Hipnotyczny wzrok

1.1K 67 27
                                    

*Britney*

Wymieniliśmy z Nowakiem zdezorientowane spojrzenia. Banach brzmiał jakby co najmniej wstał lewą nogą. Dla tego nie rozpoczynaliśmy dyskusji - poszliśmy za nim po schodach.
- Usiądźcie, usiądźcie - powiedział, opierając się o parapet za swoim biurkiem. Zajęliśmy miejsca na krzesłach przygotowanych po drugiej stronie.
- Nie chciałem się wtrącać, do póki to nie zaczyna się przekładać na pracę. Zachowujecie się jak małe dzieci. Musicie w końcu dojść do porozumienia - powiedział.
- Ale doktorze... - zaczął Nowy, gdy Banach mu przerwał.
- Żadnych "ale", Nowak. Dzisiaj nie będzie pracować w terenie - powiedział stanowczym głosem. Spojrzeliśmy na siebie przerażeni. Nie wiedziałam co to znaczy. Mieliśmy odbywać dyżur w socjalnym? Przecież to nielogiczne. Protestowanie było głupim pomysłem, doktor dzisiaj był ewidentnie nie w humorze na żarty. Nawet nie dał Gabrysiowi dojść do słowa, który, jak przypuszczam, chciał sprostować sytuację między nami. Nie zdążyłam się odezwać, a Wiktor pospieszył z wyjaśnieniem.
- Będziecie zabezpieczać imprezę - Nowak cicho westchnął, gdy to usłyszał.
- Jaką imprezę? - spytałam niepewnie.
- Zawody tańca towarzyskiego. Od godziny 14.00 do godziny 21.00 - odpowiedział. Wszyscy wiedzieliśmy, że wykracza to poza nasze godziny pracy, ale nie szukaliśmy problemów.
- No dobrze, ale... Jest dopiero 9.00. Co mamy w tym czasie robić? - spytał chłopak, w czasie gdy przyszło wezwanie z tabletu Banacha.
- Nie wiem, kimnijcie sobie w socjalnym, porozmawiajcie ze sobą. Myślę, że macie o czym. - rzucił w pośpiechu i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Wujek dobra rada. Kimnijcie sobie o 9 rano, świetny pomysł - powiedziałam sarkastycznie.
- A, szkoda słów. Nawet nie dał nic wyjaśnić, ciekawe, czy wpisze nam to do nadgodzin... - powiedział w zamyśleniu chłopak.
- Zapowiada się długi dyżur...

***

Leżałam do kanapie, z nogami zarzuconymi na oparcie. Wzięłam do ręki telefon.
- Dżisas... dopiero 9.45 - jeknęlam, gdy do bazy wrócili Kuba i Martyna.
- No, no, szefo to dzisiaj nie w humorku... - powiedział Kuba.
- No wyobraź sobie, że coś o tym wiemy - parsknął Nowy.
- A co, u was tak spokojnie? Żadnych wezwań? - spytała Martyna
- Legenda ratownictwa, doktor Wiktor Banach, wpadł na genialny pomysł by nas pogodzić. Dzisiaj będziemy zabezpieczać turniej tańca - powiedziałam sarkastycznie, siadając normalnie na kanapie.
- No dobra, to co tu robicie? - spytał ratownik, nie rozumiejąc sytuacji.
- Czekamy - odpowiedział, zirytowany całą sytuacją z kierownikiem.
- Turniej rozpoczyna się o 14. I trwa do 21 - sprostowałam.
- Nie powiedzieliście mu, że się pogodziliście? - spytała Martyna.
- Aj Martyna, Martyna. Jechaliście z nim. Wiecie przecież jak dzisiaj z nim wygląda rozmowa... - odpowiedziałam na banalne pytanie koleżanki.
- Może coś się stało? - domyślał się Kuba.
Do bazy wszedł również Piotrek, Anka i Basia.
- A o kim mowa, jeśli można spytać? - zapytał Strzelecki, przytulając żonę. Ja, Nowy, Kuba i Martyna spojrzeliśmy się na siebie.
- Mówcie, śmiało - zachęciła Anka. Nie miałam zamiaru pierwsza się odzywać.
- Chodzi o doktora Banacha - powiedział trochę niepewnie Nowy.
- Ale... że co się dzieje? - spytała lekko zdziwiona.
- No właśnie nie wiemy - westchnął Szczęsny - Od rana nie ma humoru, a Nowego i Britney wysłał na jakiś konkurs tańca, by się pogodzili.
- O właśnie, między wami już... Chyba całkiem nieźle? - uśmiechnęła się Basia. Piotrek musiał jej opowiedzieć, że rano widzieli nas. Razem. W moim samochodzie.
- No właśnie z tym problem. My sobie wszystko wyjaśniliśmy, dogadaliśmy, a on nam nie dał do słowa dojść. Żeby było śmieszniej, dzisiaj dyżur mamy od 9.00 do 18, a impreza jest od 14 do 21 - powiedział Nowy. Widać, że frustrowała go ta sytuacja. Ja też nie byłam pocieszona. Gdyby nas uprzedził, na pewno każde z nas inaczej by zaplanowało sobie dzień. To było nie w porządku.
- Faktycznie, rano też był małomówny... Dobra, pogadam z nim - powiedziała Anka, po czym w drzwiach pojawił się doktor.
- 21S, wezwanie. Tylko ruchy - powiedział, po czym zniknął.
- 23S, zdaje się, że my też musimy lecieć... - powiedziała doktor Reiter w odpowiedzi na sygnał z tabletu.
Znowu zostaliśmy sami.
- Może chodzi o Benia? - powiedziałam zmartwionym, a za razem zamyślonym głosem.
- Co masz na myśli? - zainteresował się mężczyzna.
- Nie wiem, Nowy, nie wiem - powiedziałam - Sama nie wiem, ale bez powodu by tak na nas nie warczał chyba... A jeśli nawet Ania nie wie, to tym bardziej nie mam pojęcia...

