Część 2: Walka

En başından başla
                                    

- Tylko weź sobie coś na głowę. Strasznie słońce grzeje o tej porze - zawołała za mną babcie, kiedy ja kierowałam się w stronę sieni.
Z wieszaka stojącego obok drzwi zabrałam białą, trójkątną, cienką lnianą chustkę i związałam sobie na głowie. Nie był to modowy hit, ale do moich białych spodenek i pastelowej blisko komponowała się całkiem nieźle.

Gdy tylko uchyliłam drzwi, chłodne nadmorskie powietrze wdarło się do środka. Zdecydowanym krokiem ruszyłam doskonale znaną mi drogą w kierunku małej plaży, na którą chodziłam z ojcem za dzieciaka. Pod około dwudziestu pięciu minutach byłam już na miejscu.

Podeszłam do brzegu, mocząc opuszki palców w błękitnej wodzie. Podniosłam kilka muszelek, które akurat wyrzucili morze i schowałam je do torebki. Nie chcąc ubrudzić moich białych spodenek, usiadłam na kurtce jeansowej, którą dotychczas miałam przewiązaną w pasie.

O dziwo byłam tu całkowicie sama. Nie słyszałam nic, oprócz szumów fal i szelestów drzew w oddali. Idealne miejsce, aby zamknąć oczy o cieszyć się chwilą. Kochałam może tak bardzo, jak i góry.

Można powiedzieć, że to są właściwe moje strony - moja matka z Tatr, i mój ojciec znad Bałtyku. Kompletne przeciwieństwia, a jednak miały wspólny mianownik. Majestat i potęga gór, oraz siła i wolność bijąca z morza.

Odblokowałam telefon i weszłam w galerię. Zaczęłam przeglądać zdjęcia na urządzeniu i natrafiłam na tą jedną grupową fotkę, niosącą za sobą tyle wspomnień...


Myślami wróciłam do gwarnej bazy w Leśnej Górze.

Zdzisław - traktował mnie niemal jak własną córkę. Pamiętam ten moment, gdy okazało się, będzie dziadkiem. Nie wiem, dla kogo było to większe zaskoczenie - dla niego, czy dla mnie i Benia, bo znaleźliśmy się tam przypadkiem.

Właśnie... Benio. Po naszym pocałunku zrobiło się niezłe bagno. To było do przewidzenia, że Alek nie odpuści.

Miałam coraz większy problem, żeby odczytać jego intencje. Miłość miłością, ale to co on robił podchodziło już pod niezdrową obsesję. Przeprowadził się za mną, ale na szczęście nie wiedział, że ja tam już nie mieszkam. Zrobił jakaś aferę, że niby pułkownik mnie molestuje, przez co na nowego kierownika stacji wybrano Martynę. Robił się coraz bardziej agresywny i zaborczy. Aż do wieczora, kiedy wpadłam w ręce tego weterynarza. To było jedno wielkie nieporozumienie, do którego nie chcę chyba już wracać.

No i Martyna - nasza nowa szefowa. I choć muszę przyznać, że nie wyobrażałam sobie jej na tym stanowisku, to w ostatnim czasie pani Strzelecka jest najlepszym kierownikiem.

No a pan Strzelecki - jak zawsze, pakuje się w różne kłopoty, a później musi tłumaczyć się swojej zazdrosnej żonie.

Natomiast kolejne leśnogórskie małżeństwo adoptowało Czarka. Cieszę się, że chociaż im się układa. No a Wiktor to świeżo upieczony dziadek. Kolejny.

Za to doktorowi Górze szczerze współczułam. Wiedziałam, jak to jest, gdy osoba, którą kochasz Cię zdradza. Ja nie mam szczęścia do miłości i wielbicieli. Może miłość nie jest mi po prostu pisana?

Baśka - moja najlepsza przyjaciółka. Ostatnio mam wrażenie, że z jej relacją z Adamem jest coraz gorzej. O ile można tak to nazwać. Mam nadzieję, że się jednak pogodzą. Ciężko się patrzy na cierpienie bliskich, a wiem, że ją to dużo kosztuje.

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin