| 39 |

2.1K 94 66
                                    

- Gavi - mruknęłam, zbiegając ze schodów w stronę samochodu.

- Trzeba zadzwonić po karetkę - powiedział Griezmann, patrząc na Daniela, który próbował się podnieść.

- Po co, niech zdycha - rzucił Giroud, który nawet nie wiem skąd się tu wziął.

- Gavi - powtórzyłam, znajdując się obok przerażonego nastolatka.

- Ja nie chciałem, to on mi wpadł pod koła - wydukał z przerażeniem.

- Uspokójcie się, załatwimy to tak, że nikt nie będzie miał problemów - powiedział opanowany Neymar.

- Proszę cię, on od początku chce upierdolić mnie i Olivię, oczywiście, że będą z tego problemy - odparł Kylian, trzymając dłoń na czole.

- Ja to bym go jeszcze skopał - mruknął Olivier, którego w sekundę od barmana odciągnął Hakimi.

- Jeszcze tego nam brakuje - powiedział Marokańczyk, trzymając Francuza lekko nad łokciem.

- Co tu się - usłyszałam głos Valentiny, stojącej na górze schodów - Boże - dodała, zbiegając na dół - które z was go potrąciło? - spojrzała na nas, kucając przy Hiszpanie.

- Nie ważne - odparł Neymar, który w całej tej sytuacji był najspokojniejszy.

- Które pytam?! - wisnęła, wycierając łzy ściekające z policzków.

- Uspokój się i nie podnoś głosu - rzucił Brazylijczyk, spoglądając na blondynkę - Antoine, dzwoniłeś po karetkę? - przeniósł swój wzrok na Francuza.

- Telefon mam w środku, niech Olivia zadzwoni - wskazał na mnie, ponieważ trzymałam urządzenie w dłoni.

- Nie dzwoń, sami go zawieziemy, tak będzie lepiej dla wszystkich - odparł, pomagając wstać Torresowi.

- Ja prowadzę! - krzyknął Giroud, wyrywając Gaviemu kluczyki z dłoni.

- Nikt z nas nie prowadzi - powiedział brazylijski napastnik, wystawiając dłoń w stronę Oliviera, który niechętnie je oddał - Liv, idź do asystenta waszego selekcjonera, on się zajmie przetransportowaniem go do szpitala i całą resztą. Jego obowiązkiem jest chronić swoich piłkarzy - dodał, przenosząc swój wzrok na mnie.

- Ale - zaczęłam, jednak spojrzenie Neymara uświadomiło mi, że mam być cicho ze względu na stojącą obok Valentinę.

Czując wzrok piłkarzy na sobie poszłam w stronę hotelu, sklejając jakieś sensowne myśli w głowie. Pierwszą nieodpowiadającą mi kwestią było to, że musiałam iść akurat do Marco, z którym moje kontakty ostatnio niekoniecznie były na dobrym stopniu. Jednak skoro nikt nie sprzeciwił się pomysłowi Neymara, to znaczy, że miał on jakiś sens. Cieszyłam się jedynie z tego, że to z chłopakami Perez będzie przeprowadzał ostateczne rozmowy, bo to o ich reputacje musi dbać.

- Marco - podeszłam do mężczyzny, który rozmawiał z Llorisem - jest sprawa, możesz wyjść przed hotel? - spytałam, a mężczyzna poruszył twierdząco głową.

Nie zadał mi żadnego pytania, więc chwała mu za to.

Wyszliśmy na zewnątrz, a mina zrzedła mu w moment. Po chwili stał już przy piłkarzach, rozmawiając z nimi. Jednak ja nie chciałam słyszeć tej rozmowy, nie potrzebowałam tego.

- Czemu to zrobiliście? - obok mnie stanęła Valentina, wycierając łzy.

- Czy ty uważasz, że ktokolwiek z nas chciał coś mu zrobić? - spojrzałam na nią.

A new beginning | Kylian MbappeWhere stories live. Discover now