Rozdział 10

97 7 4
                                    

Pov: *Sombra*

Prawie nas wczoraj nakryto, a szkoda bo zabawa z nią była... Oh super. Laska lubi na ostro. Najgorsze jest to, że Lory zostawiła mi trochę śladów po naszej zabawie, więc jak ta kolorowa szmata je zobaczyć to zacznie histeryzować. A muszę ją jeszcze zaliczyć i będzie git. Idąc korytarzem zauważyłem właśnie "moją dziewczynę" wychodząca z jakiejś sali w gronie przyjaciół.

- Skarbie! - nie nienawidzę tak do niej mówić.

- Ou hej - spojrzała tylko i się uśmiechnęła.

- Nie przywitasz się z chłopakiem? - podszedłem do niej i złapałem za ramie.

- Dogonię was - powiedziała do przyjaciół i stanęła przy ścianie.
- Co chcesz?

- Ej czemu jesteś taka ostra? Nie cieszysz się na mój widok?

- Nie zbyt, ostatnio wogule nie chcesz ze mną gadać, więc robię to samo - chciała odejść.

- Hej hej! Co to za ton? Nie pozwalają sobie

- A ty się opanuj! I nie zabronisz mi... Co tu masz? - pokazała na szyję.

- Emm... Wczoraj kolega podpalił mnie dla zabawy zapalniczką - może uwierzy.

- I ma to być taki siniak?

- Tak...

- Muszę iść - uwolniła się z mojego uścisku i poszła w stronę grupy.

Patrzyłem jak znika za rogiem korytarza, więc natychmiast poszedłem do Lory. Wiem, że teraz miała lekcje z klasą 3a na hali. Na miejscu uważnie jej się przyglądałem. Jak skończyła lekcje podeszła do mnie.

- Stęskniłeś się?

- Za twoim ciałem zawsze - poszliśmy do kantorka i zamknęła drzwi.
- To co? Powtórka z wczorajszej rozrywki?

- Są lekcje i nie chce by nas nakryli

- Weź dawno się z nikim tak dobrze nie bawiłem - całowałem jej szyję.

- A te inne laski co się wokół ciebie kręcą?

- Chcą być z takim ciachem jak ja - masowałem ją.
- A teraz daj mi się zabawić

Pov: *Rainbow Dash*

Po "rozmowie" z chłopakiem, poszłam od razu do grupy. Dam sobie rękę uciąć, że to co miał na szyi to była malinka... A ja mu ich nie robię... Muszę spytać jedyną osobę, która też tam była. Podeszłam do Nowego, złapałam za kołnierz i na oczach wszystkich weszliśmy do wolnej sali.

- Hej!? - puściłam go.
- Za co to!?

- Mam sparwe do ciebie, a nie chciałam by reszta słyszała

- Dobra, a jaką?

- Widziałeś tą osobę co... No... Był na niej...

- Chłopaka co posuwał wuefistke? - powiedział to tak bez skrupułów!?
- Co taka zaskoczona?

- Że tak na luzie to powiedziałeś i to przy mnie

- Dash nie jesteśmy dziećmi i wiem, że wiesz o co chodzi?... - spojrzał na mnie pytającym a zarazem pociągającym wzrokiem.

- Oj wiem ale nie rozmawiałam o tym w towarzystwie chłopaka

- A ze swoim-! Sorry nie ważne! Nie powinienem pytać - zaczął panikować.

- Spokojnie... I nie - widziałam jego zaskoczenie.
- Zmieniając temat... Wiesz kto to był?

- Cóż... Em...

- Bądź ze mną szczery

- Rainbow... - oparł głowę o rękę.
- Słuchaj wcześniej ci nie mówiłem, żeby nie było ci przykro... Ale - miałam nadzieję, że to nie prawda, lecz jednak.

