| 8 |

2.3K 78 70
                                    

Powrót do domu minął bardzo przyjemnie, chłopak jechał ostrożnie, omijając wszelkie dziury, żeby nic mnie przypadkiem nie zabolało.

Całą drogę analizowałam to, co nas łączy, odkąd tu przyjechałam. Przypomniałam sobie też słowa Marco na temat naszej relacji. I tak właściwie to nie wiedziałam, czy jest to zwykła znajomość, czy może faktycznie przeradzała się w coś więcej.

To, w jak specyficzny sposób martwiliśmy się o siebie było widać na pierwszy rzut oka. Kiedy mnie obejmował, czułam, że za każdym razem potrzebuje tylko tego, a wszystko wokół mnie mogłoby wtedy nie istnieć. Dobro, jakie mi dawał było czymś, do czego nie byłam przyzwyczajona. Widok jego uśmiechniętej twarzy w sekundę poprawiał mój humor. A może to po prostu jest zwykła damsko - męska przyjaźń, która tak właśnie wygląda?

- Jesteśmy - usłyszałam obok, przekręcając głowę w stronę domu.

- Jestem ci bardzo wdzięczna, dziękuje - spojrzałam głęboko w jego oczy, w których tliły się małe iskierki.

- Zupełnie nie masz za co - odpowiedział, patrząc w lusterka, czy na pewno nie blokuje komuś drogi - Poproś o pomoc specjalisty w związku z tym kręgosłupem szyjnym - dodał, spoglądając na kopertę, którą zaciskałam w dłoniach.

- Jasne, do zobaczenia - posłałam mu ostatni uśmiech w tym dniu, wysiadając z samochodu.

Chłopak odprowadził mnie wzrokiem do drzwi, a gdy przeszłam przez próg usłyszałam silnik uruchamiającego się auta.

- Olivia! Dziecko, nic ci nie jest? - do moich uszu dobiegł krzyk mojego taty, który już pewnie zmierzał w stronę holu.

- Nie - odpowiedziałam, zdejmując buty.

- Czemu nie zadzwoniłaś? Przyjechałbym i ci pomógł - wyrzucił ręce w powietrze, przybierając lekki grymas na twarz.

- Kylian mi pomógł - rzuciłam, podnosząc z ziemi torebkę i papiery.

- Mbappe? - przechylił głowę, dopytując czy na pewno myślimy o tej samej osobie.

- Tak, twój napastnik z którym się pokłóciłeś - patrzyłam na ojca, kierując się w stronę kuchni.

- To super, fajnie. Chodź, pojedziemy do szpitala żeby cię przebadali - wydukał, będąc lekko w szoku.

- Już byłam. Mam dwadzieścia dwa lata i umiem o siebie zadbać - rzuciłam, przypominając sobie słowa ojca, że pora się ogarnąć.

A raczej Kylian umie o mnie zadbać - Pomyślałam, bo gdybym to powiedziała musiałabym się ostro tłumaczyć.

- No dobrze. Potrzebujesz czegoś? - powiedział, przyglądając się czy na pewno wszystko ze mną okej.

- Spokoju i butelki wody - skwitowałam, szukając wzrokiem niedawno wspomnianych napojów.

Ojciec podał mi wodę, z którą następnie skierowałam się na schody, aby dotrzeć do mojego pokoju i zatopić się w puszystej kołdrze. Byłam tak bardzo wykończona dzisiejszym dniem, że jedyne o czym marzyłam to sen.

Szok powypadkowy chyba zaczął ustępować, bo przy ruchach głowy czułam, jak faktycznie coś mnie tam boli. Wzięłam puchatą poduszkę, podkładając ją sobie następnie pod kark i głowę, żeby mnie aż tak nie bolało. Na netflixie włączyłam losowy serial, który pokazał się w polecanych i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Obudziłam się, ponieważ mój telefon co chwilę wibrował na szafce obok, a ekran oświetlał połowę pokoju. Leniwie wyciągnęłam rękę, łapiąc za przedmiot.

A new beginning | Kylian MbappeTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon