✿27✿

69 4 0
                                    

Wręcz biegiem Hoseok dostał się do swojego domu, pod którym z niecierpliwością czekał YoungYon. Siedział na wycieraczce i podparty o kolana przeglądał coś na telefonie.

Zdyszany Jung po zamknięciu za sobą bramki, przywitał się z mężczyzną, po czym oboje po chwili znaleźli się w środku.

Gospodarz zrobił im po gorącej herbacie, w międzyczasie uspokajając swój oddech wraz z przyspieszonym tętnem. Porozmawiali na temat spraw szkolnych, po czym wzięli się za robienie tematu, który przygotował YoungYon.

Intensywnie pracowali, nawet korepetytor pochwalił Hoseoka, ponieważ zadania robił szybko oraz bezbłędnie. A on po prostu musiał zająć czymś myśli. Przez ostatnie dnie miał w głowie tylko Yoongiego.

- Wszystko w porządku? - nagle zapytał YoungYon, który zauważył przygnębienie na twarzy podopiecznego.

- Słucham? Tak, tak. Tylko, to zadanie... - próbował zrzucić skutki swojego zachowania na wzory soli.

- Robiliśmy to przykład temu. Znasz zasady i wzory, tablice Mendelejewa masz przed sobą. - pokazał mu palcem na ściągę.

- Mhm.

- Mów, co się dzieje? Wiem, że sole trudne, ale robimy je już dość długo i wiem, że je umiesz - dociekał. - Pewnie chodzi o Yoongiego.

Hoseok spojrzał na niego oczami pełnymi smutki i nadziei, że powie coś, co poprawi mu humor.

- Czyli jednak. Więc czuję się już lepiej, faktycznie musiał pobyć trochę sam, moja obecność go tylko męczyła. Poszedł już dzisiaj do pracy...

- Wiem, widziałem go. - odłożył długopis i przeciągnął się na krześle.

- Rozmawialiście?

- Ja nie. Namjoon zamienił z nim kilka słów.

- Pracuje znowu do późna. Nie wiem co jest nie tak z tym jego szefem i pracownikami. Tylko on tam haruje jak wół - wzburzył się YoungYon. - Jak chcesz to podwiozę cię do niego i pogadacie i odprowadzisz go później - zaproponował mu.

Na te słowa w Hoseoku zawirowało wiele emocji oraz myśli. Sam nie wiedział, czy powinien skorzystać z propozycji, czy może jednak dać szansę Minowi samemu do niego przyjść. Postanowił, że się z nim spotka mimo wszystko. Nie może dłużej czekać, ponieważ tęskno mu za ich wspólnymi rozmowami oraz spędzaniem czasu. Jung miał w planach pokazać mu jeszcze tyle ciekawych rzeczy a nawet ruchów tanecznych, które również i on może wypróbować. Razem na pewno roznieśliby scenę.

Po skończonych zadaniach oraz przerobionym temacie, mężczyźni zebrali się do wyjścia, po czym starszy podrzucił Hoseoka niedaleko cukierni, w której jeszcze pracował Suga.

Słońce zaszło już dawno, ponieważ w okresie zimowym, kiedy to owa pora roku zbliżała się wielkimi krokami, dość wcześnie robiło się ciemno. Hoseok jeszcze do tego nie przywykł, zawsze ciężko było mu się przestawiać na takie rzeczy. 

Gdy wyszedł z samochodu oczywiście oślepiły go żółte światła latarni ulicznych, które w tej okolicy były poustawiane dość rzadko, jednak żarówki miały potężnej jakości. Pożegnał się z YoungYonem zamykając za sobą drzwi samochodu.

Czekał na Yoongiego już pod witryną cukierni. Nie chciał wchodzić do środka, ponieważ mógł przeszkodzić chłopakowi w sprzątaniu, bądź mógłby go rozpraszać. Spojrzał przez szybę, żeby dojrzeć go po drugiej stronie. Światła jeszcze były zaświecone, więc gdzieś tam musiał być. Czaił się tak kilka minut, po czym sprawdził godzinę na ekranie telefonu. 22:15.

