Rozdział 29

71 2 0
                                    

*Pov: *Fluttershy*

Jak wróciłam do domu to rodzice zadawali mi dużo pytań związanych z tym, że mam bandaż na ręce. Wyjaśniłam im, że się zraniłam i byłam u pielęgniarki. Będąc w pokoju mogłam dać odpocząć myślom. Nie wiem kiedy mi się to stało. Zwierzątka i koty, które były pod moim domem przyszły mnie pocieszyć.

Około godziny 17 mój brat, Zephyr Breeze wrócił z szkoły, bo chodzimy razem do jednego liceum tylko Zephyr jest w pierwszej klasie liceum. Co mnie tylko w nim denerwuje to to, że nie jest samodzielny i wrabia innych na przykład w pracę w domu.

- Twój młodszy brat już wrócił! - wszedł do mojego pokoju.

- Słyszę - zwierzęta się przestraszyły.
- Chcesz coś? Bo potrzebuje odpocząć

- Żałuję, że nie skończyłem z wami

- Oj przestań

- No co?

- Proszę idź już - nie chciałam być nie miła ale serio byłam zmęczona po szkole.

- No dobrze już idę - wyszedł.

Nie chciałam słuchać jego gadania i tak mnie głowa boli jak się zdenerwowałam tą raną. Nie wiem kiedy mi się to stało. Usiadłam przy biurku i zabrałam się za lekcję, żeby się troszkę wyciszyć.

Wieczorem obudziło mnie zimne powietrze. A to dziwne bo zamykałam okno. Wstając i chcąc je zamknąć usłyszałam czyjeś gwizdanie. Nie widziałam skąd ono dochodzi bo nikogo nie widziałam. Nie powiem trochę się zaniepokoiłam. Wiem, że to głupie wychodzić w środku nocy ale słyszałam od Caramel'a, że Rainbow miała taką samą ranę.

Ubrałam się w miarę ciepło i wyszłam z domu, żeby porozmawiać z Dashie. Idąc w stronę jej domu zauważyłam jakaś dziewczynę, która jakby coś rzucała w stronę jej domu. Podchodząc ujrzałam tą nową dziewczynę, która miała w dłoni cegłę. Nie wiedziałam co robię. Pobiegłam w jej stronę i odepchnęłam.

- Won stąd!! - zamachnęła się.

Przerażona zakryłam oczy i się skuliłam. Bałam się, że mnie uderzy jednak tak się nie stało, ponieważ nic nie poczułam. Otwierając dalej przerażone oczy ujrzałam Rainbow z skrzydłami, uszami kucyka i wydłużonymi włosami.

- Nie waż się jej skrzywdzić - stała centralnie przede mną.

- Sorry - spojrzała na mnie.

- W porządku Fluttershy? - podała mi rękę bym wstała.

- Ta- Dash! - jak się odwróciła dostała cegła w twarz.

- AGH-! - złapała się za nią.

- Dashie!? - przestraszyłam się i wstałam gwałtownie.

- Jest okej...

- Rainbow! - do nas dołączył Soarin.
- Do domu z nią - pomogliśmy jej dojść do domu.

- Dajcie spokój nic mi nie jest...

- Już nie bądź taka twarda - zaśmiałam się z wypowiedzi chłopaka.
- Masz ranę na łuku brwiowym ale nie wygląda poważnie - poszedł gdzieś.

- Dziękuję Rainbow

- Dla przyjaciół wszystko Fluttershy - poczochrała mnie po głowie.

- Dashie!? Co się stało? - jej rodzice do nas podbiegli.

- Oberwałam pomagając przyjaciółce

- Rainbow Dash - tata spojrzał na nią poważnie.

- Nic na to nie poradzę - nagle przyszedł Soarin i opatrzył jej ranę.

- Ciesz się, że to nic poważnego - zaśmiał się jej brat.

- Mhm

- Długo nie siedźcie tutaj a pójdźcie spać bo macie szkole rano

- Wiemy

- A ty Fluttershy nie idziesz?

- Znaczy... Ja chciałam porozmawiać z Dashie. Mam do niej mała sprawę

- Rozumiem, to dobranoc - i poszli spowrotem spać.

- Więc co się stało? - spojrzała na mnie.

- Słuchaj... Tą ranę - pokazałam na jej rękę.
- Jak ci się to stało?

- Sama nie wiem. Jak wróciłam z warty i się przebrałam to Nowy zauważył tą ranę a ja nawet jej nie poczułam

- A jak byłaś na warcie to działo się coś dziwnego?

- Słyszałam gwizdanie

- Ja właśnie też, tylko teraz wieczorem - zszokowałam dziewczynę.

- Też to słyszałaś?... O co tu chodzi...

- Sama nie wiem ale nie będę już przeszkadzać - wstałam i zbliżyłam się do drzwi.

- Nie chcesz zostać na noc?

- Nie dziękuję Dashie, pójdę już. Narazie - pomachałem im i poszłam do domu.

Z Boiska Do Serca | MLP | SoarindashWhere stories live. Discover now