Nóż w rozdrapanej ranie

1.3K 51 6
                                    

Ten tydzień leciał niesamowicie szybko. Po tych codziennych treningach miałam zakwasy w zasadzie wszędzie. Poczułam mięśnie, które widziałam może raz na oczy, w podręcznikach na studiach, albo i wogóle.
Dzisiejszy dzień zaczął się niesamowicie.
Jeździliśmy z Banachem i Kubą. Pierwsze wezwanie - poród w karetce. Mój pierwszy poród w karetce! Pacjentka urodziła śliczną, małą, zdrową córeczkę, która również nazywała się Julia!
Drugie wezwanie - dwójka nastolatków porażona w domu prądem. Najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektrycznej. Przyjechaliśmy na miejsce, dwójka pacjentów z NZK, jeden monitor, jeden defibrylator i jeden zespół. Sytuacja wygląda tragicznie. Jak się teraz okazuje, oboje się powolutku stabilizują.
To jest to za co kocham swoją pracę. Dzięki niej, pierwszy raz w życiu mam takie poczucie, że jestem na prawdę ważna i umiem pomóc. Nic mi nie może zepsuć tego dnia.

***

Było już później popołudnie. Siedzieliśmy wszyscy w bazie. Benio chciał się z nami pożegnać przed operacją i oficjalnie oddać bazę pod opiekę Wiktora. Ich relacja od początku była... skomplikowana. Z resztą ja sama sporo namieszałam. Raz wygadałam przed połową bazy, że Benjamin ma prawdopodobnie raka. Myślałam, że wszyscy wiedzieli, znali go dłużej, widziałam jego objawy. Nie widzieli. A mi wydało się to takie logiczne. Mam dar to takiego psucia, tu coś przypadkiem chlapne, tu coś powiem. Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie umiem tego kontrolować.
- Sory za spóźnienie - powiedział Nowy, wchodząc socjalnego. Wyglądał, jakby był nie w sosie. Miałam wręcz wrażenie, że zerka na mnie złowrogo.

Benio wszedł do przeludnionego pokoju, powiedział do nas kilka słów i zjedliśmy ciasto, które razem z Basią kupiliśmy na tą okazję. Panowała bardzo miła atmosfera, przez chwilę zrobiło się wręcz nostalgicznie. Powspominaliśmy, jak poznaliśmy obecnego z nami Czarka, jak zaskoczyli mnie w moje urodziny, jak przyszłam do Benjamina z panem Zdzisławem i uprościliśmy go, by przyją Zdzisia na kierowcę. Właściwie to dzięki niemu się tu znalazłam. Ma dworze zaczęło się ściemniać. Siedzielibyśmy tak prawdopodobnie jeszcze długo, gdyby nie dźwięk powiadomienia o wezwaniu, który rozległ się w pomieszczeniu. Wiktor, Sonia i Piotrek opóścili przyjęcie. Długo nie było czekać na kolejne wezwania. Tak robiło się nas coraz mniej. Osoby po dyrzuże opuszczały bazę.

***

Na dworze było już ciemno i zimno. Siedziałam w karetce i uzupełniam ampulatorium. Bardzo mnie relaksowało sprzątanie i porządkowanie. Przy przygotowaniu leków jednak potrzebowałam ciszy. Te małe fiolki z różnymi płynami leczniczymi potrafią być zdradliwe. Jeden błąd, brak jednej fiolki i może wyjść z tego tragedia. Moje idealne skupienie przerwał Nowy.

- Powiesz mi, co to jest?! - powiedział podniesionym tonem Nowak, wymachując mi czymś przed twarzą.
- Nowy, co ty wyprawiasz! Nie widzisz, że jestem zajęta?! Leki uzupełniam! - zezłościłam się, gdy chłopak wybił mnie z rytmu. Spojrzałam na rzecz, która przed chwilą znalazła się przed moją twarzą.
- Jak to, co to jest?! Jak możesz nie wiedzieć?? To markowy portfel za kilka stów, skąd to wogóle masz?! - oczy zaświeciły mi się jak pięciozłotówki.
- Może ty mi zechcesz to wytłumaczyć?! - krzyczał z pretensją mężczyzna.
- No chyba, nie myślisz, że ja ci to kupiłam. Nie jestem Duchem Świętym, nie wiem! - mój głos podnosił się pod wpływem jego głosu. Rzuciłam okiem jeszcze raz na elegancki i drogi portfel. Dostrzegłam karteczkę. Był on od Anastazji. Zaczęłam rozumieć o co mnie podejrzewał Nowak.
- Chyba mi coś obiecałaś! - krzyczał. W jego oczach były jakby płomienie. Kłótnia trwała dalej.
- Nowy, o co ty mnie właściwe podejrzewasz? - zostawiłam leki, wstałam, wyszłam z karetki i stanęłam przed Gabrielem z założonymi rękami.
- Coś ty jej o mnie nagadała?! Ciągle dostaje od niej liściki, wiadomości na Instagramie, a teraz portfel za kilka stów! Proszę Cię i proszę, a ty dalej nie rozumiesz! - kontynuował.
- Czy ty siebie wogóle słyszysz? Myślisz, że złamałam bym obietnicę? - krzyczałam - Przecież to nie pierwsza pacjentka, która nie Ciebie leci. Dlaczego mnie o to obwinasz?!
- Widziałem, że z nią rozmawiałaś! Zrozum, to, że ty masz chłopaka, nie znaczy, że musisz cały świat jednoczyć i bawić się w dobrą wróżkę! Czy do Ciebie coś wogóle dociera?!

Wtedy coś we mnie pękło. Poczułam, jakby jakaś ściana, wcześniej naruszona, zaczęła się sypać na małe kawałeczki. Jakby ktoś właśnie wbił nóż w niedawno rozdrapaną, nie wygojoną ranę. On uderzył w mój czuły punkt, wyprowadzając mnie z równowagi jeszcze bardziej, niż już to zrobił. Nie wytrzymałam. Wybuchłam.

- Co wy sobie wszyscy ubzduraliście z tym chłopakiem, co?! Wszystkich nagle interesuje mój chłopak! To, że dziewczyna jest młoda i ładna nie znaczy, że ma chłopaka!! Nie, nie miałam żadnego chłopaka, nie mam i nie będę mieć! Jak śmiesz wogóle podejrzewać, że nie dotrzymałam obietnicy?! Nie ważne, jak zaczęła się nasza znajomość, znamy się tyle, że nigdy nawet bym nie śmiała pomyśleć, że nie dotrzymałeś słowa, które mu dałeś!! - wrzuciłam z siebie to, co mi przyszło na myśl. Nie dbałam o to, czy to jest logiczne, czy nas słyszą wszyscy dookoła. Zamknęłam torbę z lekami, zatrzasnęłam drzwi karetki i odeszłam. Na szczęście to był koniec mojego dyżuru.

Pobiegłam do szafki zabrać swoje rzeczy i zatrzasnęłam się w łazience. Przebrałam się, a gdy upewniłam się, że nikogo nie ma w socjalu, odłożyłam strój i wybiegłam z bazy. Nie wierzyłam, że Gabriel mógł powiedzieć coś takiego do mnie. Żeby tylko wiedział, jak bardzo mnie tym zranił. Mam dwa czułe punkty - chłopak i zaufanie. Oba mocno wiążą się z moją przeszłością. Nigdy, prze nigdy w życiu nie złamałam żadnej obietnicy. Nigdy. Słowa potrafią boleć bardziej niż czyny. I bolą.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Po policzkach ciekły mi łzy.
Kiedy dotarłam do domu, odłożyłam wszystkie rzeczy i usiadłam na kanapie. Nie miałam ochoty na jedzenie, czy na filmy. Cisza panująca w moim mieszkaniu mnie dobijała. Potrzebowałam się wygadać i dać upust tym wszystkim negatywnym emocjom. Wzięłam do ręki telefon i znalazłam w kontaktach Basię. Prawdę mówiąc, to z nią mam najlepszy kontakt. Oprócz Nowego. Zawahałam się - Basia przyjaźni się z Martyną, pewnie wie o jej pomyśle i o urojonym przez nią i Nowaka chłopaku. Pewnie też jest po jej stronie. Zrezygnowałam. Pierwszy raz w życiu muszę przed samą sobą przyznać, że jestem całkowicie sama. Akurat kiedy potrzebuje się wygadać przed kimś, potrzebuje, aby ktoś mnie przytulił, powiedział, co będzie dalej.

Cały wieczór leżałam w łóżku, słuchałam muzyki i gadałam do pluszowego misia - jedyne, co mi zostało po moim tacie. Dobijał mnie fakt, że jutro mam na 10 do pracy i muszę spojrzeć w oczy, temu, co mnie dzisiaj potraktował jak śmiecia i plociuchę oraz wszystkim tam obecnym.
- 10 i tak lepsza niż 8 - pomyślałam, zgasiłam światło i poszłam spać.

___________________________________________

Jak wam się podobał ten rozdział? Myślę, że jest bardzo emocjonalny i dzięki temu można więcej się dowiedzieć o Britney ❤️ jak mam wenę to wstawiam nawet 2 rozdziały dziennie, więc jeśli chcecie być na bieżąco zostawcie obsa :*

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleWhere stories live. Discover now