| 21 |

2.2K 85 60
                                    

Chęć mordu. Tylko to mi teraz towarzyszyło i nie ważne kto leżałby obok, zabiłabym.

- Wyłącz ten pieprzony budzik! - wrzasnęłam, otwierając jedno oko, bo książę, do którego należał telefon nic sobie nie robił z tego irytującego dźwięku.

- Zaraz - mruknął, wyjmując rękę spod kołdry.

- Nie Kylian, albo teraz, albo zaraz twój telefon będzie miał bliskie spotkanie ze ścianą - rzuciłam, mając dość tego irytującego dźwięku, który rozbrzmiewał po całym pokoju.

- Boże, co za kobieta - powiedział pod nosem, podnosząc się na łokciach, aby sięgnąć po urządzenie - zadowolona? - spytał, kiedy w pokoju zapanowała w końcu cisza.

- Jak nigdy - odpowiedziałam, przewracając się na drugi bok w celu ponownego zaśnięcia.

- Liv - usłyszałam po paru minutach swoje imię dochodzące z lewej strony.

- No - mruknęłam, biorąc głęboki oddech.

- Poproś ojca żeby przesunął trening na wieczór - poczułam uginanie się materaca, a po chwili oddech Francuza na karku.

- Po co? - spytałam, przekręcając głowę w jego stronę.

- Bo nie dam rady iść tam na jedenastą. Spałem niecałe pięć godzin. Zresztą myślę, a nawet jestem pewien, że chłopakom też się to nie uśmiecha - wyjaśnił, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.

- To sam go poproś, w końcu jesteś jego ulubieńcem - odpowiedziałam, przecierając oczy.

- Widać, że się nie znasz. Ulubieńcem trenera jest Grizou - rzucił, irytując się tym, że w sekundę nie zrobiłam tego, o co poprosił - Liv no weź, powiedz, że zasiedzieliśmy się wczoraj - dodał, trzymając pomiędzy rękami poduszkę.

- Boże, z tobą są same problemy - westchnęłam, biorąc telefon do ręki - na którą chcecie ten trening? - spojrzałam w wyświetlacz, szukając numeru do ojca.

- Po 15 - odparł, patrząc na mnie.

- Tak? - z urządzenia wydobył się dźwięk, a ja włączyłam na głośnomówiący.

- Tato, mógłbyś opóźnić trochę trening chłopakom? Zasiedzieliśmy się wczoraj do czwartej w restauracji, a teraz każdy jest pewnie ledwo przytomny - powiedziałam, próbując utrzymać odpowiedni ton głosu.

- No to poniosą konsekwencje swojej głupoty, nie będę nic zmieniał dwie godziny przed - odpowiedział, a Kylian aż wytrzeszczył oczy z przerażenia.

- No rozumiem, tylko, że to przeze mnie tak długo tam byliśmy. Wymyśliłam jakąś głupią grę i straciliśmy poczucie czasu - skłamałam na rzecz piłkarzy.

- Livia, a ile ci mówiłem, że z nimi trzeba krótko? W ogóle ci się nie dziwie, że bawisz się w ich towarzystwie tak świetnie, a szczególnie w towarzystwie Mbappe - zaczął, a ja poczułam jak robi się gorąco na samo jego nazwisko. Spojrzałam na chłopaka leżącego obok mnie, a na jego twarzy gościł szeroki uśmieszek - Ale pamiętaj, że oni nie są tutaj na wakacjach. Muszą się wysypiać i dawać z siebie 150%. Dzisiaj niech ci będzie, zrobię im trening na 16:30, ale to pierwszy i ostatni raz - dokończył, a napastnik opadł z radością na łóżko.

- Jasne, dziękuje, wszystko im przekażę - powiedziałam, po czym zakończyłam połączenie.

- Nie wiedziałem, że aż tak świetnie ci w moim towarzystwie - zaśmiał się, leżąc obok mnie.

A new beginning | Kylian MbappeNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