***

Jakoś przeżyliśmy te 5 godzin, wyjechaliśmy trochę wcześniej, gdyż turniej odbywał się kawałek od bazy.
- Masz - powiedział Nowak, wracając ze sklepu i wsiadając z powrotem za kółko.
- Chipsy? Woda? - spytałam - Chcesz chrupać chipsy na dyżurze?
- Dziewczyno, ty jeszcze mało widziałaś... Przez większość turnieju będziemy siedzieć gdzieś z boku, obserwować tańczące pary i się śmiertelnie nudzić - powiedział.
- No trener nie był by zadowolony - uśmiechnęłam się do bruneta.
- Na szczęście trenera tu nie ma - odparł zadowolony.
Dotarliśmy na miejsce.
- Co brać? - spytałam.
- Torba i plecak na razie wystarczą - odpowiedział.
Gdy weszliśmy do środka, okazało się, że to amatorski konkurs.
- Czyli tych kontuzji może być więcej - westchnął Nowy.
- Nie sądzę... - sprzeciwiałam się, ustawiając nasze rzeczy. Wyprostowałam się i spojrzałam na Gabrysia.
- Amatorzy amatorami, na pewno są trochę przeszkoleni pod względem bezpieczeństwa... - dyskutowałam.

Turniej się dłużył. Nowy miał rację co do tych chipsów. Przydały się. Mimo wszystko było dość spokojnie, nikt nie potrzebował naszej pomocy.
- Jak myślisz, kto wygrała? - spytałam.
- Hmmm... - zawahał się - Obstawiam parę numer 8.
- Serio? - spytałam zdziwiona.
- A ty na kogo stawiasz? - zapytał e odpowiedzi.
- Oczywiście, że para nr. 5 - droczyłam się - Widziałeś, jak pięknie tańczyli?
- Ale para numer 8 miała bardziej profesjonalną technikę - odpowiedział dyplomatycznie.
- Mhmm, co ty wiesz o technikach tańca towarzyskiego? - dyskutowaliśmy - A po za tym, to jest turniej amatorski, nie technika jest tu najważniejsza?
- A co innego może być najważniejszego w turnieju tańca? - wzburzył się Nowak
- Mmmm, może to, jakie emocje, energia biją z tańca? Liczy się to, co chcą nam przekazać tancerze - powiedziałam.
Nadszedł czas ogłoszenia wyników.
- Decyzją szanownego jury, pierwsze miejsce zdobywa... Para numer 8! - ogłosił prowadzący.
- Jest! Miałem rację! - powiedział zadowolony Nowak, obracając swoją głowę w bok, po którym stałam ja. Nasze nosy się wręcz stykały.
- A ja miałam rację z tym, że będzie dziś spokojnie, bez naszej interwencji - powiedziałam cichym tonem.
- Czyli mamy 1:1... - powiedział jeszcze ciszej Gabryś, patrząc mi głęboko w oczy.
- Na zakończenie, zapraszamy wszystkich do wspólnego tańca! - krzykną do mikrofonu prowadzący, na co przerwaliśmy kontakt wzrokowy.
Wszyscy zaczęli tańczyć na swój sposób, były to raczej tańce przytulne, walce i takie tam. Staliśmy z Nowym i się wszystkim przyglądaliśmy. Zrobiło się trochę niezręcznie.
- Britney... Zatańczymy? - spytał Nowak, podając mi rękę. Bardzo zaskoczyła mnie jego propozycja, nie pomyślałam, że w ten sposób będzie chciał przerwać te niezręczne wgapianie się w tańczący tłum. Tańczyli dosłownie wszyscy - prowadzący, goście, jury. W odpowiedzi podałam mu dłoń. Oboje nie byliśmy najlepszymi tancerzami, zwłaszcza, że była to dość nie typowa sytuacja. Trochę kopaliśmy się i stawaliśmy sobie na buty wzajemnie, śmiejąc się z własnych umiejętności, a raczej z ich braku. W końcu podknęłam się o nogę Nowego i poleciałam do tyłu. Już myślałam, że czeka mnie spotkanie pierwszego stopnia z ziemią. Wtedy Gabryś oplutł rękę wokół mojej talii i zwinnym ruchem przyciągnął do siebie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, którego żadne z nas nie zerwało. Był to taki kontakt jak wcześniej. Jego wzrok mnie hipnotyzował, nie mogłam się ruszyć. On też nie przestawał patrzeć w moje oczy. Ciekawe, czy mój wzrok też tak na niego działa. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem przyklejona do jego klatki piersiowej, a jego ręka jest opiekuńczo owinięta nad moimi biodrami. W całej sali rozbrzmiały głośne oklaski i wiwaty. Zarumieniłam się, na co chłopak się cicho zaśmiał.

___________________________________________  awww, jak ja kocham ten ship ❤️ dziękuję z tyle głosów pod poprzednim rozdziałem ⭐ zolcio Nati5nati czarwien_gabrysiakoty_zyciemMojaPasja617britneyinowy2009hejk_ABrak_seriobasicbiotchinwhite wiktoriaporeba1

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleWhere stories live. Discover now