Zgodnie z planem

387 21 3
                                    

Korzystając z faktu, że moi współlokatorzy prawdopodobnie smacznie śpią, wstałam wcześnie rano, aby się umyć i ogarnąć. Owinęłam się ręcznikiem i wcisnęłam stopy w moje wielkie, puszyste, różowe kapcie i wyruszyłam w stronę sypialni. Gdy tylko uchyliłam drzwi zaatakowało mnie zimne powietrze z korytarza, na co się tylko wzdrygnęłam. Weszłam do pokoju najciszej jak się da, kiedy moim oczom ukazał się Nowak. Niestety, już nie spał.
- Co się gapisz? - speszyłam się. Czy on zawsze był taki irytujący?
- Przecież to ty prawie nago chodzisz! - zbulwersował się.
- Mhm, chciałbyś! No już, odwróć się! - pokazałam mu ręką, aby usiadł tyłem to mnie. Chwyciłam za swoje ubrania z jednej z walizek i ruszyłam spowrotem do łazienki.

***


Już dawno dyżur mi się tak cholernie nie dłużył. Odliczałam godziny do wyjścia z pracy i spotkania z przyjaciółką. Obie uznałyśmy, że należy nam się odpoczynek. Poza tym mamy dużo zaległości, wiedziałam, że długo nie wytrzymam kryjąc to wszystko w sobie. Szliśmy razem z Beniem w stronę karetki, kiedy spotkaliśmy Martynę, Piotrka i doktora Górę. Zanim zdążyliśmy jednak zamienić chociaż dwa zdania, zobaczyliśmy widok, którego chyba nikt się nie spodziewał. Nie myśląc za wiele, podbiegłam do Kuby, który właśnie okładał Nowego pod szpitalem i powaliłam go na ziemię. Reszta ratowników podeszła sprawdzić, co z Nowakiem, a ja zorientowałam się, że Kuba nie otwiera oczu.
- Kuba! - poklepałam go po policzku - Cholera! Kuba!

W mojej głowie krążyły tylko słowa mojej ciotki, którą ostatni raz widziałam na pogrzebie ojca.

"Po tym co zrobiłaś masz czelność tu przychodzić? Przecież to wszystko to Twoja wina!"

- Nowak! Szczęsny! Britney! - wrzasnął przez okno Bieliński - Cała trójka do mnie na górę! Ale już!

Pobici ratownicy bez słowa ruszyli, natomiast ja wymieniłam zdezorientowane spojrzenia, to z Martyną, to z obecnymi przy tej sytuacji lekarzami, to z Strzeleckim. Ruszyłam nieco zmieszana, doganiając Nowego i Kubę.

Kiedy weszliśmy do gabinetu kierownika, były już przygotowane trzy krzesła. Zajęłam miejsce pomiędzy chłopakami i czekałam, mając nadzieję, że zaraz się dowiem co ja tu robię.
Czułam się strasznie niezręcznie słuchając rozmowy, która w żadnym stopniu nie dotyczyła mnie. Spięłam się cała w momencie, gdy nie chcieli się przyznać i pułkownik wezwał Basię. Patrzyłam wkurzona na ich obu, czekając, aż się odezwą. Kiedy Kuba wkońcu się przyznał i zebranie to zaczęło się rozchodzić, usłyszałam głos Vicka w mojej krótkofalowce.
- Britney, wezwanie!
- Przepraszam... - mruknęłam, chcąc się ulotnić jak najszybciej.
- Julia! Z Tobą jeszcze nie skończyłem!

***

-Britney! - zawołał lekarz, siedzący z przodu karetki.
- Co tam? - spytałam.
- Mogę Cię o coś spytać? - widziałam, jak spogląda na twarz Nowaka, który od tamtego zdarzenia się wogóle nie odzywał.
- No jasne... - czekałam, zastanawiając się o co chodzi.
- Skąd umiesz takie... - zaczął, lecz nie wiedział, jak skończyć. Nowak od razu spojrzał na nas. Ja wiedziałam, o co mu chodzi. Boże, jak ja nie chciałam im tego tłumaczyć. Ale nie wymyślę nic na szybko. No trudno, muszę im powiedzieć. Jak dalej będę tyle kłamać to się będę w piekle smażyć.

Westchnęłam głośno i zaczęłam:
- To długa historia. Kiedyś... Miałam spore kłopoty. Nie będę przynudzać... przez ponad pół roku po tamtym zderzeniu, wszędzie, gdzie się nie ruszyłam był ze mną mój ochroniarz. To on nie tego nauczył.
Widziałam miny mężczyzn. Nowakowi z początku jakby opadła kopara, później jednak wydawał się zamyślony, a teraz przez lusterko nie spuszczał mojej twarzy z oczu.

Przeznaczeni sobie | Na sygnaleTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang