W końcu musiało do tego dojść.
Od wygrania pierwszego seta dzieli nas zaledwie gem, kiedy nad kort nadciąga ulewa. Z racji tego, że obiekt nie ma zadaszenia, mecz zostaje przerwany, a my schodzimy do szatni, aby tam poczekać na jego wznowienie. Trzeba jednak przyznać, że londyńska pogoda i tak długo dopisywała. Cztery lata temu padało niemal przez całe dwa tygodnie trwania turnieju. W tym roku pierwsza deszczowa przeszkoda dopada nas dopiero na półmetku rozgrywek. To prawdziwy sukces.
Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o mojej relacji z Amelią. Kiedy spotkaliśmy się dzisiaj przed meczem, zachowywała się, jakby wczoraj nic między nami nie zaszło. Nie oczekiwałem, że rzuci mi się w ramiona i zasypie pocałunkami, ale sądziłem, że bliskość, którą nawiązaliśmy, będzie odczuwalna. Tymczasem odnoszę wrażenie, że jest wręcz przeciwnie – Amelia trzyma jeszcze większy dystans niż ostatnio. Unika każdego, nawet przyjacielskiego dotyku. Jakbym ją czymś uraził. Czyżby po czasie doszła do wniosku, że pocałunek, na który mi pozwoliła i który odwzajemniła, był błędem?
Chcę wierzyć, że jej chłodne traktowanie wynika z faktu, iż otaczają nas ludzie. Wczoraj na balkonie mogliśmy udawać, że jesteśmy sami, że nikt nas nie obserwuje. Teraz natomiast jesteśmy pod czujnym okiem gapiów, w tym Marzeny Gałczyńskiej. Gdy tylko dzisiaj zobaczyłem tę matronę, miałem ochotę ją udusić. To przez nią Amelia pośpiesznie opuściła przyjęcie i zdecydowanie za wcześnie musiałem wypuścić ją ze swoich ramion. Ta kobieta to moje istne utrapienie.
Po zejściu do szatni po raz pierwszy tego dnia zostajemy zupełnie sami. Wiem, że rozmawianie o naszych prywatnych sprawach w czasie meczowej przerwy nie jest dobrym pomysłem, bo powinniśmy się skupić na tenisie, ale nie mogę dłużej trwać w tej niepewności. Muszę się dowiedzieć, czy ten pocałunek cokolwiek dla niej znaczył.
– Wszystko w porządku? – pytam, nie chcąc zaczynać tematu z grubej rury. Może małymi kroczkami nakieruję rozmowę na odpowiednie tory.
– To nic takiego, lekki skurcz – odpowiada Amelia, a ja spoglądam na nią z konsternacją.
Dopiero teraz orientuję się, że usiadła na drewnianej ławeczce i zaczyna rozmasowywać prawe udo. Już niemal zapomniałem, że jej dokucza. Najwyraźniej uraz znów się odezwał, przez co Amelia opacznie zinterpretowała moje pytanie.
– Nie o to pytałem – wyjaśniam, siadając obok niej. – Miałaś wczoraj problemy z mamą?
Nie zdziwię się, jeśli to przez matkę Amelia odnosi się do mnie z takim dystansem. Czy to możliwe, żeby Marzena wiedziała o tym, jak bardzo zbliżyłem się do jej córki? Ktoś na nas nakablował? A może kolejne nasze zdjęcia trafiło do mediów, tylko jeszcze o tym nie wiem? Cokolwiek się stało, chcę się o tym dowiedzieć i to naprawić.
– Cóż, dostałam niezły opieprz – przyznaje Amelia z westchnieniem. – Głównie za to, że zabrałam ze sobą Kamilę na imprezę pełną dorosłych i alkoholu.
Nie sądzę, aby to był główny powód furii Gałczyńskiej. Z tego, co się zorientowałem, matrona niespecjalnie przejmuje się młodszą córką. Myślę, że to obecność Amelii, a nie Kamili na moim urodzinowym przyjęciu była dla Marzeny problemem. Jednak z jakiegoś powodu Amelia nie chce tego przyznać. Tak, jakby się wstydziła, że matka wciąż rządzi jej życiem – i to nie tylko zawodowym, ale także prywatnym.
– Mogę się założyć, że tożsamość gospodarza tejże imprezy też nie była bez znaczenia – rzucam beztrosko, chcąc rozluźnić atmosferę.
Osiągam cel, bo Amelia cicho chichocze.
– Rzeczywiście, to był zarzut numer dwa – stwierdza z rozbawieniem, choć czuję, że wcale nie jest jej do śmiechu.
YOU ARE READING
Love Open
RomanceAlexander Hayward przez długi czas zajmował pierwsze miejsce rankingu ATP, niejednokrotnie wygrywał największe tenisowe turnieje. Niestety paskudna kontuzja wykluczyła go z rozgrywek na ponad rok, a powrót na kort nie jest tak łatwy, jak Alex się sp...