Minęło jeszcze kilka minut, po czym Jung zauważył ubranego już Yoongiego w kurtkę i gotowego do wyjścia. Tak też było, ponieważ skierował się w stronę drzwi, które nagle się otworzyły. Ten w ogóle nie zwrócił uwagi na stojącego dość blisko przyjaciela. Próbował zamknąć drzwi, jednak żaden z kluczy nie pasował do zamka.

Przeklną pod nosem, po czym dopiero za trzecim kluczem udało mu się zakluczyć lokal. Niemało się przestraszył, gdy po obróceniu się zobaczył Hoseoka. 

- Wystraszyłeś mnie. - złapał się blady za klatkę piersiową.

- Przepraszam, nie chciałem. - zdezorientował się - Odprowadzę cię do domu, co? 

- Niech będzie. - Yoongi przystaną z lekką niechęcią na jego propozycję.

Więc poszli wolnym krokiem w stronę kawalerki starszego. Po drodze z początku nic żaden nie mówił, najwyraźniej byli zbyt zawstydzeni sytuacją w jakiej się znaleźli. Jeden czuł się głupio, ponieważ w ogóle nie dawał przed ostatnie dnie znaku życia, a drugi nie wiedział, czy może zacząć jakąkolwiek konwersacje i pytać, co u przyjaciela.

- Wybacz, że się nie odzywałem. Musiałem pobyć sam, a dzisiaj naprawdę poczułem się lepiej od tamtej sytuacji - zaczął Yoongi.

- Rozumiem, nie mam ci nic za złe. Cieszę się w sumie, że już jest okey. - spojrzał na jego zmęczoną twarz.

- No nie do końca okey, ale lepiej. Chciałem ci jeszcze podziękować, że teraz ze mną idziesz. - nagle się zatrzymał. - To to samo miejsce... - przełknął ciężko ślinę.

- Ten mężczyzna... - chciał dokończyć przerażony Hoseok, który zatrzymał się krok przed nim.

- Tak. - i znowu kontynuowali spacer. - Mam jeszcze taki lęk przed niektórymi rzeczami, czy ludźmi. 

- Rozumiem. A wiesz, że chcieliśmy cię z chłopakami z paczki odwiedzić? - uśmiechnął się słabo Jung.

- Serio? Jak miło - zaśmiał się niższy. - Fajnie jest mieć takich przyjaciół. - przysunął się bliżej Hobiego.

Atmosfera była naprawdę przyjemna. Hoseok w końcu mógł normalnie porozmawiać z kolegą. Czuł jego bliskość, to, że w końcu wraca do siebie. Faktycznie była mu potrzebna chwila samotności. Jednak czasami obecność drugiego może dać nam oparcie, może sprawić, że nie będziemy się czuć tak samotnie. Wygadanie się również pomaga. Nawet, jeżeli przyjaciel miałby tylko nas wysłuchać. 

- Może wejdziesz na coś do picia? - zapraszał go Yoongi. 

Ten jednak z grzecznością odmówił. Powiedział, że musi jutro wcześnie wstać a ma jeszcze trochę nauki. Chłopak go w takim wypadku nie zatrzymywał, więc po pożegnaniu, Hoseok jedynie patrzył jak Yoongi wchodzi do klatki. Chciał mieć pewność, że faktycznie będzie bezpieczny w domu. No i po chwili sam skierował w stronę własnego. Tak jak dawniej, z podłączonymi słuchawkami do telefonu oraz włączoną ulubioną muzyką, z wielkim uśmiechem na twarzy wręcz podskakiwał w drodze powrotnej. 

Czuł, że wszystko wraca powoli do normy. Ponownie zaczął odczuwać radość, podrygiwał w rytm piosenek, nie zważając na rzucane spojrzenia innych w jego stronę. Cieszył się, ponieważ nie utracił żadnej więzi z przyjacielem, na którym naprawdę mu zależało. 

Szczerze... // SopeWhere stories live. Discover now