85. Nie Będę Musiał Cię Oglądać

153 4 0
                                    

*Piotrek*
Jestem w domu z dziewczynkami. Dzisiaj jest "pogrzeb" Martyny. Na samą myśli o nim chce mi się płakać, ale wiem, że żyje. Cóż. Może to dobrze i wyjdzie wiarygodnie? Ubrałem się na czarno.
- kiedy mama wróci? Tęsknię za nią. - Tosia
I co ja mam jej powiedzieć. Wszyscy na mnie patrzą a Marek nie spuszcza ze mnie wzroku.
- Nie wiem skarbie - mówię
- ona nie żyje - Marek - powiedz jej to a nie wydziwasz.
Przytuliłem Tosie i uroniłem łze.
Marek poszedł.
- wróci mama - mówię - ale najpierw trochę się pobawimy.
- yhym - mówi
Zawiozłem dziewczyny do żłobka i pojechałem grać dalej tą szopke.
Pojechałem na cmentarz. Wszyscy już stoją. Przywitałem się z wszystkimi i weszliśmy do kaplicy. Trumna jest otwarta a w niej Martyna. Uroniłem łzy żeby nie było, że nie płacze. Mama Martyny chwyciła mnie za rękę.
Po chwili zaczęło się. Nie mogę patrzeć na Martyne. Chociaż wiem, że żyje. Po dość długiej chwili wszyscy wyszli z kaplicy a my uwolniliśmy Martyne i schowała się do mojego auta. Dałem jej tylko buziaka i poszedłem do reszty. Łzy mi lecą. Przepuściłem facetów niosącyh trumnę i wyszliśmy z kaplicy. Włączyli syreny karetki.
Marek na mnie patrzy.
- myślę, że jesteś z siebie zadowolony - Marek do mnie a ja poszedłem dalej za trumną. Po chwili złożyliśmy pustą trumnę do grobu. Złożyłem kwiaty i podpaliłem znicz. Wszyscy płaczą. Tak chciałbym im powiedzieć, ale oni wiedzą. Udajemy przed tym debilem, który i tak nic nie zrozumie. Jest za bardzo zapatrzony w siebie. Marek poszedł a ja wytarłem łzy i się uśmiechnąłem.
- gdzie ona jest? - Anka się patrzy
- w aucie - mówię
- brawo. Nadał byś się za aktora - Tata Martyny
- patrzy - mówię
Poszliśmy w ciszy do auta.
- zapraszany na obiad. - mama - Piotrek ciebie też
- mnie nie będzie. - mówię - muszę wracać do dzieci bo tylko one mi zostały
- przyjedź z nimi.
- i bardzo dobrze - Marek - nie będę musiał cię oglądać.
Pożegnałem się i poszedłem wraz z Anką i szefem do auta.
- no nareszcie - Martyna a Wiktor z Anką się wystraszyli. - ups sorry. Nie żyje.
- młoda. Chusteczki mi się kończą - mówię
- sorry to nie był mój pomysł - mówi
- wiem.
- dobra chowaj się. Jedziemy z tąd.
- ok. I am RIP
- nie pomagasz - mówię
Przykryła się czarnym kocem i położyła się pod moimi nogami.
Pojechaliśmy dalej.
- jestem głodna - Martyna
- zdaje sobie z tego sprawę. Usiądź na siedzenie i zapnij pasy bo nie chce żeby to się stało prawdą.
Poszła na siedzenie i zapieła pasy.
Dałem jej jedzenie a oni się śmieją.
- ooo dobry z ciebie porywacz
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechałem po dzieci i jedziemy do tego miejsca.
- mama mama mama
- Tosia Tosia Tosia
Przytuliły się.
- dlaczego nie możesz wrócić z nami?
- to jest bardzo trudne do wyjaśnienia.
- bawimy się z wujkiem
- ale niedługo dołączycie do mnie.
- co? - Szef z Anką
- no za tydzień. - mówię - udam załamanie i wyjadę za granicę
- yhym - szef
Po dłuższej chwili byliśmy na miejscu.
- i masz tu siedzieć sama? - Anka
- no - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.



That 's nothing - Mapi  ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now