Będziesz tego żałował

393 18 11
                                    

Mój dyżur dobiegał już końca, kiedy do bazy wchodziła reszta ratowników. Chwilę poprawiłam jeszcze makijaż, fryzurę i stylizację, po czym opuściłam łazienkę. Odłożyłam do szafki mój strój, zabierając kurtkę. To właśnie dzisiaj mieliśmy się wprowadzić do lekarza. Kiedy kroczyłam już w stronę samochodu, dogonił mnie Nowy.

- Britney! - zawołał, chcąc mnie zatrzymać.
Gdy tylko usłyszałam swoje imię, odwróciłam się. Nie musiałam długo czekać aż ratownik znalazł się obok mnie.
- Trochę głupio wyszło wtedy... no... wczoraj rano - zaczął, jednak widziałam, że dla niego to też nie jest najbardziej komfortowy temat.
- Noo... - westchnąłam, nie wiedząc, co mogę mądrego posiedzieć.
- Czemu mu tak zależy?
Gdy usłyszałam te pytanie, przypomniały mi się wszystkie te sytuacje z ostatnich dni. Urodziny, później te wezwanie, jak jeszcze wieczór temu o mało się nie pocałowaliśmy...
- Britney? Jesteś tu? - spytał chłopak, wyrywając mnie z natłoku myśli.
- Tak - odchrząknęłam zakłopotana - Wiesz... Myślę, że on może jest... samotny po prostu? Od lat jest sam... Sam mieszka w wielkiej willi... Z znajomymi z bazy widzi się praktycznie tylko w bazie.
- W sumie to... chyba dobrze wyszło - przerwał ciszę mój strój przyszły współlokator.
- A to dlaczego? - zainteresowałam się.
- Wiesz... Nie wiem co na to Lena, gdybym mieszkał sam na sam z tobą... - wyjaśnił, kiedy poczułam lekkie ukucie.

- Aha? Ona chyba nie dba o to, co ty myślisz, kiedy umawia się z Tobą i Kubą jednocześnie? - troszkę mnie zirytował, wspominając tą dziewczynę. Tylko troszkę.
- Mówiłem Ci już, że ona jest chora! - krzyczał Nowak.
A więc tak się bawimy?

- Pfff, ciekawe na co. Na wykorzystanie Was obu i bawienie się Wami? Obaj latacie za nią jakbyście oślepli. I czyja opinia ją interesuje? Twoja? A może Szczęsnego? - Nowak znowu wyprowadził mnie z równowagi.
Powinien dobrze wiedzieć, że igra z ogniem.

- To, że ktoś oszukał Ciebie nie oznacza, że wszyscy tacy są! - odparł podirytowany.
No to akurat zabolało.
- Wstydził byś się Nowak, naprawdę. Myślałam, że jesteś na wyższym poziomie intelektualnym niż gość, którego mi właśnie wypominasz. Już nie pamiętasz, jaki byłeś o niego zazdrosny? - dalej kłóciliśmy się na środku parkingu.
- Ja? zazdrosny? - parsknął śmiechem - Ja od początku wiedziałem, że nie można mu ufać!
- Ah tak? Ciekawe skąd! - parsknęłam na głupotę Nowaka, po czym teatralnie zakryłam dłonią usta - Nie wiedziałam, że jesteś wróżką!
- Mhm, zębuszką. To się nazywa intuicja. Zapewne nie masz jej, skoro masz taki gust do chłopaków - dalej jechał po mnie.
- Tak! Bo Twoje ex to niby normalne były! Nie pogrążaj się, hipokryto! - krzyczałam.
- Że ja jestem hipokrytą?! To ty uwzięłaś się na Lenę, jakby Ci coś zrobiła. A nie, czekaj... Ty jesteś o nią zazdrosna! - podszedł do mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, nie, nie, to ty jesteś zazdrosny! - rzuciłam, mierząc go bezlitosnym wzrokiem.
- Udowodnij - wycedził przez zęby, krytycznie skracając dystans między nami.
- A więc tak chcesz się bawić? - nie wycofałam się, mimo, że nasze nosy prawie się stykały.

Naszą trwającą przez kilka dobrych sekund potyczkę na wzrok przerwał znajomy głos.
- Drzecie się, że aż w bazie Was słychać! Co tak stoicie? Do domu, pakować rzeczy i do mnie zapraszam! Ruchy, ruchy! Za półtorej godziny odbieram Was spod domów.
Będziesz tego żałował, Nowak.

***


Beniamin tak jak powiedział, tak zrobił. Nie dając nam za bardzo wyjścia, odebrał mnie i Nowego z naszych mieszkań razem z naszymi walizkami. Nie rozumiałam tego pośpiechu, z drugiej strony jednak z Nowym rozważaliśmy, aby przyprowadzkę zrobić jak najszybciej. W naszej sytuacji powiedzenie "czas to pieniądz" nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Weszliśmy do dużej rezydencji Vicka. Parter tego budynku znałam bardzo dobrze. Aż za dobrze. Jednak że względu na Nowego gospodarz oprowadził nas, pokazując kolejno korytarz, kuchnie, jadalnie, salon, a nawet wejście do garażu, w którym stał jego drogi samochód.

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz