XXI

391 34 7
                                    

Wyszłam z pomieszczenia, a którym rozmawiałam z Annabeth.

Mama przytuliła mnie ze łzami w oczach. Razem z tatą i Adamem przyjechali tak szybko jak mogli, ale zobaczyli mnie dopiero po ukończeniu wszystkich badań.

- Siema, siostrzyczko! - parsknął Adam. Był straszliwie radosny, pełen życia i energii.

Przytulił mnie. Tęskniłam za nimi, uświadomiłam sobie to dopiero teraz. Będąc w śpiączce, w tej psychologicznej pułapce moich myśli, byłam samotna.

Widziałam dobrze, że bardzo przeżyli mój wypadek. Mama miała ciemne wory pod zmęczonymi oczami, a tata schudł i zaczął się garbić.

Pojechaliśmy w wesołej atmosferze do domu. Rodzina dziwnie na mnie spoglądała, gdy wchodziłam do domu. Może myśleli, że będę z zachwytem i tęsknotą patrzeć na te ściany, jakbym wróciła po jakiejś długoletniej nieobecności...

Innym wydawało się, że tak bardzo mi tego brakowało. Ale tam, w tym stanie...

Brakowało mi ludzi, bo byłam samotna, a ja lubię często pogadać, porozmawiać z innymi o problemach, wspólnie je rozwiązać. Nie czułam się, jakby mnie nie było. Czas płynął tam... inaczej.

Przynajmniej tak było przed śpiączką.

Teraz... Nie czułam takiej potrzeby bycia z innymi. Mogło się to wydawać dziwne, ale tak właśnie było. Miałam wrażenie, że do szczęścia potrzebny jest mi tylko Hunter.

I tu przechodzimy do najważniejszej kwestii.

Muszę się z nim spotkać.

Po uroczystej kolacji położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Była dwudziesta pierwsza, wszyscy już spali.

Akurat dzisiaj fakt, że byłam w śpiączce, miał swoje plusy - nikt nie będzie mnie niepokoił. Zamknęłam drzwi na klucz, ubrałam się w ciepłą bluzę i otworzyłam okno. Na widok ziemi z takiej wysokości, jakby w oddali, przez chwilę miałam ochotę zrezygnować i wrócić do łóżka.

Ale dobrze wiedziałam, że bez spotkania z Hunterem nie będę mogła normalnie spać. Musiałam do niego pójść, musiałam go spotkać.

Jak najciszej przełożyłam nogi przez okno i zawisłam na rękach. Złapałam przymocowaną obok rynnę, przy czym na jedną, przerażającą chwilę moje nogi zawisły w powietrzu...

Zsunęłam się po rynnie na ziemię i przecisnęłam się między orchideami mojej mamy. Zauważyłam z lekkim zdziwieniem, że tak pielęgnowany przez lata ogród był... zaniedbany..? Co się stało, że mama nie zajęła się ukochanymi roślinami?

Głupie pytanie.

Wsiadłam na rower i jak najszybciej popedałowałam. Zwykle jeździłam autobusem, ze względu na to, że było wygodniej i z pewnością szybciej.

Po pewnym czasie jechania po długiej, męczącej trasie, ujrzałam bramę stajni. Rozpędziłam się i skoczyłam na metalowe pręty. Wdrapałam się po nich i zeskoczyłam na ugięte nogi po drugiej stronie. Szybko otrzepałam kolana i wstałam.

Pobiegłam do pastwiska koni prywatnych.
Przeszłam między dwoma deskami ogrodzenia, widząc nadbiegającego Huntera. Rozumiał, że trzeba zachować ciszę. To było potajemne spotkanie.
Przytuliłam się do niego i odetchnęłam. Nikomu tego nie mówiłam, ale źle się czułam po tym wszystkim.

Ludzie, którzy mnie otaczali, strasznie tęsknili, radowali się też, że żyję. A ja..?

Byłam tam tylko chwilę, nie czułam takiego upływu czasu. Nie potrafiłam też zachowywać się tak jak dawniej - dla nich, z radością i starając się o szczęście innych.

Oczywiście wtedy nie było tak, że nie myślałam o sobie - wręcz przeciwnie, ale... Byłam dla innych ludzi. Nie wiem, czy ktoś to rozumie, ale teraz już tak nie chcę i tego nie potrzebuję.

Przytuliłam Huntera mocniej. Koń zrobił coś, czego się nie spodziewałam - wskazał łbem na grzbiet. Czyżby zapraszał, żebym na niego wsiadła?

- O nie, Hunter. Nie ma mowy. Musiałabym iść po siodło, ogłowie i cały sprzęt, a Rebecca prawdopodobnie śpi u siebie, obudziłabym ją i byłaby awantura, wszyscy strasznie się o mnie...

Hunter dalej wskazywał na grzbiet.

Zmarszczyłam brwi. Oklep? Przecież nie dam rady. Przypomniała mi się ucieczka przed upiornym psem...

To było przed śpiączką, przed długim nieużywaniem mięśni...

Głos rozsądku mówił mi, żebym tego nie robiła. Dawno nie podejmowałam się ciężkiego wysiłku fizycznego, leżałam tylko w szpitalnym łóżku. Będę miała ogromne zakwasy albo nagle mięśnie mnie zawiodą i spadnę...

Wtedy właśnie naszła mnie pewność, jakiej nigdy nie miałam - dam radę. Nie wahałam się więc ani chwili.

Wsiadłam.

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now