XXXIII

284 30 8
                                    

Cała w kurzu i otoczona śmiechem innych, wstałam. Byłam zła. Jak mogłam dać się tak upokorzyć? Czy tylko ja mam takiego cholernego pecha?

Irytacja, którą odczuwałam wcześniej, jeszcze się wzmogła.

Alex podał mi rękę, a ja niechętnie złapałam ją i wstałam. W jego oczach widziałam dziwną, zupełnie nie na miejscu cichą nadzieję, ból i rozgoryczenie. Odwróciłam wzrok.

Niespecjalnie chciałam pierwsza coś zrobić albo powrócić do tego, co było. Nie czułam się w żaden sposób chętna do relacji z chłopakiem, który pobił innego z głupiej, kompletnie nieuzasadnionej zazdrości.

Co gorsza, uwierzył dziewczynie, którą każdy zna z tego, że kłamie na każdym kroku, by osiągnąć cel.

Chociaż... To nawet bym wybaczyła. Ale on ją pocałował. Podobno ostro, z tego co słyszałam, by się na mnie odegrać. Niech więc będzie z tą swoją Ashley, bo ja nie pozwolę na coś takiego. Nie.

Mimo że było już za późno, pamiętałam o nim i o mnie. O relacji, która mogła przerodzić się w coś więcej. Niestety, ta szansa przepadła...

A mnie, co dziwne, nie bolało wcale tak, jak mogło. Śpiączka wpływała na mnie... zupełnie inaczej, niż wszyscy myśleli...

A może to nie śpiączka? Może to ja się zmieniłam? Może to pogodzenie się z przeszłością sprawiło, że przestałam szukać kontaktu z innymi, w tym z Alexem?

Sama myśl o chłopaku flirtującym z Ashley była trująca, bolała. Zależało mi na nim, fakt. Musiałam się jednak pogodzić także z tym, że to był koniec. Tak było dla mnie lepiej.

Westchnęłam i wyrwałam rękę z jego mocnego uchwytu. Spojrzał na mnie, lekko strapiony, ale odwrócił wzrok i posłusznie się odsunął.

Uchwyciłam za to badawcze spojrzenie Petera, który już po chwili znalazł się na dole, zeskakując miękko na ziemię i łagodząc skok ugięciem kolan. Wyzywająco spojrzał na Alexa i stanął koło mnie.

Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się od rudzielca... z ociąganiem. Zrobiłam to tylko po to, by nie zranić Alexa... i nie czułam się z tym dobrze.

- Okej, idziemy? - zapytałam głośno, by zwrócić na nas uwagę dziewczyn. Agatha pokiwała raźnie głową i skierowała swe kroki w ciemny korytarz. Udaliśmy się, z wahaniem czy bez, za dziewczyną.

Nasze kroki odbijały się głośnym echem na wyłożonej marmurem podłodze, więc automatycznie zwolniliśmy kroku i zaczęliśmy ostrożniej stawiać stopy.

Po chwili zrównałam się z Agathą, by razem z nią iść na przedzie. Poczułam dreszczyk adrenaliny wywołany atmosferą tego mrocznego miejsca.

Wreszcie przed nami pojawiło się światełko. Powoli, krok za krokiem, podeszliśmy do źródła jasnego promienia wydzielającego się zza uchylonych, ciężkich drzwi.

Pomieszczenie było małe, utrzymane w ciemnym kolorze. Na środku stała otwarta w połowie skrzynia, a ze ścian zwisały dziwne gobeliny. Podłoga zawalona była jakimiś ostrymi przyrządami i kartkami, najpewniej zapełnionymi jakimiś planami i projektami.

Na środku pokoju leżało także przewalone krzesło, nad którym...

...powieszony za szyję wisiał człowiek.

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now