Wybiegłam z sali. Słyszałam jak chłopak mnie woła ale nie usłyszałam. Za mną pobiegli przyjaciele, a ja zaczęłam szukać Sombry. W żadnej klasie go nie było, tak samo na stołówce i boisku. Ostatnim miejscem była hala. Będąc na dużym, krytym boisku słyszałam jakieś odgłosy z kantorka.

- Rainbow Dash! - przyjaciółki mnie zawołały.

- Co!? - słychać było, że byłam wściekła.

- Pomogę ci - AJ podbiegła i z kopa wywarzyła drzwi.

Co zauważyłam najpierw to czerwona czapka a koło niej top. Zaglądając zauważyłam to czego nigdy w świecie bym nie chciała. Sombra dalej całował wuefistke, a ona się mu oddawała, jednak jak nas zobaczyła to się speszyła i zakryła.

- Co jest? - spytał i popatrzył na nas.
- Ou... hej skarbie - podeszłam do niego i dałam mu mocno z liścia.

- Wal się! - wyszłam z tamtąd.

Mieli rację. Brat, przyjaciółki, rodzice, wszyscy! Nie słuchałam ich... Jestem debilem, że ich nie słuchałam. Nie zależało mu na mnie, bawił się mną. Byłam właśnie na trybunach i patrzyłam jak inne klasy sobie grały na boisku.

- Rainbow? - usłyszałam przyjaciółki.

- Nie obraźcie się, nie chce teraz rozmawiać - Pinkie się do mnie przytuliła.

- Mówiliśmy ci, że jest jakiś podejrzany - Applejack ma talent pocieszania.

- Apple... Nie teraz - Rarity ją ochrzaniła.

- Ale taka prawda - wstałam i poprostu poszłam.

Applejack to jest beznadziejna w pocieszaniu. Czy ktoś jej nie mówił by nie dobijać leżącego. Poszłam na dach, żeby tam się uspokoić.

- Wybacz, że od razu ci nie powiedziałem - usłyszałam za sobą męski głos.
- Nie bój się... Caramel pokazał mi to miejsce - widziałam go ale się nie odwracał.
- Chciałem ci powiedzieć, ale uznałem, że mi nie uwierzysz i uznasz mnie za durnia...

- Nawet jak nie powiedziałeś w prosty to wiedziałam o kogo chodzi - cicho się zaśmiał.
- Dlaczego mi od razu nie powiedziałeś?

- Nie chciałem, żebyś cierpiała... Przepraszam - jak się odwrócił to nie uwierzyłam.

Pierwszy raz od kiedy pamiętam widziałam chłopaka, który naprawdę żałował tego co zrobił. Nie płakał ale widać było smutek. Wyglądał jakby żałował. Odwrócił się do mnie tyłem.

- Przepraszam Rainbow Dash

Nic nie powiedziałam tylko wyjęłam chusteczki. Powoli do niego podeszłam i wystawiłam rękę.

- Chcesz? - uśmiechnął się słabo, ale wziął.

- Dzięki - usiadłam obok i trzymałam paczkę.
- Czyli... Mi wybaczasz?

- Nie chciałeś mówić... Dla mojego dobra... Więc tak - wtedy przez ułamek sekundy widziałam tą małą iskierkę radości.

Nagle wstał, spojrzał na mnie i wystawił w moją stronę swoją rękę, bym mogła się wspomóc, żeby wstać.

- Chodźmy na lekcje - delikatnie złapałam za jego dłoń.

- Bardzo mi się nie chce, ale żeby nie było - zadowoleni zeszliśmy z dachu i poszliśmy do sali gdzie mamy mieć pierwszą lekcję.

Przyjaciółki już były pod salą i zaczęły się pytać, co taka uśmiechnięta wróciłam po tym co widziałam. Po rozmowie z Nowym kompletnie zapomniałam o nim. Nie jest wart pamiętania o nim. Chciałam spędzić cały dzień w gronie przyjaciół i nie myśleć o tym sukinsynu.

Z Boiska Do Serca | MLP | SoarindashWhere stories live. Discover now