| Prolog |

5.6K 122 82
                                    

- To koniec! - krzyknął w moją stronę ojczym, a ja poczułam jak moje oczy robią się wilgotne - Nie będziesz zwracała się tak do matki, jeszcze dziś masz się stąd wynieść. - usłyszałam słowa wypowiedziane uniesionym tonem. Spojrzałam wymownie na matkę, po czym zalana łzami pobiegłam w stronę schodów prowadzących na piętro, aby skierować się do pokoju.

Łzy ciekły po moich policzkach jak oszalałe, a ja nadal przetwarzałam w głowie niedawno usłyszane słowa. Gdy znalazłam się już w swoim wymarzonym pomieszczeniu, przez emocje trzasnęłam drzwiami.

- Jeszcze raz trzaśnij! - usłyszałam donośny, męski głos dochodzący z dołu.

Zalewając się łzami wzięłam pierwszą lepszą walizkę, po czym zaczęłam wrzucać tam po kolei wszystko, co tylko leżało w szafie. Słyszałam, jak moja biologiczna matka dyskutuje o czymś z przybranym ojcem, ale nie miałam najmniejszej ochoty podsłuchiwać, chciałam wyjść z tego domu jak najszybciej. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do moich drzwi.

- Proszę - rzuciłam, wycierając policzki od łez.

- Liv - w progu zobaczyłam swojego młodszego brata, ubranego w czarny dres, który ledwo co wydukał moje imię - o co znowu poszło i dlaczego się pakujesz? - podszedł bliżej, spoglądając to na mnie, to na walizkę. Miał kompletną niewiedzę w oczach.

- Twój ojciec kazał mi się wynosić, więc to robię - odpowiedziałam patrząc jak za mgłą na przerażonego osiemnastolatka. Kompletnie mu się nie dziwiłam.

- To było pod wpływem emocji, nie możesz brać wszystkiego tak dosłownie - zaakcentował wymachując rękoma w powietrzu. Próbował usprawiedliwić ojca, ale było za późno. Za późno na cokolwiek.

- Gavi - zrobiłam chwilową pauzę, bo kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć młodemu piłkarzowi - mam resztki godności, jeśli ktoś każe mi się wynosić, nie będę czekać, aż przyjdzie i mnie przeprosi, przykro mi - spojrzałam smutnym wzrokiem na brata. Było mi cholernie przykro, ale musiał też zrozumieć moją postawę.

- I gdzie teraz pójdziesz? - zadał mi pytanie, przybierając wyraźny grymas na twarzy.

- Nie wiem, może do Valentiny - rzuciłam imię jednej z moich najlepszych przyjaciółek. Na Tinę mogłam liczyć akurat zawsze. Była jednym słowem wspaniała.

- Liv, uważaj na siebie, a przede wszystkim spróbuj się dogadać z Tatą, proszę - chłopak spojrzał na mnie z błagalną miną.

- Nie, jeżeli miłość życia naszej matki każe mi się wynieść, a ona nic z tym nie robi, to najwidoczniej sama to popiera - rzuciłam nieco podirytowana i wróciłam do pakowania wszystkiego co jest mi potrzebne, a mój brat siedział na łóżku i wystukiwał coś nerwowo w telefonie, jednocześnie dając mi chwilę spokoju.

Stałam w łazience i pakowałam resztę moich kosmetyków, rozmyślając nad tym co ja teraz mam właściwie zrobić. Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałabym się, że ktoś wyrzuci mnie z domu.

Mieszkam w Hiszpanii odkąd miałam 6 lat. Moja matka jest Hiszpanką, a mój biologiczny ojciec Francuzem. Rodzice rozwiedli się, jak miałam dwa latka, a moja rodzicielka zdecydowała wtedy o powrocie do Hiszpanii, zostawiając mnie tym samym na 4 lata z Tatą. Jednak mój ojciec szybko stracił czas, aby się mną zajmować. Pochłonęła go praca, przez co ja musiałam przeprowadzić się do Hiszpanii i zaakceptować fakt, że w tam jest moja „nowa" rodzina. Isabel, bo tak brzmiało imię matki, związała się z Carlosem, czyli moim ojczymem, a biologicznym ojcem Pabla, który zdecydowanie wolał, gdy mówiło się do niego Gavi.

A new beginning | Kylian MbappeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora