V

400 35 7
                                    

Ashley

Przytuliłam się do Alexa. Nie zareagował. Wpatrywał się w dal i zamyślił, więc mogłam robić co chciałam. Wyjęłam z kieszeni mój IPhone i zrobił zdjęcie w chwili, gdy dawałam mu buziaczka w policzek.

Wyszło tak jak chciałam - akurat obrócił się do mnie, z nieco zmieszanym wyrazem na twarzy - na zdjęciu wyglądało to jakby się rumienił z radości.

Wstawiłam na Instagrama z podpisem "Mój kochany" i schowałam urządzenie.

- Ej, Ashley, może podejdziemy do Sam? W końcu jesteśmy w szpitalu... - wtrącił wreszcie, wyrwany z zamyślenia. Przewróciłam oczami i wygięłam wargi w pogardliwym grymasie.

- Do tej zdradzieckiej suki? Przecież ona cię oszukała - to ostatnie wymówiłam szczególnie wyraźnie, głośno, dobitnie. - Bawiła się wszystkimi dookoła, a tobie mówiła, że jesteś dla niej bardzo ważny!

- Hmm... może masz rację... - mruknął, przygnębiony. Łatwo szło.

- Nie może, tylko na pewno! Dobrze, że pobiłeś Petera, ukradł ci dziewczynę, ale to jej się należy! Zdradziecka su...

- Dobrze, dobrze, Ash - wyciągnął przed siebie ręce w poddańczym geście. Szło coraz lepiej, poddawał się.

- Masz rację, tylko wiesz... ona jest naprawdę wspaniała. Była szczera i... wesoła i... i tęsknię za nią!

Zaklął głośno. Wzdrygnęłam się.

Przez śpiączkę Sam oraz zazdrość o nią i jej przyjaźń z Peterem stawał się agresywny i nieobliczalny.

Niekiedy... niekiedy się go bałam.

- Och, Alex... - przytuliłam się do niego ze ściągniętymi brwiami. - Tak ci współczuję... poznać super osobę, a potem ją stracić... i to dlatego, że... ale, wiesz co?

- Hm? - mówił nieuważnie, raczej mnie nie słuchał, ale kontynuowałam, pragnąc jego akceptacji.

- Wiesz... Masz mnie. Jeślibyś... jeślibyś czegoś potrzebował, zawsze masz mnie.

- Wiesz co? - niespodziewanie się ożywił. Zdziwiło mnie to, ale jednocześnie ucieszyło.

- Tak?

- Masz rację. Mam jeszcze ciebie... - mówił trochę dziwnie, jakby nie wierzył we własne słowa, chociaż onr poruszały moim światem. - Nie powinienem myśleć o tej... - uśmiechnął się nieco przerażająco - ...suce.

Co?! Jeszcze nigdy jej tak nie...

Nim zdążyłam dokończyć własną myśl, pocałował mnie, brutalnie, ale cholernie seksownie, przyciągając mnie do siebie.

O, tak. Taki scenariusz zdecydowanie mi się podoba...

Wiedziałam, że to wpływ jego samotności. Ale, kto wie?

Może to do czegoś zaprowadzi?

***

Samantha

"Coś się nie zgadzało. Przeszkoda była wysoka, ale koń wyglądał na utalentowanego i mocnego, z pewnością dałby sobie z nią radę.

Dlaczego więc tak się nie działo?

Nie miałam pojęcia.

Było już chyba tysiąc prób, a wszystkie nieudane. Próbowałam już chyba wszystkiego, od przejścia obok, przez przeskoczenie jej samemu i do zniszczenia jej.

Zmarszczyłam brwi, co ostatnio robiłam wielokrotnie.

Muszę się stąd wydostać. Nie mogę tu zostać, to pewne. Ale nie dam rady pokonać tej przeszkody...

Więc?

Do głowy wpadł mi wtedy pewien pomysł. Ulotny, niepewny zarys planu, który mnie stąd uwolni. Skoro nie da się czegoś zrobić, zawsze jest inne wyjście.

Zawsze...

Bo jeśli nie, to byłby mój koniec."

Hunter II. Czas zmianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz