XXXII

330 34 3
                                    

Krzyknęłam, przestraszona. 

Usłyszałam rżenie Huntera, który w ten sposób odpowiedział na mój głos.

Oddychałam szybko, a już po ułamku sekundy znalazł się koło mnie Peter. Złapał mnie za ramię, ale zrobił to delikatnie i jakby... z wahaniem..? Był zupełnie inny niż wtedy, gdy na mnie naskoczył. Teraz sprawiał wrażenie, jakby bał się, że zepsuje coś kruchego i niepowtarzalnego...

Zaraz, nad czym ja się zastanawiam? Alex dosłownie zniknął, a ja... Potrząsnęłam głową, próbując odgonić te myśli i skupić się na chwili obecnej.

- Sam, co się stało? - poczułam ciepły oddech osiemnastolatka koło ucha. Ogarnął mnie jego zapach, tak znajomy, lekko uspokajając moje rozedrgane nerwy.

Stałam jak wryta, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Moja psychika była zbyt roztrzęsiona ostatnimi wydarzeniami, by teraz znosić coś takiego.

- Gdzie Alex? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Amy. Ona zawsze miała głowę na karku i wiedziała, co tu nie gra.

- Tam - wskazałam drżącą dłonią na miejsce, gdzie zniknął. Oddychałam ciężko. - Dosłownie zapadł się pod ziemię..!

- Co? - Matylda otworzyła szeroko oczy. - Żartujesz? - spojrzała na mnie i wiedziała już, że nie. Byłam przerażona.

Dziewczyna zbladła.

- Gdzie dokładnie "zniknął"? - zrobiła cudzysłów palcami Agatha. Wskazałam jej przybliżoną lokalizację miejsca, gdzie ostatni raz widziałam szatyna, a ona skierowała swoje kroki w tamtym kierunku. Po kilku chwilach zatrzymała się i spojrzała uważnie w ziemię. Następnie postąpiła krok do przodu i...

...zniknęła.

Matylda wydała zduszony okrzyk, a Amy otworzyła szerzej oczy. Peter puścił moje ramię (zaraz, on je cały czas trzymał?) i podszedł w tamto miejsce. 

- Nie, stój! - wyrwało się nam. Miałyśmy stać i patrzeć, jak kolejna osoba zniknie nam z oczu? Nie ma mowy! Bałam się, że coś mu się stanie. Kto wie, co stało się z Alexem i Agathą?

Chłopak nic sobie z tego nie zrobił, tylko kucnął i trącił ziemię ręką. Potem zaczął się śmiać. 

Co? Serio?

Podeszłyśmy do niego, uważnie patrząc pod nogi. Rudzielec z wesołą miną wskazał coś na trawie. Przyjrzałam się uważnie, a potem skojarzyłam fakty. 

Na ziemi była pomalowana na zielono i przykryta trawą drewniana klapa. Nacisnęłam ją lekko, a ona uchyliła się i zaraz odskoczyła na miejsce. Sprężyna! Sprytnie...

Razem z Peterem uchyliliśmy klapę i spojrzeliśmy w dół. Tam spoglądała na nas zdziwiona, wręcz zszokowana para oczu należąca do Agathy i Alexa.

Naprawdę to było takie proste?

A ja przez chwilę myślałam, że to jakieś paranormalne sytuacje... kosztowało mnie to tyle nerwów i..

Z ulgą zaczęłam się na cały głos śmiać - czego, jak się zorientowałam, dawno nie robiłam - a potem... niechcący przechyliłam się zbyt mocno do przodu i...

...spadłam.

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now