XXIX

340 34 5
                                    

Następnego dnia szybko się ubrałam i przygotowałam.

Miałam na sobie czarną koszulkę z białym logo stajni oraz zwykłe, czarne bryczesy z silikonowym, pełnym lejem. Włosy sczesałam do tyłu i związałam, idealnie pod toczek. Nawet się nie malowałam... nie czułam potrzeby.

Rano zjadłam szybko śniadanie składające się z dwóch kanapek z sałatą i serem, po czym pojechałam na rowerze do stajni. Żadne z rodziców nie mogło mnie dziś podwieźć, więc musiałam zdać się na siebie.

***

- Hej! - zawołałam radośnie do Matyldy, która stała przy ogrodzeniu i głaskała swojego konia, Zeusa.

- Hej, Sam! Wreszcie wróciłam z obozu, mogę w spokoju wam pomóc - zaśmiała się. A, tak, prawie zapomniałam.

Matylda była na obozie tanecznym, a teraz wróciła do stajni. Nie wiem, jak ona pogadzała jeździectwo i taniec - a raczej jak znajdowała na to czas - ale była utalentowana w obu tych sportach.

Najwyraźniej Amy albo Peter zaznajomili już ją z naszym planem. To dobrze.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? To będzie... Niebezpieczne, niepoważne i całkowicie nieprzewidywalne...

- Beze mnie nie dacie rady! Jak było z tym psem?

Zaczęłam się śmiać. Matylda doskonale zdawała sobie sprawę, że po prostu uciekała, jak każdy. Przyda się jej ciepła, pokrzepiającą obecność i doskonały humor.

Dróżką nadszedł Peter, a na pastwisku przybiegł do mnie Hunter, rżąc wesoło. Wszyscy sprawiali wrażenie, jakby nie mieli pojęcia, co chcemy dzisiaj zrobić.

- Hej, Peter!

- Hej, mam nowiny! - uniosłam brew, a on kontynuował: - Wymusiłem na Rebecce, żeby zadzwoniła do tej kobiety, która przesłuchiwała Connora. Okazało się, że miał ukrytą gdzieś w mieście dwunastoletnią siostrę, Louise. Dalej nie chce nic mówić, ale dziewczynkę sprowadzono i ulokowano w domu dziecka.

- Na serio? - zaczęła Agatha. - Może wiecie... Ktoś go szantażował?

- Organizacja?

- No! I wiecie, inaczej coś zrobiliby jego siostrze i w ogóle...

- Czy szantażowali, czy nie, nie musiał się z nimi zadawać! - warknęłam. Nie wiem czemu, ale zdenerwowało mnie to, że próbowała bronić Connora.

Peter pociągnął mnie za rękę, odsuwając i odciągając mnie od zszokowanej Matyldy. Ja tak nie wybuchałam, nigdy.

- Sam, wszystko okej? - zapytał, patrząc mi w oczy. Ogarnęło mnie dziwne, ale niezwykłe przyjemne ciepło. Nigdy tak na mnie nie patrzył, z taką troską, nadzieją, uczuciem..?

A może, podpowiedział głosik z tyłu głowy, po prostu nigdy nie zwracałaś na to uwagi?

- Ja... Tak, ja po prostu... Nie wiem, czemu tak zareagowałam. To...

Zauważyłam Matyldę, która oddalała się w stronę stajni, zapewniając nam trochę prywatności. Chciałam już ją zawołać i powiedzieć, że to niepotrzebne, gdy Peter wahaniem otoczył mnie ramionami i objął, przyciągając do siebie.

Wtuliłam twarz w jego koszulkę, wdzięczna za ciepło, zrozumienie i troskę, jakie mi okazywał. Przyjaźniliśmy się od tak dawna, ale teraz... było między nami inaczej. Tak jakby ta relacja nie miała dążyć do dalszej przyjaźni... ale czegoś więcej.

- Dzięki, Peter - szepnęłam, odsuwając się. Nie patrzyłam mu w oczy, tylko skupiłam się na przyglądającym się mi Hunterze, czując niespodziewanie dziwną nerwowość. Odkryłam, że... może ja sama... mam nadzieję... na coś więcej.

Uczucie do Alexa była błędem. Ta relacja szła za szybko, zbyt niespodziewanie. Oparta była na moim zauroczeniu jego wyglądem i nie sądzę, by poza to zauroczenie wykroczyła. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że żadna ze stron nie była... gotowa na coś więcej, zbyt krótko się znaliśmy.

Ale Peter... był przy mnie już kilka dobrych lat, i...

Nie, spokojnie. Zaczęłam się zapędzać. Najpierw muszę odpocząć po zawirowaniach z Alexem, a nie pakować się w kolejną relację.

Poza tym byłam jeszcze... dosyć otumaniona śpiączką. Najpewniej dopowiadałam sobie wiele rzeczy, wciąż ledwo radząc z nową rzeczywistością i odmienionym spojrzeniem na świat.

Nie czas teraz na to... jeśli kiedykolwiek będzie na to czas.

Złapałam Huntera za kantar i wyprowadziłam przez bramę pastwiska. Czułam za sobą krzepiącą obecność chłopaka, ale starałam się na nim nie skupiać.

Usłyszałam jeszcze, jak Peter mówi cicho, jakby do siebie:

- To ja dziękuję, Sam.

Hunter II. Czas zmianWhere stories live. Discover now