XXX

338 30 8
                                    

Po osiodłaniu koni byliśmy gotowi do akcji.

Zdecydowało się pomóc mi pięć osób; Peter, Amy, Matylda, Agatha i... Alex.
Nie byłam przekonana co do słuszności zabierania tego ostatniego, ale nie mogłam tak po prostu mu odmówić. Poza tym mógł się przydać... chociaż niewątpliwie ciężkie będzie przebywanie z nim tak długi czas. Jeszcze... nie byłam gotowa na całkowite pogodzenie się z nim, samą sobą i całą tą sytuacją.

Siedziałam już w siodle i czekałam na pozostałych przy bramie. Rebecca dowiedziała się tylko, że wybieramy się tylko w teren... Aczkolwiek nie uwierzyła nam, sądząc z jej podejrzliwej miny,.. ale nie dopytywała. Z jakiegoś powodu najwyraźniej nam zaufała, uznając, że jesteśmy na tyle dojrzali, by decydować sami o sobie.

Po chwili zza zakrętu ukazała się reszta ekipy.

- Jedziemy? - zapytałam, przerywając Alexowi i Peterowi jakąś burzliwą dyskusję, do której co jakiś czas włączała się Amy.

- Jasne - uśmiechnął się krzywo Peter, patrząc spod byka na Alexa. Dlaczego oni znowu się kłócą? Czy Alexowi naprawdę za mało? Nie mógł choć chwilę opanować swoich emocji?

Przewróciłam oczami i popędziłam Huntera. Wystarczyła jedna bardziej stanowcza łydka, by ruszył kłusem.

Pozostali po chwili zrobili to samo.

- Sam? - Amy pojawiła się obok mnie i kontynuowała: - Słyszałam, że... Można to nazwać tak, że dałaś kosza Alexowi.

- Tak.

- Dlaczego?

- Ty się jeszcze pytasz? - uniosłam brwi w wyrazie najwyższego zdumienia. Wiedziałam, że mogła z łatwością domyślić się przyczyn. Skąd więc to pytanie?

- Tak. Zależało ci na nim. Mam rację, prawda?

Niestety tak, Amy. Niestety masz rację.

- Może i tak. Ale co to da? Nie jestem w stanie patrzeć na niego tak jak wcześniej po tym, co zrobił. Nie umiem... Po prostu nie umiem - westchnęłam. Ona zawsze wiedziała, co czułam i co się że mną działo.

- Może... Może z nim pogadasz? Spróbujesz?

- Wybacz, że zapytam, ale... Czemu ci tak na tym zależy?

- Wiesz... Nie wiem. Po prostu chcę być pewna, że ty jesteś pewna swojej decyzji. I że jesteś i będziesz szczęśliwa - Amy patrzyła na mnie z powagą. Miałam ochotę ją przytulić i podziękować za wszystko, co robi.

Zdecydowałam więc, że w najbliższym czasie przy lepszej okazji wyjaśnię jej wszystko, bez wyjątku. Także... także z Peterem.

***

Dojechaliśmy do zielonej, przepięknej doliny poprzecinanej wstęgami jasnych, krystlicznie czystych strumieni. Gdyby nie cel, dla którego tu przyjechaliśmy, z pewnością podziwiałabym teraz piękno tutejszej dzikiej przyrody.

Zeskoczyliśmy z koni i zaczęliśmy oglądać ziemię w poszukiwaniu kamienia z symbolem tych psychopatów, nie do końca wierząc, że go tu znajdę. Czy naprawdę byli tacy głupi? Z drugiej strony, to była zupełnie nieuczęszczana droga...

Po jakimś czasie usłyszałam triumfalny krzyk Alexa:

- Mam!

Pobiegliśmy wszyscy w jego stronę i spojrzeliśmy na znalezisko. Szary, zwykły i spłaszczony i gładki kamień miał na sobie wymalowany czarną farbą symbol - połączenie podkowy i litery "x".

- Okej, ale co dalej? - zapytała strapiona Matylda, głaszcząc Zeusa. - Znaleźliśmy ten kamień, ale to może nic nie znaczyć, prawda?

- Wydaje mi się, że musimy poszukać w około jakichś innych wskazówek, które doprowadziłyby nas do celu. To może być wszystko - Amy zmarszczyła brwi, ale już zaczęła się rozglądać.

- Jestem za - dodał Peter i odszedł dalej. Po chwili wszyscy poszli w jego ślady, rozglądając się wokoło i odchodząc coraz dalej.

Wszyscy się oddalili, ale nie ja. Czy naprawdę członkowie Organizacji za każdym razem szukali kolejnych kamieni lub innych znaków? Nie. Nie ma szans. Nie mogli marnotrawić tyle czasu, nie mając pewności, czy ostatecznie - w półmroku lub gorszym świetle - odnajdą to, czego szukają.

Kucnęłam i przyjrzałam się kamieniowi. Był dziwnie płaski, aż nienaturalnie. Potem rzuciło mi się w oczy zagłębienie w trawie kilka kroków dalej. Podniosłam kamień i włożyłam tam go.

Stanęłam na nogi, przyglądając się swojemu dziełu z góry. Gdy dołączyłam tam ten kamień, kilka skał w tym samym kolorze utworzyło wzór.

Kamienie ułożyły się w strzałkę.

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now