Cyrku ciąg dalszy

581 32 16
                                    

Do moich nozdrzy docierało połączenie woni alkoholu i zapachu bardzo dobrze znanych mi perfum. Był to tak przyjemny zapach, że podświadomie zaczęłam się uśmiechać. Leżałam tak w cieple, aż powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak.
Przetarłam palcami oko, uświadamiając sobie w międzyczasie, że wczoraj zapomniałam zmyć makijaż. Kiedy wkońcu udało mi się otworzyć powieki, jedyne co ujrzałam to pierś i kawałek umięśnionego torsu mojego kolegi, którego wczoraj przygarnęłam pod swój dach. Leżałam na jego klacie, nogi miałam oplecione na wysokości jego bioder. Jego broda opierała się o czubek mojej głowy, a ręce otaczały moją talię. Szybko odskoczyłam, co obudziło Nowego. Zaczął leniwie przecierać skacowane oczy, poczym rękami podciągnął się do pozycji półsiedzącej, poprawiając podwiniętą koszulkę. Gapiliśmy się na siebie, aż zdałam sobie sprawę ze swojego stroju. Szybkim ruchem odkryłam się kołdrą prawie po uszy.
- Co ty tu robisz? - odezwałam się trochę zmieszana, a za razem z lekka zbulwersowana.
- Co? - mruknął zdezorientowany.
- Co robisz w... moim łóżku? - powtórzyłam, poprawiając włosy.
- Nie pamiętam... - zaczął drapać się po głowie oraz zmarszczył brwi z bólu głowy - Możesz zasłonić te okno?
Gdy już chciałam się podnieść, zdałam sobie ponownie sprawę z mojego ubioru. Rzuciłam okiem na chłopaka, który czekał na mój następny ruch. Okno znajdowało się tuż przy łóżku, więc nie był to duży kłopot. Z głośnym westchnięciem jedynym ruchem owinęłam się kołdrą i wstałam, zakrywając zasłonkę, jednak gdy miałam zrobić następny krok, aby usiąść, zorientowałam się, że stanęłam na końcówce kołdry. Jednak było już za późno.
Czyli cyrku ciąg dalszy.
Poleciałam prosto na Gabrysia. Wiedziałam, że przez moją niezdarność będzie strasznie niezręcznie. Poczułam jak moje policzki płoną że wstydu.
- Nic Ci nie jest? - spytał Nowak, który złapał mnie w czasie upadku, dzięki czemu nie przywaliłam głową o drewnianą ramę łóżka.
- Nie... dzięki - spojrzałam prosto w jego głębokie, szarawe oczy. Nasz kontakt wzrokowy przerwało walenie do drzwi.

Moją impulsywna natura dała o sobie znać. Zmieszana, sfrustrowana, po części zła na samą siebie ruszyłam w stronę drzwi, nie zważając na mój strój, rozwalony kok, rozmazany tusz do rzęs i otwarte na oścież drzwi do sypialni, ukazujące Nowego, w moim łóżku, pod moją kołdrą, na przeciw drzwi wejściowych. Z impetem otworzyłam drzwi i warknęłam:
- Czego?
W tej samej chwili ujrzałam Alka, trzymającego bukiet wściekłoczerownych róż, który swoim wzrokiem szybko zmierzył całą moją sylwetkę. Zdałam sobie sprawę ze swojej głupoty, gdy jego wzrok ewidentnie zaciął się na tym, co było za mną. Po chwili jednak się odezwał.
- Chciałem Cię przeprosić, ale widzę, że już się pocieszyłaś - rzucił nieco oschle. Sam jego widok doprowadzał mnie do furii.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? Przypominam, że to nie ja Cię zdradziłam - wściekłam się. Nie miałam zamiaru mu się tłumaczyć. Za nim się znowu odezwał, odpaliłam się:
- A te róże to dla mnie? - prychnęłam - Myślisz, że bukietem nieświeżych kwiatów załatwisz sprawę? A poza tym, parzystą liczbę kwiatów daje się na pogrzeb, a nie kobiecie, którą się kocha. W dupę sobie je wsadź!
Cisnęłam po nim bezlitośnie. W końcu mogłam się wyżyć i wykrzyczeć mu prosto w twarz wszystko, co o nim myślę. Po chwili poczułam rękę kolegi, opierającą się o moje ramię. Ahh, czyżby kac morderca?
- Britney, kto... - nie dokończył, gdy ujrzał człowieka za drzwiami.
Kątem oka zobaczyłam całą paletę emocji na jego twarzy. W pierwszej sekundzie szok i zaskoczenie, następnie odrobinę się zmieszał, jakby zdał sobie sprawę z tego, jak ta sytuacja wygląda, a finalnie przez jego twarz przemknęła jakby... satysfakcja? Ewidentnie podobała mu się ta sytuacja.
Z kolei na twarzy Alka widniała irytacja i złość, której nie potrafił ukryć. Jego oczy zdecydowanie się zwężyły, usta ułożyły w cienką linię, a szczęka się zacisnęła.
- Ale klops... - pomyślałam, lecz po chwili uznałam, że cieszy mnie ten widok.
Jednak to nie koniec.
- A! Prawie bym zapomniała. Byliśmy ze sobą ile? Nawet nie cały miesiąc, a ty zrobiłeś mi tu taki burdel jakiego sama dawno nie widziałam! - robiłam mu wstyd przy jego największym wrogu, jednak chciałam cieszyć się tą chwilą jak najdłużej. Schyliłam się, aby podnieść karton, który postawiłam jakiś czas temu przy drzwiach.
- Zabieraj te graty zanim wyrzucę je przez okno! - cisnęłam w jego brzuch ciężkim pudłem - Widziałam się z Twoją żoną. Jesteś totalnym palantem i kretynem, skoro dajesz dziewczynie biżuterię, którą kradniesz swojej żonie! Naprawdę, jeździsz tak wypicowaną puchą złomu, a nawet na to Cię nie stać! A! I jeszcze jedno! Nie przychodź do mnie, nie dzwoń i nie pisz! Nara frajerze! - krzyknęłam, trzaskając mu drzwiami przed nosem. Nowego zamurowało.

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleWhere stories live. Discover now