XXXIV

263 30 5
                                    

Ledwo zdusiłam paniczny krzyk, przypadając do ściany obok drzwi. Peter wytrzeszczył oczy i oparł się o ścianę tuż obok mnie, w pewien sposób zasłaniając mnie swoim ciałem. Zwykle denerwowało mnie to, że wszyscy chcą mnie bronić i uchraniać od wszelkiego zła tego świata, ale to był Peter i to był powieszony za szyję... człowiek.

Próbowałam nie poddawać się przerażeniu, ale dla moich zszarganych nerwów było to już po prostu za wiele. Złapałam kurczowo dłoń Petera, by dodać sobie odwagi i zyskać poczucie choć namiastki bezpieczeństwa.

- Peter... Co to... Kto to...

- Nie wiem - spojrzał na mnie z widocznym strachem w oczach. Był przerażony, zresztą tak jak wszyscy. To miejsce promieniowało nienawiścią i okropną złością, pełne kłamstw i niezrozumiałego dla nas bólu.

Peter dał znak ręką pozostałym, by się odsunęli, po czym uspokoił spojrzeniem rostrzęsioną Agathę.

Potem uścisnął moją dłoń i pogładził jej wnętrze kciukiem. Cieszyłam się, że Alex w ciemności tego nie widział. Nie chciałam jego pełnego wyuzdanej zazdrości spojrzenia... Chciałam w końcu spróbować nie patrzeć na reakcje innych ludzi, być niezależna, postępować tak, jak naprawdę chcę, nie zważając na przeszłość.

Rudzielec spojrzał mi w oczy i obdarzył pełnym czułości spojrzeniem. W tamtym momencie całe to chore miejsce nie miało znaczenia. Trwała chwila, gdy rozkoszowałam się dotykiem jego ciepłej dłonj w mojej, gdy patrzyliśmy sobie w oczy, a ja czułam wirujące w moim brzuchu motylki.

Peterowi na mnie zależało. Chciał mi to pokazać, ale nie do końca wiedział jak. Był dla mnie ważny, był moim przyjacielem. Znaliśmy się długo i w ciągu tych kilku lat ani razu mnie nie zawiódł. Miał, oczywiście jak każdy, pewne humory, nastroje, ale zawsze pokazywał mi, że mogę na niego liczyć.

- Chodź - mruknął, ponownie lekko ściskając mnie za rękę i ciągnąc w stronę uchylonych drzwi. Przełknęłam z trudem ślinę, ale dałam mu się poprowadzić.

Krok po kroku weszliśmy przez uchylone drzwi do środka, rozglądając się, czy poza trupem (trupem!) nikogo tam nie ma.

Zadrżałam, gdy skierowaliśmy swoje kroki w stronę zwisającego na linie ciała.

- Peter, nie, zaczekaj,.. ja..! - mój głos niespodziewanie stał się zbyt podniesiony i piskliwy, przerażenie z całą mocą dało o sobie znać. Rudzielec przygryzł wargę i spojrzał na mnie, próbując dodać mi otuchy.

- Słuchaj, przyjrzyj się jego nodze... Jest jakaś... - Peter zmarszczył ze skupieniem brwi, przyglądając się wystającej zza nogawki... Skórze?

- Plastikowa - dotarło do mnie. To nie był człowiek, tylko... - Manekin..!

- Dokładnie - Peter pokiwał głową z ulgą, patrząc na to coś zwisające z sufitu.

Zadygotałam. Najpierw myślałam, że Alex zapadł się pod ziemię, teraz ktoś podsunął mi manekina zamiast trupa...

Tego było dla mnie za dużo, za dużo, za dużo...

Peter odwrócił się do mnie, zauważając moje drżenie. Objął ręką mój policzek, a ja gwałtownie się zarumieniłam, czując ciepło jego dłoni.

- Sam, już niedługo to wszystko się skończy, a wtedy będziemy mogli stąd wyjść. Musisz... musisz mi pomóc... Potrzebuję cie... - nagle urwał, potrząsając głową. - ...twojej pomocy. - dokończył, ale wyraźnie nie to chciał powiedzieć.

Cieszyłam się, że prawie całkowicie zamknięte drzwi uniemożliwiały reszcie obserwowanie nas.

Potem Peter rozejrzał się po pomieszczeniu. Na marmurowej podłodze leżała otwarta, gruba księga. Widniały tam listy nazwisk.

- Sam, słuchaj, czemu tam jest "Hoops"? - chłopak uniósł ze zdumieniem brwi. Nic nie rozumiał, więc oczekiwał odpowiedzi ode mnie. Problem polegał na tym, że ja byłam bardziej zagubiona od niego...

- Gdzie?! - powiedziałam odrobinę za głośno, nie panując nad zdumieniem.

- W tym... Albumie czy czymś takim - przygryzł wargę z szokiem. - To... - obrócił książkę tak, by okładka była na górze. - Lista członków Organizacji - zbladł gwałtownie.

Co?! Jak to możliwe? Dlaczego? W jaki sposób? Że kto? Mój tata? Czyżby dlatego...

Peter patrzył na mnie, równie zszokowany jak ja. Może chodziło o kogoś innego? Może to nie była lista członków? Skąd znalazło się tam moje nazwisko? Co to zna...

- Coś zgubiliście, szczeniaki? - warknął mocny głos za naszymi plecami...

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now