Gęsia skórka

1.1K 50 25
                                    

Siedziałam na parapecie w salonie, wpatrując się w gwiazdy, wychodzące zza gęstych, ciemnych obłoków. Nie mogłam spać, co mi się z resztą często zdarza. Dlatego lubię duże i szerokie parapety. Piękny widok na niebo i przytulny kącik do zatracenia się w myślach, wspomnieniach, marzeniach.
Czekałam cierpliwe, aż ujrzę chociaż promień chłodnego światła odbijającego się od księżyca. Była dopiero 3 w nocy, przed wschodem słońca mogłam jeszcze ujrzeć ten srebrzysty cud zamieszkujący nocne niebo.
Usłyszałam czyjeś kroki. Postać przemieszczała się bardzo cicho, aby nie obudzić innych. Odwróciłam się w stronę salonu szybkim ruchem głowy i ujrzałam Kubę.
- A ty nie śpisz? - wyszeptał zaskoczony.
- Jak widać, nie - odpowiedziałam jeszcze ciaszej.
- A... coś się stało? - spytał niepewnie, napełniając szklankę wodą.
- Nie, wszystko okej, dziękuję - zapewniłam.
- Która wogóle jest? - spytał, biorąc malutkiego łyczka wody.
- Coś koło 3.15.. - odpowiedziałam, wpatrując się znowu w okno.
- No dobra, to ja lecę jeszcze spać - powiedział mężczyzna, kierując się w stronę sypialni.
- Dobranoc - wyszeptałam leniwie.
Siedziałam tak przez dłuższy czas, oczekując na wyjście księżyca zza chmur, aż w końcu kompletnie straciłam poczucie czasu. I tym razem nie usłyszałam, kiedy kolejna osoba weszła do salonu.
- Britney? - usłyszałam zaskoczony, a za razem zaspany głos Nowego, stojącego tuż za moimi plecami - Co ty tu robisz?
- Mmm, no chyba siedzę - mruknęłam w odpowiedzi.
- No to widzę, ale... Coś się stało? Źle się czujesz? - Nowak znowu zrobił się podejrzliwy.
- Aj, Nowy, Nowy... Takie uroki bezsenności - nie spuszczałam oczu z okna, gdyż właśnie zza ciemnych i ciężkich obłoków wyszedł wyczekiwany przeze mnie księżyc.
- Ja nie cierpię na bezsenność, ale jakoś nie mogę dzisiaj spać... - powiedział nieco zamyślony.
- Jaki piękny... - uśmiechnęłam się sama do siebie i kątem oka dostrzegłam, jak Nowy wcisnął się na parapet na przeciwko mnie.
- Ja chyba wolę zachody słońca... Są takie bardziej... Malownicze? Barwne? Cieszą oczy... - powiedział, badawczo przyglądając się obiektowi moich zachwytów.
- Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu... - powiedziałam nieco tajemniczo - Ale wiesz... Gdy się jest bardzo smutnym lubi się zachody słońca.
Po tych słowach, gdy przemyślałam ich sens w kontekście tej sytuacji, zwróciłam na chwilę swój wzrok w stronę mężczyzny siedzącego ze mną przy oknie. To, co powiedziałam niewątpliwie dało mu do myślenia.
- Mały Książę? - spytał cicho, zaglądając w moje oczy.
- Jak byłam mała mój tata codziennie czytał mi Małego Księcia... Co miesiąc oglądaliśmy pełnię z balkonu, a kiedy pytałam się go, która gwiazda należy do Małego Księcia zawsze pokazywał księżyc - zahihotałam nerwowo - Jednak planeta Małego Księcia była przecież jedną z najmniejszych planet, a on mi pokazywał największy obiekt, jaki był na niebie. Wtedy zawsze mówił, że dzięki miłości poszerzany swoje horyzonty i nasza planeta się rozwija. Miłość jest czymś najmocniejszym na świecie, a jednak nie można sobie wyobrazić nic bardziej skromnego.
Gabriel milczał przez chwilę, po czym spojrzał na mnie z nie krytym poruszaniem i powiedział:
- B-Britney... Przykro mi...
- Nie, już jest okej - uśmiechałam się do niego jakby na siłę.
- Nie znałem Cię od tej strony... - powiedział, po czym złapał moje ramię w geście wsparcia. Po raz kolejny mogłam poczuć jego troskę wraz z ciepłem bijącym z jego ciała. Miałam się już zapytać, o jakiej stronie mówi, lecz wspomnienia zbiły mnie zupełnie z tropu. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę w kompletnej ciszy, wpatrując się w niebo, aż chłopak się w końcu odezwał.
- A... Mogę Ci zadać pytanie?
- Jasne - potwierdziłam z wymuszonym entuzjazmem. Starałam się otwierać na ten temat. W końcu minęło już trochę czasu, i mimo, że tak cholernie żałuję i obwiniam się o śmierć własnego ojca, człowieka, którego tak kochałam, muszę zaakceptować swoją przeszłość. Nie umiem rozmawiać o tym z kimkolwiek... oprócz Nowego. Dlaczego? W sumie to nie wiem...
- Dlaczego akurat Mały Książę..? To znaczy... Dlaczego z tatą czytaliście Małego Księcia? - spytał najbardziej delikatnie jak potrafił.
Lekko westchnęłam i zaczęłam mówić.
- Szczerze to... Nie wiem. Zawsze powtarzał, że książka nie musi być pisana wykwintnym czy profesjonalnym językiem, nie musi mieć nie wiadomo jak dojrzałej tematyki, gdyż liczy się tylko przesłanie. On zawsze taki był. Umiał patrzeć na świat moimi oczami, a byłam wtedy dzieckiem, więc rozumieliśmy się bez słów. Co innego moja matka... - westchnęłam cicho z niekrytą irytacją - Dla niej była to dziecinada i strata czasu. Bizneswoman od siedmiu boleści. Pff... Ja jakoś wolałam urządzać to dziecinadę z moim tatą niż siedzieć sama w domu, całymi dniami, gdy ona jedyne czym się chciała zająć to własnymi pieniędzmi. Zawsze chciała, by wszystko było tak, jak ona chce. Ale dość już o niej... Jeszcze z tego co kojarzę to... chyba mama mu czytała Małego Księcia. Możliwe, że to stąd.
Znowu nastała w pokoju wymowna cisza. Nowy przyglądał się mi ze spuszczoną głową. Ku mojemu zaskoczeniu niepewnie zszedł z parapetu i przeprosił mnie, abym się odsunęła od ściany, o którą się opierałam. Nie wiedziałam, co chłopak kombinuje. Usiadłam na środku parapetu, a wtedy on zwinnie wskoczył na moje miejsce.
- Usiądź tak jak wcześniej... - wymamrotał w skupieniu.
Nowy opiekuńczo otoczył mnie swoimi rękami. Siedziałam oparta o niego, z głową opartą o jego ramię. Jego muskularne ręce otaczały moją klatkę piersiową. Bardzo zaskoczyła mnie jego otwartość, ale z drugiej strony rozumiałam to jako gest wsparcia. Praca w pogotowiu nauczyła mnie, że każdy na trochę inny sposób chce okazać swoje wsparcie osobom po jakiś przejściach. Jednak to było... Bardzo nie w stylu Nowaka. Nie dyskutowałam jednak z nim, tylko wróciłam do wbijania swojego wzroku w niebo.

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleWhere stories live. Discover now