Rozdział 36

45 1 0
                                    

Pov: *Pinkie Pie*

Rainbow obiecała, że u niej zrobimy małą domówkę i właśnie dlatego tu jestem. Wraz z nią i Cheese'm przygotowywaliśmy jej dom. Dashie zaprosiła tutaj nas, przyjaciół z drużyny i jeszcze jakieś osoby ze szkoły, oczywiście będzie też Znaczkowa Liga.

- Hej Dash a Big Mac gdzie ma dać skrzynki z sokiem?

- Niech położy na stole w kuchni!

- Dobra

Oczywiście przyjaciółki też pomagały. I dowiedzieliśmy się, że brat Soarin'a, też ma przyjść, więc będzie jeszcze lepsza zabawa. Właśnie byłam w trakcie robienia babeczek i Fluttershy mi pomagała. Już nie mogłam się doczekać ten domówki. Rainbow robiła imprezy tylko jak nikogo z rodziny nie było, a żadko to się zdarzało.

- Babeczki niedługo będą gotowe - powiedziała Fluttershy.

- Prawda!

- A kiedy mają przyjść tak wogule? - podeszłam do Dashie, która sprzątała salon.

- Około 18 a jest... 15 więc mamy czas dla siebie

- I cudownie - Rarity usiadła na kanapie i poprawia sobie makijaż.

- Już zajęła się makijażem - skomentowała Applejack.

- Trzeba się poprawić po pracy - wyjęłam babeczki z piekarnika.

- Dobra Cheese chodź dekorować!

- Lecę - on wraz z Caramel'em zaczęli ozdabiać babeczki.

Ja poszłam do Dashie i pytałam czy czegoś jeszcze nie trzeba udekorować. Poprosiła mnie o pomoc z sprzątnięciem piętra, gdzie są pokoje. Oczywiście użyłam swojej mocy i rzucając małe ozdóbki do ciastek pozbyłam się kurzu a zamieniłam to w konfetti i kilka wstążek.

- Miałaś to w palnie prawda Pinkie? - zaśmiała się przyjaciółka.

- Wiem! Porzucam jeszcze trochę a ty je porozrzucasz po całym domu!

- No dobra - tak zrobiłyśmy.

Użyłyśmy swoich mocy i dzięki temu cały dom wyglądał super.

- Dziewczyny przesadziłyście! - usłyszałyśmy krzyk Rarity i się zaśmialiśmy.

- Czegoś ci brakuje - dałam na jej nos kawałek wstążki.

- Pinkie

- Dobra to teraz wolne - padłam na kanapę.

- To ja pojadę i zrobię jeszcze zakupy - oznajmiła Dash.

- Pojedziemy też - Soarin wraz z Big Mac'em dołączyli.

- To widzimy się później! - pomachaliśmy do nich.

Pov: *Rainbow Dash*

- To co kupujemy?

- Napewno jakieś jedzenie i picie bo założę się, że Blaze nie pojedzie na zakupy

- Jaka nie miła dla brata

- Tak - przytaknął brat AJ.

- Nie to że nie miła ale stwierdzam fakty - broniłam się.

- Jasne jasne - dojechaliśmy do sklepu.

Wchodząc poprosiłam chłopaków by wybrali jakieś napoje a ja zajmę się jedzeniem. Będąc w dziale z przekąskami usłyszałam dobrze mi znany głos. Wychylając lekko głowę ujrzałam Sombre. Powoli się cofałam gdy nagle do moich uszu dobiegło gwizdanie. Ten sam dźwięk gdy byłam na patrolu. Zaczęłam ciut panikować. I czułam, że rana na ręku mnie piecze.

- Rainbow wszystko gra? - poczułam za sobą czyjąś sylwetkę.

- Chodźmy już zapłacić - wzięłam to co chciałam i poszliśmy do kasy.

Jak zapłaciliśmy, schowaliśmy wszystko do samochodu wracaliśmy w ciszy. Oczywiście Big Mac i Nowy próbowali ze mną pogadać ale byłam cicho. Dalej czułam, że rana mnie piecze. Pod domem brat kowbojki zaniósł napoje do domu a mnie zatrzymał Nowy.

- Co się dzieje Dash?

- Nic serio... Jest okej - puknał mnie palcem w czoło.

- Nie kłam. Coś widziałaś

- Sombre okej... Jego widziałam

- Jednak nie tylko to cię przestraszyło

- Tylko to

- To dlaczego trzesz rękę? - przestałam jak to powiedział.
- Eh... - i wyminął mnie.

- Soarin

- Nie chcesz to nie mów... Nie będę naciskać - poszedł do domu odłożyć resztę zakupów.

- Eh... Zrąbałam

- Prawda - nagle poczułam czyjąś dlań na ustach i ktoś mnie gdzieś ciągnął.
- Cii to ja

- Weź nie strasz, ale co ty tutaj robisz?

- Pisałaś do mnie bym przyszedł do ciebie na domówkę już zapomniałaś? - zrobiłam facepalm.

- Tak zapomniałam wybacz

- Oj Dashie - poklepał mnie po głowie.

- Daj spokój Windsheer 

- Posprzeczałaś się z nim?

- Eh... Nie tylko... Spotkałam Sombre w sklepie

- To dlaczego dalej trzesz rękę?

- Kurna dobra... Kiedyś podczas patrolu słyszałam gwizdanie i ktoś zranił mnie w rękę i to samo przydarzyło mi się w sklepie, a rana zaczęła mnie szczypać

- Dlatego mu nie powiedzaiałaś 

- Nie chce go martwić

- Martwisz go bardziej tym, że nie chcesz mówić

- Nie musze mu się ze wszystkiego zwierzać... Jest to dla mnie trudne...

- Ponieważ poznałaś gościa, który cię nie szanował i nie traktował poważnie - miał rację.

- Prawda... Dobra chodź - poszliśmy do domu.

Z Boiska Do Serca | MLP | SoarindashWhere stories live. Discover now