7

1.2K 48 9
                                    


-Los Angeles!-cała drużyna zrobiła wielkie koło, skacząc i kręcąc się przy okazji-Aaaa

Wzięłam swoje bagaże i na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne. Poprawiłam włosy i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. 

-Nie przedstawiłem się-usłyszałam przyjemny głos za sobą-Jestem Pedri-podał mi dłoń

-Laura-odwzajemniłam gest

-Więc, Laura-schował ręce do kieszeni, opierając się o walizkę-Jak ci życie mija? Cieszysz się że z nami jesteś na wakacjach? 

-Jestem przeszczęśliwa-otworzyłam szerzej oczy, machając dłońmi 

-Dużo o tobie słyszałem-podniósł jedną brew

-Od Pabla?-przechyliłam głowę, unikając kontaktu wzrokowego-Już się boje, bo nie wróży to nic dobrego

-Mówiąc to, niekoniecznie chodziło mi złe rzeczy-uśmiechnął się lekko

-Jak to?-zmarszczyłam brwi-Gavira mówił coś o mnie dobrego? 

-Co ja?-nagle obok nas zjawiła się wcześniej wspomniana osoba-Obgadujecie mnie? 

-Ta-kiwnęłam głową-Mówimy o tym, jak bardzo jesteś nieznośny 

-Miło mi-uśmiechnął się sztucznie

-Może pogadacie? Muszę iść kupić sobie coś do picia-wtrącił się Gonzalez, robiąc powoli kroki w tył

-Pójdę z tobą-powiedziałam, wiedząc o co chodzi-Gavi nam popilnuje bagaże, prawda?-zwróciłam się do osiemnastolatka, który nam się przyglądał 

-Nie?-zrobił zdziwioną minę,lecz to zignorowaliśmy i odeszliśmy

-Co mówił?-zapytałam wprost-W sensie, nie żeby mnie to interesowało...

-Jesteście tacy sami-zaczął się głośno śmiać-Pogadajcie, a dowiesz się co o tobie uważa

-No ej!-oburzyłam się, wrzucając pieniądze do automatu 

-Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek się zobaczymy-zmienił ton głosu, patrząc na szybę 

-Niestety los sprawił, że musiałam spotkać Pabla-westchnęłam, wyciągając butelkę-I znowu go widuje na co dzień 

-Aż tak bardzo go nienawidzisz?-wyciągnął swoje okulary z plecaka 

-Nie wiem...-dotknęłam czoła-Nie chcę ciągle rozpamiętywać tych wszystkich chwil, ale to nie jest łatwe

-Zrób coś dla mnie, mimo że dopiero się poznaliśmy-uśmiechnął się-Porozmawiajcie ze sobą. Obydwoje skaczecie po sobie, a w środku czujecie co innego

-Nie mam zamiaru pierwsza wyciągać ręki-powiedziałam stanowczo-To on zniszczył mi życie

-Tu jesteście!-podbiegł do nas zdyszany Francesco-Szukamy was po całym lotnisku 

-Przecież Gavi stoi na zewnątrz z naszymi walizkami-wypuścił powietrze z ust Pedri-Nie powiedział wam gdzie poszliśmy? 

-Powiedział że nie wie-wskazał na chłopaka opartego o barierki

-Kolejny powód, dlaczego go nienawidzę-spojrzałam kątem oka na chłopaka obok

Chwyciłam torebkę i szybkim krokiem wyszłam z budynku. Zmierzyłam nieprzyjemnym wzrokiem Pabla, po czym stanęłam obok brata. Czekaliśmy na jeszcze jedną osobę, która musiała pilnie iść do toalety. 

-Możemy w sumie iść do autokaru-zaczął ich trener, uciszając wszystkich-Ousmane wie jak trafić

Każdy przytaknął i wziął swoje rzeczy. Powoli podeszliśmy do pojazdu, zasłaniając twarze z nadzieją, że nikt nas nie rozpozna. Wsadziłam walizkę do bagażnika i razem z bratem, weszłam do środka, zajmując swoje miejsce. 

-Liczę, że ty i Pablo będziecie się normalnie zachowywać-fuknął, tarmosząc się-Zabrali nas ze sobą i nie chcę, żeby tego żałowali 

-Ojejuuu-przeciągnęłam, kiwając głową na boki-Przecież wiem jak się zachowywać

-Oby-rzucił, podnosząc brwi

Zrezygnowana, wyciągnęłam telefon i napisałam do Mariki.

Laura: 

Cześć, jak tam? Rodzice się trochę uspokoili? 

Podczas jazdy, trener opowiadał o przyszłych meczach. Mężczyźni pilnie słuchali i notowali na kartkach każde zdanie. Partnerki piłkarzy natomiast miały słuchawki w uszach i zamknięte oczy.  

Gdy byliśmy przed hotelem, założyliśmy okulary i kaptury na głowę. Wzięliśmy swoje rzeczy i podeszliśmy do recepcji. 

Żadne z nas nie chciało się pokazywać, więc każdy miał głowę spuszczoną w dół. Xavier wziął plakietki, które rozdał po kolei. Schowałam swoją i razem z Francesco, poszliśmy w stronę windy.

-Jaki macie numer?-zapytał nas Jules, idąc za nami

-145-odpowiedzieliśmy wspólnie

-No to mamy obok siebie-kliknął przycisk z numerem piętra-146

-Elegancko-podniósł jeden kącik ust, mój brat 

****

-Fran, przecież ci mówiłam że idę się myć-powiedziałam zirytowana, otwierając drzwi-Oh,nie jesteś moim bratem-podniosłam jedną brew

-A ty nie jesteś Ousmane'm-zmarszczył czoło Pablo 

-Czego chcesz? Przerwałeś mi kąpiel-rzuciłam oschle, poprawiając ręcznik, którym byłam opatulona

-Przecież to pokój Dembele i Kounde-skrzyżował ręce, patrząc na numerek

-Idioto, oni mają numer 146-zdenerwowałam się, zaciskając pięści

Nie czekając na jego odpowiedź, zamknęłam drzwi i zgasiłam światła, wracając do łazienki. 



Angry Issues || Pablo GaviWhere stories live. Discover now