AMELIA

239 23 62
                                    

– To naprawdę nic takiego – próbuję przekonać Szymona, który ciągnie mnie w stronę plastikowych krzesełek. – Tylko chwilowy skurcz, który już mi przeszedł.

– Lekki masaż nie zaszkodzi – upiera się. – Przed tobą intensywne dwa tygodnie. Nie powinnaś lekceważyć sygnałów swojego ciała, bo to może się skończyć poważną kontuzją.

Pewnie ma rację. Doskwierające mi od dłuższego czasu udo ostatnio nie dawało o sobie znać, ale przed chwilą znów poczułam ból. A jeszcze nawet nie zaczęłam na dobre treningu.

Dziś przypada pierwszy sparing z Alexandrem przed Wimbledonem. Od naszego ostatniego spotkania wystartowałam w dwóch turniejach WTA na kortach trawiastych i już wiem, że ta nawierzchnia wciąż jest dla mnie problematyczna. W Nottingham odpadłam już w pierwszej rundzie, w Birmingham w drugiej. Mama była zdruzgotana. Dlatego chcę jak najlepiej przegotować się do najbliższego turnieju wielkoszlemowego, aby udowodnić jej, że potrafię się zmobilizować i pokonywać własne słabości.

Rano postanowiłam, że przed sparingiem z Alexem chcę poćwiczyć trochę sama. Hayward jest drugą osobą, którą boję się zawieść. On kocha trawę. To właśnie tu się wychował, londyńskie korty są jego domem. To byłby powrót w wielkim stylu, gdyby udało mu się wygrać szósty Wimbledon w karierze. Obawiam się jednak, że ja mogę być przeszkodą w osiągnięciu tego celu. Myślę o tym z bólem serca, ale nie wróżę nam pomyślności w mikście. Czuję, że koncertowo to zepsuję. Dlatego właśnie zachęcałam Alexandra, aby wystartował w singlu. W grze pojedynczej ma większe szanse niż ze mną u boku.

– Znowu odpływasz myślami – zauważa Szymon, kiedy siadam na plastikowym krzesełku przy korcie, a on kuca obok mnie. – Martwisz się czymś?

Szymon bez pytania podwija nieco moją sportową spódniczkę i zaczyna masować prawe udo. Jego dotyk nie powinien być dla mnie niczym nowym, ale odwykłam od niego przez ostatnie kilka tygodni. Przechodzi mnie więc lekki dreszcz, który zaliczyłabym do kategorii tych przyjemnych. Zaraz potem moje myśli uciekają do wspomnień, w których to dotyk innego mężczyzny wywołał podobne odczucia. Chociaż same gesty są tak zgoła inne.

Choć dłonie Szymona są gładkie i miękkie, jego uścisk jest mocny i pewny. Alex natomiast dotykał mnie ostrożnie, delikatnie, odrobinę powściągliwie. Jakby nie chciał, abym poczuła odciski na jego dłoniach, spowodowane wielogodzinnym ściskaniem rakiety. Nie potrafię zdecydować, który z tych dotyków bardziej mi się podoba. Mimo że odmienne, oba wywołują uczucia, które równocześnie mnie fascynują, jak i niepokoją.

– Sama nie wiem – wzdycham ciężko. – Dużo się ostatnio działo, chyba dopada mnie zmęczenie. Gram i trenuję znacznie więcej niż w zeszłym sezonie. Mama wciąż wymaga ode mnie więcej i więcej. Po tym, jak zaczęłam współpracować z Alexem, media zaczęły się mną bardziej interesować, co zaczyna być uciążliwe. No i do tego wszystkiego ta nieszczęsna trawa. Nie chcę, żeby tata i Kamila zobaczyli na żywo moją sromotną porażkę.

Wolałabym, aby rodzina towarzyszyła mi na French Open, ale było to niemożliwe ze względu na termin. Zbliżający się z początkiem czerwca koniec roku szkolnego nie sprzyjał wyjazdom. Kamila musiała zaliczyć kilka przedmiotów, tata pochylić się nad uczniami, którym groziła jedynka z angielskiego. Teraz jednak, wraz z początkiem wakacji, postanowili przylecieć do Londynu i kibicować mi z trybun. Bardzo cieszy mnie ich obecność, bo nieziemsko się za nimi stęskniłam, ale źle mi z faktem, że zamiast cieszyć się moimi sukcesami, zapewne będą pocieszać mnie po przegranej.

– Głowa do góry. – Szymon uśmiecha się szeroko. – Sezon na trawie jest krótki, skończy się, nim się obejrzysz. Masz szczęście, że akurat ta nawierzchnia ci nie podchodzi. Pomyśl o tych zawodnikach, którym nie idzie na twardej czy ceglanej. Cierpią przez większość roku.

Love OpenWhere stories live. Discover now