od tych insynuacji i to mnie pokonało. Wiem, że nie powinnam przejmować się Estelle, która zapewne mówi mi to wszystko z zawiści, ale jednak nie potrafię jej zupełnie zignorować. Wszyscy wiedzą, jak wyglądały dotychczasowe relacje Alexa z kobietami. Chcę wierzyć, że nie jestem jedną z jego panienek na kilka tygodni, ale muszę też zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Tak, aby ewentualne rozczarowanie nie okazało się zbyt bolesne. Choć póki co nic nie zapowiada, aby czekał mnie miłosny zawód.

Przez ostatnie dni nie mieliśmy z Alexem zbyt wielu okazji, aby pobyć tylko we dwoje, ale każda taka chwila przepełniona była czułością, której nigdy dotąd nie doświadczyłam. Początkowo byłam nieco onieśmielona jego pocałunkami, ale każdy kolejny odwzajemniam z coraz większą żarliwością. Jeden nawet sama zainicjowałam. Momentami wciąż nie mogę uwierzyć, że mężczyzna, do plakatu z wizerunkiem którego jeszcze nie tak dawno temu wzdychałam, trzyma mnie teraz w swoich ramionach. I co więcej, sprawia wrażenie, jakby wcale nie miał zamiaru mnie z nich wypuszczać. To jak sen, z którego boję się obudzić.

A jeszcze bardziej obawiam się tego, że mama wkrótce wszystkiego się domyśli. Od naszego przyjazdu do Nowego Jorku przygląda mi się z jeszcze większą uwagą niż dotychczas. Staram się skrywać przed nią stan zakochania, w którym tkwię niemal po uszy, ale chyba nie do końca mi to wychodzi. Na razie jednak nie usłyszałam jeszcze złośliwego komentarza pod adresem mojej relacji z Alexandrem. No może poza standardowym stwierdzeniem, że dodatkowe mikstowe mecze odbierają mi siły na spotkania singlowe.

Teraz się to zapewne zmieni. Póki wygrywałam, mama była względnie zadowolona, choć starała się ograniczyć moje kontakty z Alexem do koniecznego minimum. Gdyby wiedziała, że Hayward zakrada się do mojego hotelowego pokoju, pewnie wpadłaby w szał. W jej mniemaniu nie mam prawa wplątywać się w żadne związki, bo to będzie mnie odciągać do głównego życiowego celu – wygrywania wielkoszlemowych turniejów i figurowania na szczycie rankingu WTA. Uważa, że właśnie to da mi szczęście. Nie dostrzega, że ja jestem szczęśliwa, po prostu grając, bez względu na wyniki. I mając u swojego boku Alexandra.

Jestem zaskoczona, że zaraz po zakończeniu meczu mama posyła mi pełne rozczarowania spojrzenie, ale powstrzymuje się od złośliwych uwag. Czyżby była tak głęboko zawiedziona, że aż zabrakło jej słów? Przez chwilę mam nawet nadzieję, że tym razem odpuści, choć akurat właśnie w tym przypadku ma prawo wyrzucać mi brak starań, gdyż sama je sobie wyrzucam. Niestety moja nadzieja ulatnia się niczym kamfora, kiedy na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zadaje kłopotliwe pytanie – czy widoczna na korcie niechęć pomiędzy mną i Estelle Duval ma podłoże wyłącznie sportowe, czy może jednak osobiste ze względu na relacje łączące mnie z Alexandrem Haywardem?

Na kilka sekund totalnie mnie zatyka. Nie spodziewałam się, że nasza antypatia była dla obserwatorów tak dobrze widoczna. A może wcale nie była, tylko ktoś znów poluje na sensację? I tym razem jest niebezpiecznie blisko prawdy?

Love OpenWhere stories live. Discover now