| 22 |

2.2K 88 12
                                    

- O Carlosie - sprostował, a mnie oblał zimny pot.

- Kazałeś mi tu zejść, żeby rozmawiać o tym skończonym idiocie? - uniosłam się, ale jego imię działało na mnie jak płachta na byka.

- Liv - zaczął, przesuwając się bliżej stolika.

- Żadna Liv, jeśli to na tyle to dziękuje za rozmowę - przerwałam mu z zamiarem wstania, ale gdy tylko odsunęłam krzesło, asystent ojca złapał mnie za dłoń.

- Usiądź i przestań, bo oni wszystko widzą - wskazał głową na reprezentacje, która ukradkiem patrzyła się w naszą stronę.

Oprócz Kyliana, on po prostu siedział i przeszywał nas wzrokiem, nawet się z tym nie ukrywając.

- Marco, ja nie chce o tym rozmawiać, nie rozumiesz? - rzuciłam cichym, ale dosyć ostrym tonem, siadając z powrotem na miejsce.

- Czytałaś to uważnie? - spytał, a ja z każdym jego słowem miałam coraz większą ochotę rozpętać tu aferę.

- Czytałam - odparłam, krzyżując ręce na piersi.

- Jeśli chcesz, możemy wdrążyć w to prawników, ale wtedy Didier się dowie - oznajmił, upijając łyk czarnej kawy.

- Nie, nie może się dowiedzieć. Ja muszę to przemyśleć, przeanalizować, a do tego potrzebuje czasu - powiedziałam, zakładając włosy za ucho - Tak właściwie, skąd o tym wiesz? - zmarszczyłam brwi, patrząc na twarz mężczyzny.

- Listy polecone nie przychodzą ot tak, więc domyśliłem się, że musiałaś coś narobić - odparł, wzruszając ramionami.

- „Coś", ale mam wrażenie, że doskonale znasz zawartość tego listu - ponownie uniosłam lekko głos, zerkając w stronę reprezentacji.

- Znam, ale myśle, że nie to powinno cię teraz martwić - poprawił się na krześle, kładąc jedną rękę na stole.

- Słucham? Otwierasz moje prywatne rzeczy, wtrącasz się tak naprawdę od jakiegoś czasu w moje życie i relacje, a ty mówisz, że nie powinnam się tym martwić? - mój ton nie był ani trochę przyjemny.

- Brawo, dobrze zrozumiałaś moją wypowiedź - mruknął, kompletnie ignorując to, co próbowałam przekazać.

- Nie Marco, ja nie będę z tobą dłużej tak rozmawiać. List jest moją sprawą i nie masz prawa nikomu powiedzieć, co tam jest. A najlepiej, jakbyś zapomniał, że istnieje, bo za bardzo próbujesz rządzić się moim życiem - rzuciłam, po czym odeszłam zdenerwowana od stołu.

Czułam na sobie wzrok Francuzów, którzy zaraz pewnie zaczną dyskutować na ten temat. Potem pewnie przyjdzie Kylian, próbując wydobyć ze mnie prawdę, a przez to pokłócimy się jak zawsze. A nasza relacja znowu wróci do punktu wyjścia.

Czy coś jeszcze w tym życiu mogło mnie zaskoczyć?

Przekroczyłam próg pokoju, rzucając się na łóżko, które pół godziny temu jeszcze ścieliłam. Pieprzony Carlos. Musiał, no musiał wysłać mi ten cholerny list, którego zawartość kosztowałaby mnie bardzo dużo.

Po pokoju rozniósł się dźwięk dzwonka w telefonie, a ja nie miałam kompletnie ochoty go odbierać. Jednak na wyswietlaczu pojawił się numer mojego brata, więc nie mogłam tak tego zignorować.

- Tak? - powiedziałam, przeciągając zieloną słuchawkę. Próbowałam brzmieć jak najnormalniej.

- Hej, pamiętaj, dziś o 19 i jak będziesz wchodzić to powołaj się na mnie. Ubłagałem trenera, żebyś mogła być tuż przy samej murawie - oznajmił nastolatek, a w jego głosie było słychać podekscytowanie.

A new beginning | Kylian MbappeWhere stories live. Discover now